Szop pracz to nie sympatyczny bohater z kreskówki. To inwazyjny drapieżnik, którego obecność na terenie Polski staje się jednym z najpoważniejszych współczesnych wyzwań przyrodniczych i sanitarnych. W samym tylko okręgu zielonogórskim w ciągu trzech ostatnich sezonów łowieckich odstrzelono aż 7 652 szopy pracze, w Gorzowie Wlkp. ponad 3000 osobników. To dane, które nie pozostawiają złudzeń: Polska zachodnia została zalana przez ten niekontrolowany biologiczny najazd.
Szop pracz – słodki futrzak z Instagrama czy biologiczna bomba z opóźnionym zapłonem? Naukowcy, przyrodnicy i myśliwi biją na alarm: ten sympatycznie wyglądający ssak to nie ofiara, a bezlitosny drapieżca z listy najbardziej niebezpiecznych gatunków inwazyjnych w Europie!
W sieci ruszyła zbiórka na „ratowanie” szopów praczy w Polsce (https://zrzutka.pl/8cjxw8). Tymczasem eksperci przestrzegają: to nie ratunek, to sabotaż ochrony przyrody!
FAKTY SĄ BEZLITOSNE
Szop pracz (Procyon lotor):
• nie jest gatunkiem rodzimym – został sprowadzony do Europy w latach 30. XX w. jako egzotyczne zwierzę futerkowe,
• rozmnaża się błyskawicznie – jedna samica może wydać na świat sześć młodych rocznie, a populacja może podwajać się co dwa lata,
• nie ma naturalnych wrogów w Polsce, co pozwala mu ekspansywnie zdobywać kolejne tereny.
Dziś występuje niemal w całym kraju, a jego ślady rejestrują m.in. parki narodowe i obszary Natura 2000. W Niemczech populacja przekroczyła blisko 1,5 mln osobników i wymknęła się spod kontroli.
Czy Polska powtórzy ten scenariusz?
ZAGROŻENIE DLA RODZIMEJ FAUNY
Szop pracz poluje nocą i wyjada ptaki gnieżdżące się na drzewach, w dziuplach, budkach i zaroślach. Szczególnie zagrożone są rzadkie i chronione gatunki: ptaki drapieżne, brodzące, śpiewające i wszystkie inne.
W Niemczech w niektórych regionach jego obecność doprowadziła do spadku liczby ptaków leśnych o ponad 50%. W Polsce skutki mogą być równie dramatyczne.
Największe zagęszczenia szopa pracza odnotowano w sąsiedztwie obszarów Natura 2000, takich jak Ujście Warty, Puszcza Notecka, Dolina Odry, Torfowisko Chłopiny, Jeziora Pszczewskie. W jednym tylko obwodzie łowieckim zlokalizowano 178 osobników na obszarze 150 ha lasu – to wartość skrajnie alarmująca. – podaje łowczy okręgowy z Zielonej Góry Jacek Banaszek.
ZAGROŻENIE DLA CZŁOWIEKA
Szop pracz to nie tylko zagrożenie ekologiczne – to również realne ryzyko sanitarne i epidemiologiczne:
• Baylisascaris procyonis – pasożyt, który może powodować ślepotę, uszkodzenia mózgu, a nawet śmierć u ludzi (zakażenie przez kontakt z odchodami),
• wścieklizna – Europa notuje już przypadki u szopów,
• leptospiroza, nosówka, salmonelloza – niebezpieczne dla ludzi i zwierząt domowych.
„Zagrożone są miejsca rekreacji – piaskownice, lasy, brzegi rzek – gdzie odchody szopów mogą zanieczyścić środowisko. Dzieci i osoby z obniżoną odpornością są szczególnie narażone.” – mówi
dr inż. Małgorzata Krokowska-Paluszak z UWM w Olsztynie.
MILIONY STRAT I BEZPRAWNE ZBIÓRKI
W Niemczech koszty kontroli populacji szopa sięgają milionów euro rocznie. W Polsce już teraz w niektórych województwach wydaje się setki tysięcy złotych rocznie na walkę z tym gatunkiem.
Tymczasem akcje takie jak zbiórka na ratowanie szopów to przykład bambinizmu – emocjonalnej naiwności, która zagraża realnej ochronie przyrody. Przedstawianie szopa pracza jako „ofiary” to świadome sianie dezinformacji, która może mieć poważne konsekwencje dla przyrody, zdrowia i bezpieczeństwa ludzi. – mówi dr inż. Bartosz Krąkowski z Komisji Naukowej Naczelnej Rady Łowieckiej.
Polski Związek Łowiecki mówi jasno:
- Nie dla romantyzowania szopa pracza.
- Tak dla faktów naukowych i ochrony przyrody.
- Tak dla skutecznego ograniczania populacji.
Tobiasz Szczesnowski, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego