iswinoujscie.pl • Środa [25.11.2009, 01:54:39] • Świnoujście

Dwie gitary jak... orkiestra

Dwie gitary jak... orkiestra

fot. Sławomir Ryfczyński

Jak wielką przestrzeń mogą wypełnić głębokim brzmieniem dwie elektroakustyczne gitary? Trzeba by to sprawdzić na stadionie. Z pewnością jednak w poniedziałek sala koncertowa Jazz Clubu „Centrala” wypełniła się nim po brzegi. Miejsca ledwie starczyło tu także dla publiczności. Nic dziwnego skoro gośćmi wieczoru był duet wirtuozów sześciostrunowego instrumentu. Marek Napiórkowski i Jacek Królik zaprezentowali nie tylko własny talent ale także najmłodsze dzieci muzycznego koncernu Yamaha gitary elektroakustyczne LSX36 oraz NTX2000.

Ten niesamowity koncert zawdzięczamy Grzegorzowi Walczyńskiemu, znanemu czytelnikom naszego portalu właścicielowi salonów muzycznych FAN w Szczecinie i Świnoujściu. Już w grudniu ubiegłego roku opowiadał nam o swojej współpracy z firmą Yamaha, a także o projektach, które chciałby realizować m.in. w oparciu m.in. o scenę „Centrali”. W efekcie, gdy japoński koncern muzyczny Yamaha opracował niedawno nowe modele gitar, G. Walczyński nie miał wątpliwości gdzie w Świnoujściu warto zaprezentować te muzyczne „perełki”. Trudno także w Polsce o bardziej godne ręce niż te, które wydobyły pierwsze dźwięki z nowiutkich gitar. Marek Napiórkowski i Jacek Królik to duet złożony z dwóch najbardziej znanych w polskim świecie muzycznym gitarzystów. Drugi z nich nagrał już blisko setkę płyt, zagrał kilka tysięcy koncertów. Marek Napiórkowski to z kolei jeden z najbardziej cenionych muzyków sesyjnych. Występował z gwiazdami światowego formatu takimi jak Pat Metheny czy Richard Bona. Nagrał także kilka solowych płyt.

Dwie gitary jak... orkiestra

fot. Sławomir Ryfczyński

W Świnoujściu zagrał po raz pierwszy. Zaraz po koncercie zgodził się na krótką rozmowę. Wiedzieliśmy, że przyjechał do Świnoujścia dosłownie na kilka godzin i, że już jutro będzie grał w Szczecinie. To niby normalne w życiu artysty, a jednak.... Gdyby mógł coś zmienić w swojej pracy to...:

Marek Napiórkowski; Najchętniej osiadłbym gdzieś gdzie słowo „droga” nie istnieje. To chyba najbardziej męczący w życiu muzyka element. Ponieważ jednak bez gitary żyć nie mogę, a gitara umiera gdy jej nikt nie słucha więc wciąż jestem w tej drodze. Nawet przy wielkim znużeniu gdy spojrzę na opartą o stojak gitarę to wzbiera we mnie kolejna porcja adrenaliny i znów chcę tylko grać...

Dwie gitary jak... orkiestra

fot. Sławomir Ryfczyński

iswinoujscie.pl
 I wielu odnosi wrażenie, że urodziłeś się z gitarą w rękach... /?
M.N.
 Zacząłem grać dość późno bo w wieku dopiero dwunastu lat. Początkowo, jak chyba większość chłopaków z mojego pokolenia uległem fascynacji mocnemu , metalowemu brzmieniu ale po latach okazało się, ze dopiero zetknięcie z jazzem ruszyło we mnie tą najbardziej czułą nutę.
Grałeś już setki koncertów jednak przyznasz, że ten dzisiejszy rożni się od pozostałych..?
 Tak. Ten wieczór zawdzięczamy firmie Yamaha, która postanowiła zawalczyć na rynku gitar w nieco wyższej aniżeli dotąd lidze. Zostaliśmy z Jackiem poproszeni aby wyruszyć w taką mini trasę. Byliśmy już w sześciu miastach ale prawdopodobnie dojdą jeszcze kolejne. Koncerty w tej trasie nieco różnią się od tego co zazwyczaj gramy ale też repertuar jest specjalnie dobierany tak aby zaprezentować możliwie najpełniej całą skalę możliwości nowego instrumentu. Nie naszą jest rzeczą by przy okazji reklamować czy sprzedawać wiedzę na temat nowych instrumentów. Zajmuje się tym kto inny.
Gitarzysta na takim poziomie profesjonalizmu jaki osiągnąłeś musi grać codziennie... Ile minut, a może godzin ... ?
 Nie. Jest inaczej aniżeli ludzie sobie to wyobrażają. Rzeczywiście pamiętam, że w pierwszych latach mojej kariery gdy zdarzyło mi się wyjechać na tydzień bez
 instrumentu to po powrocie byłem jak „inwalida”. Obecnie nie mam już takich kłopotów. Mogę spokojnie zawiesić instrument na ścianie i jechać na wakacje. Powrót do grania nie sprawi mi potem żadnego problemu. Wiem zresztą, że pod tym względem gitarzyści są w ogóle w lepszej sytuacji aniżeli inni muzycy, np. trębacze. Ci muszą rzeczywiście stale ćwiczyć by aparat mięśniowy, którego używają by był wciąż w formie.
Chyba jednak nie poprzestajesz na zdobytych już wcześniej umiejętnościach .../?
 Wciąż staram się rozwijać muzycznie . Nieustannie zatem szukam nowych form, nowych brzmień. Zdobyte wcześniej umiejętności pozwalają mi na pewną muzyczną swobodę.To bardzo ważne. Nie muszę już na szczęście wygrywać gam od rana do nocy.
 Nie stoję w miejscu i słuchacze nie mogą być pewni co usłyszą na kolejnym koncercie.
Jesteś także jednym z a najbardziej cenionych w Polsce muzyków sesyjnych. Różni wykonawcy zapraszają Cię do swoich projektów. Nie masz czasami ochoty zaszyć się gdzieś w kącie z gitarą i grać tylko to co sam najbardziej lubisz..?/
 No właśnie ja to lubię. Każdy z tych projektów i wykonawców z którymi współpracuje stanowi nowe wyzwanie, nowe muzyczne doświadczenie. Dzięki temu też nie stoję w miejscu. Kręci mnie to po prostu, że mogę pracować w różnych stylach i gatunkach, nawet to, że mogę nagrać płytę z artystami tzw. „pop-u. Kolejnego dnia chętnie zagram z jazzmanami. Ja po prostu wciąż potrzebuję nowych muzycznych podniet. Oczywiście, dostrzegam zagrożenia jakie rodzi nieustanna promocja tzw. „muzycznej sieczki” przez niektóre stacje radiowe. Młodzi ludzie mogą się przez to nawet nie dowiedzieć, że istnieje inna muzyka, nieco bardziej może „rozwijająca”. I to pod różnymi względami...
Ale przecież Twoje nazwisko można odnaleźć na produkcjach promowanych nawet przez popularne, i jak to mówią niektórzy „mało ambitne” stacje radiowe.
 Dla profesjonalnego muzyka takie „przygody” mogą być również do pewnego stopnia rozwijające. Osobną sprawą jest jaka muzyka jest promowana, a nawet ”nadpromowana”. Niemniej jednak muzyk może wyżywać się twórczo w takich produkcjach. I także przy takich okazjach pociąga mnie wyszukiwanie nowych brzmień, szukanie najlepszych rozwiązań... To mój zawód. Nie odżegnuję się od tego choć – nie ukrywam – mam inne własne muzyczne pasje.
Nigdy wcześniej chyba nie było Twojego nazwiska na plakatach koncertu w Świnoujściu. A może się mylimy?
 Rzeczywiście. Nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej być u Was, nawet na dużych imprezach , jak choćby FAMA. Jestem mile zaskoczony klimatem tego miasta, przede wszystkim zaś tym , który odnalazłem w „Centrali” Chciałbym tu jeszcze przyjechać kiedyś ze swoim autorskim projektem, który na razie dopiero się rodzi.
Długo zgrywaliście się z Jackiem Królikiem ? Bo na scenie zabrzmiało to tak jakbyście grali ze sobą „od zawsze”...
 Cała frajda w tym muzykowaniu polega na tym, że może spotkać się dwóch ludzi, którzy na scenie czują się wzajemnie i nie muszą godzinami próbować tej samej frazy aby potem dopiero coś z tego wyszło. Gra z Jackiem daje właśnie taką frajdę, że czujemy muzykę niemal jednakowo i zagrany w duecie numer wychodzi tak jakbyśmy od wieków nie robili nic innego tylko ćwiczyli to razem. A my się po prostu wspólnie cieszymy tą muzyką. Dodatkową satysfakcję mamy gdy publiczność tę radość łapie z nami. Tak właśnie jak to było w „Centrali”.
 Mam nadzieję, ze wyjdzie nam to również w Szczecinie dokąd wyruszamy rankiem już we środę.
Dziękując za rozmowę trzymamy kciuki za kolejne sukcesy Marka i Jacka i liczymy na ponowne spotkanie w Świnoujściu.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/11942/