Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [28.06.2010, 10:35:36] • Świnoujście
Polskie korzenie 3
Fragment Placu Wolności, widok na kościół Chrystusa Króla, ok. 1955. W zbiorach autora.( fot. Archiwum autora
)
W odcinku poprzednim wspomniałem o zamieszkującej w Świnoujściu od końca XIX w. rodzinie Rogozińskich. Była to rodzina przedsiębiorcy polskiego pochodzenia, kultywująca polskie zwyczaje, wspierająca miejscowy kościół katolicki i tutejszą polską społeczność. Ta saga rodzina znalazła swój niezbyt optymistyczny finał w latach po II wojnie światowej.
Syn założyciela firmy i kolejny jej właściciel od 1929 r. Józef Rogoziński, ze względu na głęboko rozwinięte poczucie przynależności narodowej, jako Polak zdecydował się na pozostanie wraz z rodziną w Świnoujściu. Przemawiał za tym fakt, że wśród znajdujących się w mieście w okresie wojny, polskich robotników przymusowych, cieszył się on szacunkiem i uznaniem. Zatrudnieni w jego firmie Polacy traktowani byli, na ile pozwalały na to przepisy, niemal tak jak inni zatrudnieni. Za pośrednictwem miejscowego kościoła katolickiego udzielał on też pomocy innym polskim robotnikom i jeńcom, znajdującym się w okolicznych obozach jenieckich i obozach pracy. Dzięki dobrym stosunkom z miejscowymi przedstawicielami władz niemieckich, zdołał uniknąć związanych z tym przykrości. W swym mniemaniu Rogoziński nie spodziewał się więc żadnych przykrości ze strony rosyjskich zdobywców jak i późniejszych władz polskich.
Widok z ulicy Monte Cassino na dawny ratusz. Fot.L. Dröse.( fot. Archiwum autora
)
Pozostając w mieście, zdawał sobie sprawę, że wyposażenie techniczne jakim dysponowało jego przedsiębiorstwo, po wejściu Rosjan stanie się przedmiotem rekwizycji wojskowych czy też rabunku. Polecił zatem ukrycie części maszyn budowlanych, wywiezienie poza miasto czy wręcz zatopienie w znanym sobie miejscu. To pozwoliło ocalić część sprzętu przed potraktowaniem go przez Rosjan jako zdobyczy wojennej i wywiezieniem na wschód. Natomiast nic nie uchroniło samej rodziny przed smutnymi konsekwencjami. Na nic zdały się deklaracje, że jest to polska rodzina. Jako „polskij pan” i „faszysta” Rogoziński traktowany był chyba jeszcze gorzej niż inni. Doświadczyli oni wszystkich gwałtów i niegodziwości, tak ze strony pijanych sołdatów jak i sowieckiej komendantury. Rodzina doszczętnie ograbiona z wszelakiego dobytku, została wyrzucona z zajmowanego przez nią mieszkania przy obecnej ulicy Włodzimierza Steyera i zamieszkała w ciasnej stróżówce. Pozostało pełne nadziei oczekiwanie na przyjście tu Polski. Ale i one okazały się gorzką pomyłką.
Fragment ulicy Piastowskiej. Fot. L. Dröse( fot. Archiwum autora
)
Już w kilka dni po wejściu do Świnoujścia grupy operacyjnej Pełnomocnika Rządu RP, pan Józef Rogoziński zgłosił się do polskiego urzędu, deklarując chęć lojalnej pracy dla Polski. Na początek, na piśmie opisał istniejący majątek firmy i wskazał miejsca ukrycia maszyn i urządzeń. Dokonał tego osobiście, pisząc sprawozdanie bardziej poprawną polszczyzną, niż nie jeden ówczesny urzędnik. Ów ciekawy elaborat spisany jego ręką znajduje się obecnie w zbiorach Archiwum Państwowego z siedzibą w Międzyzdrojach. Ta deklaracja współpracy, przez polskie władze przyjęta została nieufnie. Największe zainteresowanie szczególnie przyjezdnych z t.zw. Centralnej Polski, dotyczyło możliwości wywiezienia tego dobytku w głąb Polski. Rogozińskim natomiast zajął się Urząd Bezpieczeństwa. Aresztowany jako wróg klasowy, a na dobitkę kolaborant, poznał areszty i więzienie od Świnoujścia po Nowogard. Wypuszczony na wolność po wielu miesiącach, pozostawał pod kontrolą władz bezpieczeństwa i stał się przedmiotem politycznej manipulacji. M.in. został dokooptowany do rady powiatowej, jako przedstawiciel autochtonów zamieszkujących tu za czasów niemieckich. Ta rola mu nie odpowiadała, czuł się po prostu Polakiem. Ostatecznie podupadły na zdrowiu, ograbiony z wszystkiego co stworzyła praca dwóch pokoleń jego rodziny, zmarł w 1949 r. Nieco wcześniej zmarła jego matka Elżbieta Rogozińska. Z firmy budowlanej Rogozińskich pozostały jedynie puste wyszabrowane hale, magazyny i niemal zrujnowane zabudowania i nabrzeża. No i na cmentarzu na Karsiborskiej kamień nagrobny założyciela firmy J. Rogozińskiego z 1928 r. W czasie pobytu w więzieniu jego żonę i dwóch synów wysiedlono w 1946 roku do Niemiec. Przed kilkunastu jeszcze laty, jego synowie zamieszkiwali w Hamburgu, nosząc nazwisko „Rogo” z dodatkiem „von”, wskazującym na ich szlacheckie pochodzenie. O swych polskich korzeniach i perypetiach rodziny, mówili oczywiście po niemiecku, z żalem i niechętnie. I trudno się dziwić. A tak na marginesie, ulica Rogozińskiego znajdująca się w rejonie Kapitanatu Portu, jest poświęcona Stefanowi Szoc – Rogozińskiemu, badaczowi Kamerunu, krewnemu „naszego” Rogozińskiego. Miał on szczęście, że nie spotkał się ani z krasnoarmiejcami ani z naszymi ubowca.