Jest to jeden z wielu przykładów dewastacji w naszym mieście, których władze miasta i wszelakie służby, choć wyposażone w monitoring, nie widzą. Przykładem może być ostatnie zdewastowanie kwietników na, teoretycznie, monitorowanej promenadzie.
- Koszta napraw zdewastowanych chodników ponoszą wszyscy mieszkańcy i podatnicy Świnoujścia, gdyż ujęcie sprawców dewastacji przerasta możliwości świnoujskich strażników miejskich, którzy spotkani przypadkowo na ulicy i zapytani przeze mnie o możliwość interwencji w powyższej sprawie byli w stanie odpowiedzieć jedynie " Ciężka sprawa, wojna będzie " – mówi pan Rafał. – Komendant straży miejskiej nie widzi nic dziwnego w defetystyczno oportunistycznej postawie swych podwładnych, a na propozycję by w ramach swych obowiązków strażnika zajął strzeżeniem miejskich dóbr (co pozwoliłoby nie roztrząsać w mediach prozaicznych problemów) usłyszałem, żeby go nie "straszyć" portalem bo jest on sąsiadem jednego z redaktorów iswinoujscie.pl.
Czytelnik zadaje sobie pytanie, czy Świnoujście ma swego gospodarza, który zajmowałby się czymś więcej niż ogłaszaniem kolejnego "castingu" managerskiego w OSIR.
- Miastem powinien zająć się ktoś, kto pilnowałby aby prężnie się ono rozwijało, a nie stało w miejscu i „zalewało się betonem” nowej płyty miejskiego stadionu, czy wyremontowanego amfiteatru – zaznacza.