Dr Józef Pluciński • Sobota [14.02.2009, 08:12:01] • Świnoujście
Walentynkowe opowiadanie

Matthew-Dinkel(fot. istockphoto.com
)
Przez kilka ostatnich tygodni, dostarczałem czytelnikom trudnych, ponurych wręcz tematów, związanych z historią miasta, czas sobie płynął i tak stanęliśmy oko w oko z nowym narodowym świętem czyli z Walentynkami. Wypada zatem zmienić tematykę na bardziej przystającą do owej okazji. A sprawa nie jest taka łatwa bowiem historykowi zncznie łatwiej przychodzi opisywanie kataklizmów, wojen i wszelakich innych dopustów bożych, niż uczuciowych subtelności damsko-męskich. Ale czegoż to nie robi się na społeczne zamówienie. Jak się dobrze poszuka, coś stosownego na tę okazje w dziejach Świnoujścia też się znajdzie. Dedykuję tę prawdziwą opowieść wszystkim zakochanym współmieszkańcom i tym, których to przeżycie jeszcze czeka.
Na zachodnich obrzeżach niegdysiejszego Świnoujścia, tam gdzie obecnie przebiega ulica Lutycka, znajdował się skromny dom z pięterkiem, nazywany powszechnie „Domem na hipotece”. Jak uzyskał on tę, przyznać trzeba, dziwaczną nazwę, opowiada ta historia.
Działo się to przed około 140 laty, kiedy nie było jeszcze dzisiejszego Kanału Piastowskiego, ani też kuracyjnej dzielnicy nadmorskiej. W owym to czasie , w domu tym zamieszkiwała śliczna dziewczyna imieniem Maria, ze swoja matką, wcześnie, bo w 1872 r. owdowiałą żoną marynarza. Nic dziwnego, że dziewczyna, również poznała i pokochała młodego marynarza imieniem Karol. Młodzi byli, jak to się mawiało „po słowie”, gdy to Karol na pokładzie wielkiego żaglowca, udał się w daleki rejs do Indii. Tak jak i wielu dzisiejszych młodych świnoujścian, chciał się w rejsie dorobić, by po powrocie, poślubić swoją wybrankę i zapewnić jej godziwe życie.

Na pokładzie wielkiego żaglowca popłynąl Karol w świat daleki…(fot. Archiwum
)
I tak popłynął Karol w daleki świat, a Maria, jak to w zwyczaju dziewczyn marynarzy jest, czekała. Czekała wiele, wiele miesięcy, aż minęło ponad dwa lata. O statku i jego załodze, nie dochodziły żadne wieści. Tak to było wówczas, kiedy telekomunikacji satelitarnej nie było a usługi pocztowe też nie na całym świecie były znane. W domu Marii, ale i w jej sercu, zagościł smutek i zwątpienie. Coraz też częściej zjawiał się w jej domu młody, ale stateczny, z zamożnej świnoujskiej rodziny się wywodzący, sternik imieniem Walter. Tenże, oczu od smutnej Marii oderwać nie mógł i w zamian za uśmiech, starał się spełniać każde jej życzenie. Wierna aliści swej pierwszej miłości dziewczyna, początkowo odrzucała zabiegi nowego adoratora, ufna w łaskawość losu. Ale jak to powiadają kropla drąży kamień. Stopniowo przyzwyczajała się Maria do opiekuńczej obecności sternika Waltera i powoli, powoli godziła się z utratą wielkiej młodzieńczej miłości. Poszło to tym łatwiej, że jej matka, chcąca oszczędzić córce staropanieństwa i doczekać wnuków, usilnie namawiała ją do przyjęcia okazywanych przez wielbiciela względów. No i stało się. Dziewczyna wyraziła wreszcie zgodę na to, by być narzeczoną sternika Waltera, a u miejscowego pastora Steinbrücka, z parafii Chrystusa Króla ustalono termin ślubu na listopad.

A Maria czekała i czekała …(fot. Archiwum
)
Szybko płynął czas, poświęcony przygotowaniom do uroczystości weselnych. Krewni i przyjaciele, głownie narzeczonego, otrzymali już zaproszenia i zakupili prezenty. Na dni kilka przed terminem, przygotowania weszły w fazę ostateczną. Nałowiono szczupaków, węgorzy sandaczy i certy, pieczono drób i inne smakołyki. Miało to wszak być, prawdziwe, pomorskie wesele. Pochlipując w skrytości, również Maria przygotowywała z matką, swą narzeczeńska wyprawę i weselny strój.
Bardzo wczesnym, niedzielnym rankiem w dniu ślubu, na redzie świnoujskiego portu, pojawił się żaglowiec, ze śladami długiej, ciężkiej podróży. To był statek Karola i on na jego pokładzie. Wkrótce też, do burty dobił pilot, który gdy rozpoznał spóźnionego oblubieńca, zakrzyknął do niego: „Witaj Karolu! Maria bierze dzisiaj ślub !„ Jak przyjął to stęskniony marynarz, opisywać nie będziemy. On przecież, do końca ufał swej dziewczynie.

Przy nabrzeżu portowym zacumował statek Karola(fot. Sławomir Ryfczyński
)
Gdy tylko statek przycumował do nabrzeża, w okolicy dzisiejszej ulicy Marynarzy, Karol ubrany w swój najlepszy przyodziewek, pognał do domu umiłowanej. Widoczne już z daleka girlandy z gałęzi świerkowych, nad wejściem do domu, radosny gwar zeń dochodzący, dawały świadectwo temu, że pilot faktycznie mówił prawdę. Aliści los, w tym miejscu, uśmiechnął się do żeglarza. Narzeczeni nie zostali jeszcze sobie poślubieni. Dopiero co, zasiedli wszyscy do weselnego śniadania, poprzedzającego właściwą ceremonię.
Wszedł zatem do weselnego domu Karol i ujrzał za bogato zastawionym stołem, tłum gości i swoją Marię, śliczną jak z obrazka, w ślubnym stroju, ale u boku innego mężczyzny. Niedoszła małżonka sternika, rzeczona Maria, w wychudzonym, ogorzałym przybyszu, oczami duszy, rozpoznała swego zaginionego lubego. Nie bacząc na nic i na nikogo, przez zastawiony stół, skoczyła w ramiona Karola, swego pierwszego narzeczonego. Nie pomogły oburzone okrzyki porzuconego pana młodego, rodziny i gości. Nie było już takiej siły, która młodych zdołałaby oderwać od siebie.

fot. Dr Józef Pluciński
Oczywiście, ślubu już tego dnia nie było. Inny ślub, tym razem już Marii i Karola, nastąpił wkrótce. A potem zaś przyszła proza życia. Odrzucony, niedoszły małżonek Walter, zażyczył sobie wyrównania poniesionych szkód materialnych, jakie w tej przygodzie poniósł. Zmarnowane jadło, napoje i inne wydatki, oszacował na 300 talarów, sumkę w owych czasach całkiem znaczącą. Aby dług ów spłacić, zaciagnęli młodzi małżonkowie pożyczkę pod zastaw hipoteczny swojego domu. Stąd jego nazwa.Domu tego już nie ma. A młodzi ? Z całą pewnością żyli długo i szczęśliwie.

I żyli długo i szczęśliwie.(fot. Archiwum
)
źródło: www.iswinoujscie.pl
Piękna fota i temat:)
sa takia same to jeden tylko odbicie
Te łabędzie są takie piękne, a świadomość, że całe życie sobie wierne dech zapiera.
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
Walentynkowe opowiadanie piękne, bardzo dziekuję.
17:26 ty mądralo" jak sie was czyta to mnie wstyd" poza tym wyraz" korzystać" jak ciulu napisałeś? kiedy mialeś słownik ortograficzny w ręku?
ludzie gdzie wy konczyliscie szkole? i jaka jak sie was czyta to mnie wsyd bo ludzie mysla, ze w swinoujsciu mieszkaja sami analfabeci. jak juz chcecie cos pisac to siegnijcie po slownik ortograficzny, jezeli umiecie sie nim p[oslugiwac, a jak nie potraficie nawet ze slownika kozystac to poproscie rodzicow, moze oni cos potrafia.
ludzie gdzie konczyliscie szkoly?do jasnej cholery jak sie czyta co wy piszecie, to mam wrazenie , ze zaden z was nie chodzil do normalnej szkoly a moze zanim zaczniecie cos pisac wewzcie slownik ortograficzny do reki.
Życzenia : Najszczersze życzenia w dniu tak pięknym i wspaniałym życzę tobie sercem całym. Jak najwięcej uśmiechu na twej twarzy, aby smutek i cierpienie jakiekolwiek przygnębienie omijały cię z daleka …. Abyś zawsze była zdrów jak ryba, aby twoje marzenia się spełniły … Kocham cię...Malwina
34-letniego Pawła M., mieszkańca Pyrzyc w woj. zachodniopomorskim, poszukiwanego przez polskie i holenderskie organy ścigania, zatrzymali dziś rano (13 lutego 2009 roku) funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej z Placówki SG w Świnoujściu.
I tak popłynął Karol w daleki świat, a Maria, jak to w zwyczaju dziewczyn marynarzy jest, czekała. Czekała wiele, wiele miesięcy, aż minęło ponad dwa lata. O statku i jego załodze, nie dochodziły żadne wieści. Tak to było wówczas, kiedy telekomunikacji satelitarnej nie było a usługi pocztowe też nie na całym świecie były znane. W domu Marii, ale i w jej sercu, zagościł smutek i zwątpienie. Coraz też częściej zjawiał się w jej domu młody, ale stateczny, z zamożnej świnoujskiej rodziny się wywodzący, sternik imieniem Walter. Tenże, oczu od smutnej Marii oderwać nie mógł i w zamian za uśmiech, starał się spełniać każde jej życzenie. Wierna aliści swej pierwszej miłości dziewczyna, początkowo odrzucała zabiegi nowego adoratora, ufna w łaskawość losu. Ale jak to powiadają kropla drąży kamień. Stopniowo przyzwyczajała się Maria do opiekuńczej obecności sternika Waltera i powoli, powoli godziła się z utratą wielkiej młodzieńczej miłości. Poszło to tym łatwiej, że jej matka, chcąca oszczędzić córce staropanieństwa i doczekać wnuków, usilnie namawiała ją do przyjęcia okazywanych przez wielbiciela względów. No i stało się. Dziewczyna wyraziła wreszcie zgodę na to, by być narzeczoną sternika Waltera, a u miejscowego pastora Steinbrücka, z parafii Chrystusa Króla ustalono termin ślubu na listopad.
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
dziękuję Panie Józefie za kolejną fajną opowieść
wywalcie tego psychola z 15.25... :/
Padłeś ofiarą pewnego mechanizmu, który od wieków jest stosowany z wielkimi sukcesami w Polsce. Polega on na wiedzy co jest w danym momencie modne, trendy - czyli pożądane i co jest niemodne. Co jest w Polsce trendy a co jest żałosne, niemodne? Trendy jest elegancja, ładne garnitury, wysublimowana uroda, stonowany aksamitny głosik (siła spokoju i pewności), dobry gust, bogactwo i smak wyższych sfer, kultura, salony, najlepsze marki. Niemodne jest natomiast tzw." wieśniactwo", `dresiki', zaciąganie w mowie, miejsca w postaci remizy strażackiej, tipsy, stodoła, widok pola, krówek. A więc mamy jakiś rząd czyli jak przez ostatnie 19 lat mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą w białych rękawiczkach, (wyjąwszy okres rządów PIS) która pasożytuje na kraju i mówiąc nieładnie, po prostu kradnie tworząc prawo które może wykorzystywać i naginać a ukradzione pieniądze rozdaje swoim członkom. I teraz zaczyna się wojna psychologiczna - zestawia się na zasadzie skojarzeń - złodziej przewalający grube pieniądze
achhhhhh.jakie piękne opowiadanie.pozdrawiam autora:-))
Ciekawa historia, ladnie opisana.Pozdrowienia dla autora.
:) dziękuję za opowieść miłą panie doktorze
ADm. dzieki. .bardzo mnię się opowiesć podobała...a do 39..jak już chcesz opowiadać kretyńskie kawały..to przynajmniej naucz się pisać poprawnie po polsku!!na miejscu ad. bym Cię skasowała..bo to totalna zenuła takie byki robić
Skąd się wziął ten kretyn (Sobota [14.02.2009, 10:39] • [IP: 217.97.199.**]) Czy logopeda dzisiaj przyjmuje?
fajna opowieść
A prawda jest taka: • Sobota [14.02.2009, 10:39] • [IP: 217.97.199.**]...następny nawiedzony.
ZE dobre chlopaki idom do paki a nie do strarzy granicznej. Jest taki znany dowcip: Hej ludzie i ludziska, smigajcie do krainy wiecznosc A wtem Bug z progu wstaje i zapytuje: -A wy co za jedni?? - My klawisze biedni -A to Wy k***** je***** co nic nie robicie, tylko cale zycie wiezniow we wiezieniu wiezicie. -Hej, diably zwiazac ich w kupe, niech jeden drugiego wy**** w d... -A Ty co za jedna? -Ja zakonnica biedna! -To Ty co nic nie robilas tylko cale zycie pacholkow bralas -A Wy co za jedni? -My zlodzieje biedni! -A ty wy biedaki, co nic robicie, tylko cale zycie we wiezieniu siedzicie. -HEJ PIOTRZE OTWUSZ BRAMY NIEBA TAKIH LUDZI NAM POTSZEBA!!
Do 199 * masz problem??