Sprawę porzuconego kutra w porcie jachtowym opisywaliśmy wcześniej. Jednostka, nosząca nazwę „Kehrwieder”, przez długi czas pozostawała bez opieki w Basenie Północnym, wzbudzając pytania o bezpieczeństwo i odpowiedzialność właściciela.
Podczas wcześniejszych prób podniesienia kutra doszło do niepokojących ustaleń. Jak informowano, w trakcie jednej z akcji ujawniono odkręcone zawory, co wskazywało na celowe zatopienie jednostki. Do działań zaangażowano wówczas dwa dźwigi. Po zakręceniu zaworów i zabezpieczeniu kadłuba kuter utrzymywał się jeszcze na wodzie.
Sytuacja została ostatecznie rozwiązana tuż przed Wigilią. Jednostka została podniesiona z wody i przetransportowana na brzeg. Kuter znajduje się obecnie na nabrzeżu, na lądzie, a teren wokół niego został wygrodzony barierkami. Całość przeprowadzono sprawnie i bez rozgłosu.
Najważniejsze jest to, że porzucony kuter nie stanowi już zagrożenia. Nadal jednak pozostają pytania o okoliczności porzucenia jednostki oraz odpowiedzialność za jej wcześniejsze, potencjalnie niebezpieczne uszkodzenia. Na ten moment nie ma informacji, czy sprawa została formalnie wyjaśniona, kto i dlaczego doprowadził do zatopienia kutra.
Jedno jest pewne - tajemnicza jednostka, która przez długi czas była problemem w Basenie Północnym, została po cichu usunięta z wody.



















A kto zapłaci za utylizację gdyż tam jest dużo materiałów niebezpiecznych dla otoczenia choćby resztki farby antyporostowej czy smary o paliwie nie wspomnę. Nas ścigają grożąc ogromnymi karami za elektronikę w śmieciach a tu jest jej mnóstwo i w ogóle za wszystko co nie nadaje się do normalnej utylizacji a tu cały wrak to śmieć
A gdzie są kilbloki podpory i inne zabezpieczenia. Teraz wyremontuje się zróbcie papiery na pływanie zapłacicie Niemcowi że był łaskawy oddać jednostkę historyczną gdyż nagle Niemiec wyciągnie z szuflady tej jednostki te papiery i czekajcie na następne jednostki. Przecież ten teren to stocznia remontowa i być może tą jednostką powstała i była wielokrotnie tu gdzie zatopiono ją gdyż jest to ewidentne i nie trzeba być fachowcem aby to stwierdzić. Także teraz jak zbliża się do Naszego portu jachtowego lub nawet wód przybrzeżnych polskich coś co może spowodować takie kłopoty to jedynym wyjściem jest zakaz cumowania i odesłanie takich wraków na poprzednie miejce cumowania o ile nie jest to polskie terytorium. Ewentualnie jeśli armator wpłaci odpowiednią kaucję pokrywająca ew kłopoty. Na stoczni MSR był swego czasu duży kuter holenderski który pod koniec remontu po prostu uciekł nie płacąc za remont
Kto zapłaci za akcję wydobycia?
MIASTO POWINNO PRAWNIE PRZEJĄĆ TEGO ŚMIECIA. MOŻNA PRZECIEŻ TO WYREMONTOWAĆ I WOZIĆ TURYSTÓW NA LATARNIĘ. ZORGANIZOWAĆ JAKĄŚ FUNDACJĘ CZY STOWARZYSZENIE MIŁOŚNIKÓW REMONTOWANIA WRAKÓW.
nie kupie :)
Może by tak ustawić go na podporach i po relatywnie prostej przebudowie zrobić z niego knajpkę, np. , , Pod dziurawym kadłubem''?.
po cichu? Inne media miały nawet relacje na żywo. To, że redaktorzyna nie dostał info o wyciąganiu, nie znaczy, że to było po cichu.
Może właściciela obciążyć w końcu kosztami i niech zabiera padlinę do siebie.
spokojnie, po cichu, bez rozgłosu, za nasze pieniądze
Po czyjej stronie są koszty?
I problem z głowy :)
W koncu jesteśmy przyzwyczajeni, raz w Gdańsku podrzucona machina śmierci Schleswig-Holstein, a teraz ten z nazwą wypisaną na tyłku" Kehrwieder", niepokojąca nazwa, bo można ją przetlumaczyć" Powracacz" czyli" Upierdliwiec". No, upierdliwie moczyl sie na naszych wodach.
Urzędnicy wyciągli