Czytelnikowski stolik ani nie był jedynym, ani tym bardziej pierwszym stolikiem literackim bądź artystycznym czy w ogóle towarzyskim – jak zwał, tak zwał – w dziejach polskich kawiarni. Być może siłę kawiarni Czytelnika stanowiła zachowana tam równowaga między polityką a kulturą. Główne Osoby: Autor, Krytyk, Senator, Redaktorka i – najważniejszy z nich – Wielki Aktor na scenie i przy stoliku. Wszyscy wybitni. Kiedy umarł Gustaw Holoubek, przy stoliku też wszystko umarło. Oto najlepszy przykład roli jednostki w historii (nawet w historii stolika). Fenomen tej kawiarni tkwi w tym, że nie zasłynęła z rewelacyjnej kawy czy firmowego ciasta, ale została unieśmiertelniona dzięki swoistej arytmetyce, bo gdyby pozbierać nazwiska wszystkich, którzy przez te cztery dekady tutaj przesiadywali, powstałby indeks ludzi, bez których polska kultura nie mogłaby istnieć. To setki, jeśli nie więcej, wyjątkowych nazwisk.
Natomiast w drugiej książce Jarosław Molenda zabiera nas do najciekawszych regionów Grecji kontynentalnej i wyspiarskiej. Jego wybory czasami wydają się nieoczywiste, a nawet zaskakujące, gdy trafiamy do miejsc położonych z dala od typowych tras. Ten owładnięty nieuleczalną „grekozą” wyznawca Herbertowskiego flaneryzmu osobiście przemierzył wiele różnorodnych regionów, by poznać smak tej prawdziwej Hellady: magicznych miasteczek, klimatycznych knajpek, bazarów, winnic, cerkwi, muzeów i plaż. A wszystko w tempie „siga, siga”… Z tej książki poznasz przepis na najstarszy sernik świata, dowiesz się, że Kolumb urodził się na Chios a nie w Genui, z czym się je, a raczej pije kumkwat, gdzie pracuje ostatni Mohikanin greckiego piekarnictwa, poznasz historię najstarszego laptopa świata oraz dowiesz się, co wspólnego ma ouzo z miłością lesbijską, jak smakuje kandyzowana wełna owcza albo deser, jakim w filmie „Opowieści z Narni” Biała Czarownica zwabiła Edmunda…
Materiały prasowe wydawców
Nadaje się do redakcji. Pisze bzdury z taką zapalczywością jak tu powstają artykuly
A czy nasz świnoujski Kraszewski bywał przy stoliku w Czytelniku bądź wędrował po Helladzie. Ale widać, że koniecznie chce przekroczyć pułap ustanowiony Józefa Ignacego Kraszewskiego (tego prawdziwego).
Idzie na rekord Guinnessa jak chodzi o ilość.Co do jakości to może startować w rywalizacji o tzw.wrocławską Dynię
Czytałem jedną, generalnie wyglada to jak słaby licencjat
Gbur i prostak bez żadnych uczuć wyższych. Lepiej żeby klepał w klawiaturę niż wychodził do ludzi.
Nie nazywałbym Go pisarzem.
pisanie w takim tempie ksiazek swiaczy tylko ze z pisarzem cos nie tak
mnie to lotto...
bez sensu
A ja na to WUJ albo CIOCIA