Teoretycznie wszystko w sklepach spożywczych powinno być zdrowe. Ale nie jest. W dodatku UE ogranicza ochronę dla upraw ekologicznych.
Ludzie kupują coraz mniej, bo ekologiczne produkty, zwłaszcza wędliny, chleb i owoce sezonowe, np. truskawki, są droższe niż w supermarketach i na bazarze.
- Nawet warzywa nie idą - żali się właściciel sklepu - mimo że sprzedaję je dosłownie po kosztach produkcji.
Co powienien wiedzieć klient
Producent ekologicznych wędlin, starający się od dłuższego czasu o certyfikat na swoje wyroby ("Jest to droga przez mękę”), uważa, że dużo złego w branży spożywczej robią handlowcy, a czasem także niektórzy producenci nadużywający formuły "zdrowa żywność”.
- Liczą, że i tak tego nikt nie sprawdzi, a towar opatrzony taką etykietą lepiej się sprzeda.
Jak sprawdzić, czy napis "produkt najwyższej jakości” został umieszczony zasadnie? Mimo że są specjalne przepisy regulujące zasady i formy znakowania żywności, producenci tworzą czasami własne "znaki jakości". A konsumenci sądzą, że jest to certyfikat instytucji uprawnionej do jego wydania.
Zakazane, ale stosowane
Organizacje konsumenckie radzą, by czytać uważnie informacje umieszczone na towarach. Podają przykłady: Producent oleju nie może np. zapewniać, że jego produkt "nie zawiera cholesterolu", bo to sugeruje, że jest to wyjątkowa cecha tego oleju, tymczasem identyczne właściwości mają wszystkie oleje, ze względu na swoją naturę nie zawierające cholesterolu.
Zakazane jest też podawanie informacji sugerujących, iż produkt posiada właściwości zapobiegawcze, terapeutyczne lub lecznicze, np. "jest niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania organizmu", "gwarantuje zdrowe kości", itp.
Mylące mogą być napisy "bez konserwantów", "bez barwników", "bez sztucznych dodatków". Zamieszczanie takich informacji, zwłaszcza na produktach, których zgodnie z prawem nie można konserwować (np. mleko, produkty dla dzieci, przetwory owocowe i warzywne w puszkach i słoikach), jest sugerowaniem, że ten właśnie produkt ma szczególne właściwości, podczas gdy jest to cecha wszystkich produktów tego rodzaju. Konsument jest wprowadzany w błąd. Jest to niezgodne z prawem, lecz to nie jedyny problem.
GMO zagraża zdrowej żywności
Wzrost zainteresowania zdrową żywnością w bardziej zamożnych regionach niż Podkarpacie, zamiast cieszyć, zaczyna budzić obawy polskich ekologów.
Jacek Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace Polska: - Podczas wtorkowego (12 bm) posiedzenia Rady ds. Rolnictwa Unii Europejskiej, ministrowie z krajów Wspólnoty, w tym Polski, przyjęli rozporządzenie dopuszczające zanieczyszczenie żywności ekologicznej składnikami produktów modyfikowanych genetycznie (GMO) na poziomie 0,9 proc., gdy jest ono "przypadkowe lub technicznie nieuniknione”.
Parlament Europejski oraz organizacje ekologiczne wnioskowały, by zanieczyszczenie produktów ekologicznych było na poziomie najniższego progu wykrywalności organizmów modyfikowanych genetycznie, czyli 0,1procenta.
- Komisja Europejska wraz z częścią krajów Wspólnoty, w tym Polską, dopuściła do sytuacji, w której istnienie rolnictwa organicznego jest poważnie zagrożone - uważa Joanna Miś, koordynatorka kampanii przeciw GMO w polskim biurze Greenpeace. - Trudno zrozumieć, jak polski rząd, opowiadając się przeciw GMO, jednocześnie popiera prawo, które pozbawi konsumentów wyboru produktów bezpiecznych i całkowicie wolnych od zmutowanych składników.