POGODA

Reklama


Wydarzenia

www.dominium.pl • Poniedziałek [16.03.2009, 06:16:04] • Polska

W samowoli mimo woli

Dopiero po roku wyszło na jaw, że właściciel miał pozwolenie na budowę domku jednorodzinnego, a wybudował wielorodzinny

Co nagle, to po diable, a co tanie, to drogie – o słuszności tych ludowych mądrości pani Małgorzata nieustannie przekonuje się od dwóch lat. Jej okazyjnie kupione poddasze jest doskonałą demonstracją fuszerki budowlanej, a do tego – samowolą. Jeśli przyjdzie jej zapłacić za legalizację, będzie właścicielką najdroższego strychu świata.

Był luty 2002 r. Szaro, ponuro, śnieg z deszczem i przenikliwa wilgoć. Pani Małgorzata wróciła z pracy, ale jej wielkie mieszkanie, a właściwie mieszkanie rodziców w kamienicy w centrum Krakowa, nie było wcale przyjemniejsze niż pogoda na zewnątrz. Elektryczne grzałki zamontowane w starych, kaflowych piecach dogrzewały pomieszczenia ledwie do 17 st. C. Znowu zazdrościła koleżankom mieszkającym w ciepłych blokach, a jeszcze bardziej tym, które teraz mogły ogrzać się przy kominku. – Okropna nora. Chętnie bym się stąd wyprowadziła – pomyślała i szybko pożałowała tych słów, bo rozwiązanie jej problemu właśnie zapukało do drzwi.
Zamieszkać pod mostem?
Młody spadkobierca właścicieli kamienicy bez ceregieli przedstawił rodzicom Małgorzaty propozycję nie do odrzucenia. Chciałby, aby opuścili mieszkanie w ciągu 3 miesięcy. Proponuje im odstępne – 30.000 zł. Jeśli tego nie zrobią, jutro wręczy im wypowiedzenie najmu z terminem 3-letnim. Za 3 lata nie da ani grosza i jeśli nie będą mieli gdzie się wyprowadzić, wyeksmituje ich na bruk. Nie, nie ma żadnych zastrzeżeń do nich, jako lokatorów, ale ma plany w stosunku do kamienicy. Nie chce tu najemców gminnych, bo czynsz, który płacą, a którego nie wolno mu podwyższyć, nie starcza na podstawowe wydatki związane z utrzymaniem kamienicy. I tyle.
I Małgorzata, i jej rodzice przynajmniej od pół roku czytali w prasie alarmujące informacje o wypowiedzeniach, które otrzymywali lokatorzy gminni mieszkający w prywatnych kamienicach. Od lipca 2001 r. działała ustawa, która umożliwiła właścicielom pozbywanie się niechcianych najemców. Nie przypuszczali jednak, że może dosięgnąć i ich. W kamienicy w centrum miasta mieszkali jeszcze dziadkowie Małgorzaty. Reprezentowali zubożałą inteligencję, która nigdy nie miała kokosów, ale też nigdy nie zalegała z opłatami ani nie była uciążliwym sąsiedztwem.
Najpierw był szok, rozpacz, poczucie absolutnej bezradności i własnej nicości. Mama Małgorzaty płakała. Uświadomiła sobie, że przez ponad 30 lat pracy niczego się nie dorobili. Czuli się jak nędzarze, którzy nic nie mają i nie mają dokąd pójść. Na starość przyjdzie im zamieszkać pod mostem.
Moc swoich pieniędzy
Małgorzata, specjalistka grafiki komputerowej, świetnie znała się na informatyce, ale w dziedzinie budownictwa i nieruchomości była bezradna jak dziecko. Właśnie regulowała elektronicznie swoje rachunki, gdy dostrzegła na swoim koncie bankowym wpływ – 7 000 zł! To było honorarium za dzieło wykonane na rzecz jednej z krakowskich wyższych uczelni. Przypomniała sobie, że zleceniodawca planował kolejne prace i zapraszał ją do współpracy. Nagle poczuła moc swoich pieniędzy i szybko podjęła decyzję. Znajdzie samodzielne mieszkanie. Ma sporo ponad 30 lat, czas wyprowadzić się od rodziców. Weźmie kredyt i jakoś sobie poradzi.
Kilka godzin zajęło jej analizowanie różnych ofert zamieszczonych w Internecie, ale już następnego dnia umówiła się z pośredniczką na oglądanie mieszkania. Wszystko jej się podobało. Kameralny budynek, którego bryła nie odbiegała od stojących w sąsiedztwie domków jednorodzinnych i ładnie doświetlony oknami połaciowymi strych. Prawie 70 m kw. za nieco ponad 70.000 zł. No, 70 m kw. w podłodze, razem ze skosami, powierzchni, gdzie wysokość przekraczała 2 m, było ponad 40 m. Ale dla jednej osoby w zupełności wystarczy. Taka cena to prawdziwa okazja!
Potem jeszcze obejrzała kilka mieszkań, ale żadne nie zrobiło na niej wrażenia – brudne kawalerki, ciasne klitki w wielkich blokach. Nawet jej zimne, wysokie mieszkanie w starej kamienicy było przytulniejsze. Zdecydowała się na strych. W samą porę. To było ostatnie mieszkanie w kameralnym budynku. Wynegocjowała obniżenie ceny do 70.000 zł. Tyle tylko, że dysponowała zaledwie 7.000.
W jednej, wielkiej rodzinie
Decyzja córki zdeterminowała działania rodziców. Oni też negocjowali z właścicielem kamienicy. Po kilku dniach rozpaczania, zwołali naradę rodzinną i posłuchali tych, którzy znają się na budownictwie i zachowali zdrowy rozsądek nie przytłumiony emocjami. Wzięli odstępne i zadeklarowali, że wyprowadzą się w ciągu 6 miesięcy.
Jakie to szczęście, że prawie 20 lat temu dali się namówić kuzynowi i kupili od niego 30 arów pod Krakowem. Rosły tam drzewka owocowe, porzeczki i maliny, a oni co lato zabierali namiot, żeby spędzić tam choć kilka dni urlopu. Na działce stała stara, rozpadająca się chałupa, więc można było na niej budować. W ciągu 6 miesięcy, nie mając żadnych oszczędności, a jedynie 30 000 odstępnego, mogli liczyć tylko na zbudowanie domku drewnianego. Wybrali gotowy projekt (82 m kw.), w cenie 1 300 zł za m kw., sprzedali trochę rodzinnych pamiątek, załatwili krótkoterminowy kredyt w banku (zabójcze raty, ale kto da kredyt ludziom po pięćdziesiątce?) i we wrześniu 2002 r. rzeczywiście zamieszkali u siebie.
Tymczasem strych Małgorzaty odsłaniał swoje przykre tajemnice. W łazience wylewki były umieszczone w miejscach, gdzie nie dało się postawić ani wanny, ani natrysku. Hydraulik, który miał je przenieść gdzie indziej, zauważył, że nikt nie wykonał tu wcześniej próby szczelności. Woda pojawiała się w różnych miejscach i nic dziwnego, bo instalacja składała się z kawałków sztukowanych i zgrzewanych byle jak rur. Do tego woda do umywalki miała płynąć cienką rurką odpowiednią do odpowietrzania. U sąsiadki zaś ciepła woda spłukiwała ubikację.
Rura wentylacyjna wystawała zaledwie 30 cm ponad dach. – Kiedy zdjęłam kratkę wentylacyjną, ukazał mi się błękit nieba. Ale kiedy nadciągnęły chmury, do mieszkania padał deszcz, bo nie była osłonięta żadnym kapturkiem – opowiada pani Małgorzata. Na dzień dobry musiała wymienić tekturowe drzwi wejściowe, a po roku przemarzające okna dachowe. – Okazało się, że wokół nich nie było ani centymetra wełny mineralnej ani paraizolacji. Kiedy fachowcy zdjęli fragment dachu, aby zamontować nowe okna (stare zgniły), zdumieli się tą fuszerką. Ktoś wyjątkowo oszczędzał na ociepleniu i wełnę ułożył ażurowo. Właściwe cały dach należałoby zdjąć i na nowo ocieplić. Ale kto ma to zrobić i za co? – dodaje pechowa właścicielka. Na nowo należałoby też zakotwić i zbudować antresolę. Każdy krok w sypialni bowiem wprawia w drgania budynek. Tylko kot pani Małgorzaty może tam się przemieszczać, nie zakłócając spokoju sąsiadów. O ten ostatni zresztą bardzo trudno, bowiem wszystkie ścianki dzielące malutkie mieszkania wykonano z pojedynczego regipsu. – W ten sposób mieszkamy w jednej, wielkiej rodzinie – ironicznie zauważa pani Małgorzata.
Blok w domku
Równo rok temu do tych wszystkich niedoskonałości tanio nabytego strychu, doszło jeszcze jedno nieszczęście, za to chyba największe – budynek okazał się samowolą budowlaną. Jeden z sąsiadów postanowił definitywnie załatwić sprawę prądu, którego ciągle nie było. Pralka w jednym mieszkaniu i kuchenka elektryczna w drugim, a do tego jakiś telewizor, komputer i wybijało korki. Nic dziwnego – na 8 mieszkań przydzielono tylko 8 kWh. Ilość energii elektrycznej przydzielano bowiem dla domku jednorodzinnego.
Dopiero wówczas wyszło na jaw, że właściciel miał pozwolenie na budowę domku jednorodzinnego, a wybudował wielorodzinny. Same małe mieszkania, więc na zewnątrz nawet trudno się zorientować, że to blok, a nie dom. Wszystkie lokale zostały sprzedane. Poprzedni właściciel nie ma już z tą nieruchomością nic wspólnego.
Nikt go zresztą nie widział, bowiem akty notarialne sprzedaży poszczególnych mieszkań podpisywał jego pełnomocnik. – Żeby tylko się nie okazało, że mieszkania sprzedał nam ktoś podstawiony – boi się na zapas Małgorzata. Z perspektywy czasu zastanawia się, czy naprawdę nikt nie mógł wcześniej zauważyć wzbudzających podejrzenie niezgodności z prawem. – Sama się nie znam na nieruchomościach, ale kupowałam strych z pośrednikiem. Skoro to profesjonalista, to dlaczego go nic nie zastanowiło, np. wpisy w księdze wieczystej?
Interwencje mieszkańców, spowodowały, że właściciel – per procura – obiecał legalizację samowoli. Mieszkańcy mają już większy przydział energii elektrycznej i swoje liczniki (wcześniej korzystali z tzw. subliczników), ale cała lista prac budowlanych wskazanych przez nadzór budowlany czeka jeszcze na realizację. Na pierwszym miejscu znajduje się wykonanie zewnętrznych ścian lokali mieszkalnych o odpowiedniej grubości i izolacji akustycznej, usunięcie grzyba (budynek ma 2 lata!), uszczelnienie dachu. – Na razie damy mu szansę, ale jeśli legalizacja się nie powiedzie albo zostaniemy obciążeni jej kosztami, to nagłośnimy całą sprawę i uważnie przyjrzymy się, zwłaszcza urzędowym zapisom, które uśpiły czujność notariuszy i pośredników. Nie chcemy na razie rozgrzebywać tej sprawy, bo każdy z nas ma kredyt w banku i obawia się, że jeśli w całą sytuację wmiesza się bank, to dopiero będą koszty!

***
Janusz Żbik, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Krakowie:
- Zanotowaliśmy kilka przypadków samowoli budowlanej zrealizowanej według podobnego scenariusza: inwestor bez pozwolenia bardzo szybko nadbudowuje kondygnację, sprzedaje powstałe tam mieszkania i... zostawia nabywców z kłopotami. Nie mogą się oni zameldować, jeśli nie nastąpił odbiór budowy i nie ma zgody na użytkowanie. A nie można wydać takiej zgody, skoro nie było pozwolenia na budowę. Czasem zdarza się, że pozwolenie było, ale wybudowano inny obiekt. Taka sytuacja zdarzyła się m.in. w przypadku jednego z krakowskich apartamentowców, ale też innych domów. Teraz właściciele mieszkań głowią się, czy legalizować tę samowolę za ogromne pieniądze, czy wyprowadzić się, a budynek albo strych rozebrać. My, jako nadzór budowlany, mamy bowiem obowiązek prowadzenia postępowania mającego na celu doprowadzenie budynku do stanu zgodnego z prawem.
W ub.r. podpisałem roku kilkaset decyzji nakazujących rozbiórkę obiektu: z powodu samowoli budowlanej 387 (w tym budynki mieszkalne – 52), 235 nakazów dotyczyło rozbiórek obiektów prowadzonych niezgodnie z warunkami pozwolenia na budowę, a 170 z powodu niewłaściwego utrzymania obiektu. Koszty rozbiórki powinien ponieść inwestor. Jeśli tego nie zrobi, zlecamy postępowanie urzędowi skarbowemu, który powinien zabezpieczyć środki na rozbiórkę z konta inwestora.

KM


komentarzy: 1, skomentuj, drukuj, udostępnij

Twoim Zdaniem

Dodaj Komentarz

Dodając komentarz akceptujesz
Regulamin oraz Politykę prywatności.

Zauważyłeś błąd lub komentarz niezgodny z regulaminem?
 
Oglądasz 1-1 z 1

Gość • Poniedziałek [16.03.2009, 14:25:02] • [IP: 80.245.190.*]

A masze Słońce Bałtyku mówi, że przywracanie stanu zgodnego z prawem w budynkach kiedys gminnych to jest dla niego CHORE. Nic dziwnego, że zawiadomien w prokuraturach, CBA, ABW i u Pani pitery przybywa. Pójdzie razem na dno z umiłowanym Nadzorem Budowlanym.

Oglądasz 1-1 z 1
■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344
■ Adam Bodnar bierze się za świnoujską prokuraturę. Prokuratura Rejonowa w Świnoujściu, wraz z Prokuraturą Okręgową w Szczecinie, znalazła się pod ścisłym nadzorem nowo powołanego Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości. Minister Adam Bodnar, decyzją z 17 października 2024 r., powierzył Zbigniewowi Górszczykowi zadanie wyjaśnienia przewinień dyscyplinarnych dotyczących niewłaściwego zarządzania, które trwały od 2016 roku do marca 2024 roku w świnoujskiej prokuraturze ■ Koncert charytatywny dla powodzian. Zebrano ponad 20 tys. złotych ■ W Świnoujściu właśnie rozpoczął się przegląd 500 drzew rosnących w pasach drogowych, obejmujący ich inwentaryzację – obmiar, ocenę stanu sanitarnego oraz sporządzenie dokumentacji fotograficznej ■ Punkt zbiórki rzeczowej dla powodzian w sportowej MDK przy ul. Matejki 11 będzie działał w dni robocze od 8.00 do 14.30 do 30 września 2024 r. W celu pozostawienia darów należy najpierw zadzwonić pod nr telefonu 91 321 59 49. ■