Gdy przez ostatnie lata aleja lipowa szczecińskiego „Złotego szlaku” umierała na naszych oczach, służby odpowiedzialne za stan miejskiej zieleni nie potrafiły czy raczej nie chciały wskazać tego jednoznacznej przyczyny. Bo nie pył, hałas i stężenie spalin przyczyniały się do wymierania drzew - również w al. Niepodległości i Wyzwolenia, ul. Piłsudskiego, Mickiewicza, al. Piastów - w takim stopniu, co solanka.
- Zwłaszcza w okresie wczesnowiosennym, gdy solanka wraz ze śniegiem jest przez pługi przepychana pod pnie drzew - precyzuje dr Marcin Kubus z Katedry Dendrologii i Kształtowania Terenów Zieleni Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technicznego. - Dochodzi wówczas do mocnego zasolenia gleby, co u roślin wywoduje zjawisko suszy fizjologicznej.
Nie tylko tracą one zdolność pobierania wody z gleby, ale też ta „wysysa” z drzew i krzewów nawet te resztki, które w nich jeszcze są (osmoza).
- Breję błota pośniegowego rozbryzgują koła samochodów, sprawiając że drzewa są uszkadzane dodatkowo przez aerozol solny. Widać to szczególnie na lipach: nie pobudzają się do rozwoju. Uszkodzone pędy i pąki od strony ulicy zamierają - mówi dr M. Kubus.
Zimowym utrzymaniem miasta zajmują się: Remondis i MPO. Posypują ulice mieszanką: 3 porcje piasku na 1 soli. Proporcja się zmienia - jak informuje Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego - w sąsiedztwie parków: 1 (sól) do 9 (piasek). Natomiast podczas gołoledzi, przy wietrznej pogodzie, stosuje się solankę o stężeniu 25 proc.
- Kto sprawdza te proporcje? Miasto powinno zrezygnować z solanki, bo jest ona zabójcza - twierdzi Wiktoria Jeremicz z przyprezydenckiego społecznego zespołu ds. ochrony terenów zieleni miejskiej.
Mamy do czynienia z klasycznym konfliktem współczesności: technika kontra natura? Niekoniecznie. Raczej z technologicznym zacofaniem i... rozrzutnością.
- Na Zachodzie soli do udrożniania dróg się nie stosuje. Tam korzystają z nowszych technologii. Gdy przyjeżdżają do nas Niemcy, komentują: Polska musi być bardzo bogatym krajem, skoro stać ją na posypywanie dróg solą - komentuje dr Marcin Kubus.
To ironia. Bo nie o samą wartość soli chodzi, ale o koszty, jakie jej stosowanie pociąga. Sól niszczy nie tylko buty, samochody (od ogumienia po karoserię), nawierzchnie dróg, naturalny kamień w ich sąsiedztwie (np. piaskowiec na Wałach Chrobrego), ale przede wszystkim właśnie zieleń. Tylko na jej rewitalizację Szczecin musi potem wydawać setki tysięcy złotych.
Arleta Nalewajko