Negocjacje trwały kilka godzin. Najpierw o 10 rano. O czym pisaliśmy na naszym portalu. Potem po godzinie 13, kiedy komornik wrócił z sądu. Rozmowy toczyły się na podwórzu kamienicy, gdzie mieszkają dzieci byłego prezydenta, potem na klatce schodowej. W pewnym momencie komornik wyprosił policję, pracowników Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i dziennikarzy. Chciał sam na sam porozmawiać ze Stanisławem Możejko.
Na miejscu pojawiło się nawet pogotowie ratunkowe. Były prezydent zasłabł na klatce schodowej. Pan Możejko nie chciał z nimi odjechać. Wciąż prosił komornika o odroczenie sprawy na dwa tygodnie. Po pierwsze, jak tłumaczył, zapłacił długi wobec ZGM. Po drugie chciał, aby komornik zaczekał z eksmisją do czasu wyjaśnienia sprawy uchwał świnoujskiej rady. To na ich podstawie są kierowane wnioski o eksmisje.