W zamian obiecał, że dobrowolnie odda klucze. Jak czytamy w dzisiejszym Głosie Szczecińskim, Stanisław Możejko tłumaczy, że jego słowo jest więcej warte niż jakiekolwiek dokumenty.
Tym samym zapewnia, że nie będzie stawiał oporu przed wpuszczeniem komornika z pracownikami Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej do lokalu. Jak to miało miejsce poprzednim razem.
Były prezydent tłumaczy, że mieszkanie zajmowała dwójka jego dzieci. To ich dobro, jak dodawał, przyświecało mu przy łagodniejszym załatwieniem sprawy. Dziś już, jak twierdzi, mieszkanie jest puste. Dzieci się wyprowadziły, meble wyniesiono.
Nie wiadomo gdzie będą teraz mieszkać. Sędzia orzekający wyrok eksmisji nie wskazał lokalu socjalnego. Jak mówi w rozmowie z reporterami Głosu Szczecińskiego, dyrektor ZGM Joanna Rachuta, nastąpiło to po części na wniosek byłego prezydenta.