Właściciel miał umowę z miastem do końca miesiąca. Medialne doniesienia o handlu kontrowersyjnymi środkami widocznie pomogły mu podjąć decyzję szybciej.
Wcześniej na właściciela nałożono mandat w wysokości 500 złotych, ponieważ miał pozwolenie na sprzedaż pamiątek. A dopalacze takimi jak wiadomo nie są. Nie zapłacił mandatu, więc sprawa została skierowana do sądu.
Problem w tym, że kontrowersyjne środki zostały zarejestrowane jako artykuły kolekcjonerskie. Dlatego, dopóki namioty z nazwą prawdziwego produktu, nie pojawiły się w nadmorskich kurortach, nikt nie przypuszczał, co z tego może wyniknąć.