Nasza korespondentka przypatrzyła się jak sprzedaje się żywa rybę w sklepie rybnym w centrum miasta oraz na targowisku. Żywe ryby są – jak pisze – pakowane do plastikowych toreb.
Cierpią niepotrzebnie i w dodatku wbrew obowiązującym przepisom. Na zwróconą uwagę sprzedawca miał sprowadzać wszystko do „kolejnego „głupiego wymysłu panów ministrów”.
Oczywiście nic sobie z tego nie robi. Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że handlowcowi nawet przez myśl nie przejdzie, iż karp to też stworzenie, które może cierpieć.Czasami nagłośnienie sprawy przywraca myślenie. Wierzymy, że tak stanie się i tym razem.