Rodzina uciekła przed ogniem tak jak stała - w kapciach i tym co mieli ubranego na sobie.
fot. Czytelnik
We wczorajszym pożarze drewnianego domku przy ulicy Zalewowej nikt nie ucierpiał. Sześcioosobową rodzinę Persów spotkała jednak wielka tragedia. W ciągu kilkunastu minut ogień odebrał im dorobek całego życia. Tę noc spędzili w domku letniskowym użyczonym przez sąsiada.
Rodzina uciekła przed ogniem tak jak stała - w kapciach i tym co mieli ubranego na sobie.
fot. Czytelnik
Drewniany domek palił się jak zapałki. Na miejsce przyjechali strażacy, którzy zaczęli gasić płonąca konstrukcję.
- Na początku z okien wydobywały się wielkie kłęby dymu, później ogień zajął wszystko, nie było co gasić. Całe szczęście, że rodzina uratowała się i nic im się nie stało - mówi sąsiadka. - To bardzo porządni ludzie – dodaje.
fot. Czytelnik
W drewnianym domku mieszkało sześć osób. Dwójka najmłodszych to uczniowie czwartej klasy szkoły podstawowej. W ogniu spłonęły ich szkolne podręczniki i ubrania, a cała rodzina pozostała bez środków do życia.