Było spokojne popołudnie. Pan Marek pracował na podwórku. Przelewał benzynę do kanistra. Nie zauważył, że nieopodal sąsiedzi rozpalili ognisko.
- Nie było, blisko, ale widocznie opary unosiły się i jakaś iskra je załapała – opowiada mężczyzna. – W jednej sekundzie wszystko wyleciało w powietrze. Pamiętam przeraźliwy huk. Złapałem się za twarz. Przerażony, że straciłem wzrok. Przez moment myślałem, że już po mnie.
Na ratunek przybiegli nieszczęśni sąsiedzi. Zawiadomili pogotowie ratunkowe. Pan Marek spędził kilka dni w szpitalu. Ma ciężkie poparzenia twarzy, szyi i dłoni. Tylko dzięki fachowej opiece lekarzy oddziału chirurgicznego może normalnie funkcjonować.
- Wyglądałem strasznie – opowiada. – Myślałem, że będę miał spaloną cała skórę. A lekarze mówią, że nawet blizny ogromne nie zostaną.
Pan Marek przyznaje, że przelewanie benzyny na podwórku nie było mądrym zachowaniem. Będzie to dla niego nauczka na przyszłość