Oczywiście fakt, że inni też zajmują miejsce przeznaczone dla inwalidów nie przekreśla winy opisywanego przez nas mężczyzny. Zwłaszcza jeśli robi to notorycznie, jak podają sąsiedzi. Dodajmy, że odpiera zarzuty, twierdząc, iż zatrzymał się tam może kilka razy i tylko na chwilę.
Niestety możemy tylko po raz kolejny zaapelować do kierowców o przestrzeganie prawa o ruchu drogowym i… zwykłej przyzwoitości.
Pamiętamy zapewne wszyscy społeczną reklamę, w której słyszymy: „jak zabrałeś moje miejsce, weź moje kalectwo…” Powinna wystarczająco przemówić do rozsądku.