Ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta. Gdy to się stanie, amatorzy rekreacji jachtowej będą mogli pływać po rzekach, jeziorach i zalewach bez wymaganej dotychczas zgody inspektorów Polskiego Związku Żeglarskiego.
- Walczyliśmy o to od 40 lat i w końcu się udało - mówi Włodzimierz Ring ze Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych. - Zerwano w końcu ze zwyczajami rodem z PRL, gdy traktowano nas jak małe dzieci, dręczono nakazami, zakazami, biurokracją. Teraz, gdy zniesiono przeglądy techniczne, sami decydujemy, jakie wyposażenie jest nam niezbędne do żeglugi.
Konieczność dokonywania przeglądów technicznych była dla około dwóch milionów mieszkających w Polsce żeglarzy amatorów uciążliwa i biła ich po kieszeniach.
- Kosztowało to nawet kilka tysięcy złotych rocznie - mówi Włodzimierz Ring. - Na dodatek inspektor PZŻ miał pełną dowolność w wydawaniu zgody na pływanie na okres od roku do 5 lat. To był typowo korupcjogenny układ. Na porządku dziennym było wydawanie zgody na rok, a inspektor wypisywał w dokumentach termin pięcioletni zazwyczaj wtedy, gdy zobaczył kopertę.
Znowelizowanie ustawy o żegludze śródlądowej to kolejny sukces żeglarzy i "Dziennika Bałtyckiego". Wcześniej udało się doprowadzić do uchylenia zarządzeń Urzędów Morskich i wyłączyć z konieczności dokonywania przeglądów jachty poniżej 15 metrów, pływające po morzu.