Z „pseudo-grafficiarzami” walczą nie tylko służby miejskie, ale też administracje spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.
- Co zamalujemy jakieś napisy, to się pojawiają nowe - mówią. – Najgorzej jak wypisują wulgaryzmy. Z reguły jednak bazgrzą jakieś swoje podpisy, które wyglądają po prostu jakby małe dziecko, niepotrafiące pisać, coś nagryzmoliło.