- Przypominam, że Nord Stream 2 nie został oddany do użytku aż do chwili obecnej z powodu opóźnień w realizacji na etapie uzyskiwania pozwoleń na budowę, uzgodnień środowiskowych i innych tego typu formalności. Mam satysfakcję, że w tym procesie miałem swój skromny udział – mówi marszałek Olgierd Geblewicz.
Przypomnijmy: w 2017 roku strona niemiecka wystąpiła do Urzędu Marszałkowskiego o uzgodnienie w zakresie EUGAL, jako kontynuacji planowanego poszerzenia gazociągu Nord Stream 2, która miała przebiegać od Bałtyku aż do niemiecko-czeskiej granicy w Saksonii. Gazociąg na krótkim odcinku zbliżał się na odległość 1 km od granicy z Polską w pobliżu Cedyni. Marszałek Olgierd Geblewicz zwrócił się wówczas do wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz do Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego o koordynację współpracy transgranicznej ze stroną niemiecką w zakresie planowania przestrzennego zgodnego z polską racją stanu.
Jednocześnie Olgierd Geblewicz z inicjatywy własnej i zgodnie z prośbą PGNiG podjął działania mające na celu opóźnienie inwestycji poprzez przeprowadzenie szerokich konsultacji z władzami regionalnymi i lokalnymi krajów nadbałtyckich, dotyczących procedur związanych z budową gazociągu. W Komitecie Regionów powstała specjalna intergrupa, składająca się z przedstawicieli czterech państw. W toku jej prac przeprowadzona została analiza wpływu inwestycji na lokalne społeczności, w szczególności ze względu na rybołówstwo, turystykę i ekologię (na dnie Bałtyku w okolicach Bornholmu znajduje się broń chemiczna). Monitorowana była także kwestia awarii jednego z okrętów skutkującej zanieczyszczeniem środowiska podczas budowy gazociągu.
Wszystkie materiały były na bieżąco kierowane do Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, gdzie trwały prace nad nowymi regulacjami dotyczącymi objęcia inwestycji legislacją unijną, co ostatecznie stało się faktem. Jednocześnie wszelkie informacje na ten temat przekazywano stronie duńskiej i niemieckiej, które były władne w zakresie wydawania pozwoleń na budowę. W tamtym czasie Olgierd Geblewicz bardzo blisko współpracował między innymi z Komisją ds. Energii (IPRE), której przewodniczył wówczas premier Jerzy Buzek.
– O ile strona niemiecka nie uwzględniła naszych postulatów, o tyle Duńczycy bardzo dogłębnie rozpatrywali aspekty związane z realizacją inwestycji i zastrzeżenia sygnalizowane przez intergrupę. W efekcie pojawiły się znaczące opóźnienia w wydawaniu pozwoleń na budowę na odcinku biegnącym przez wody terytorialne Danii – tłumaczy Olgierd Geblewicz. – Cieszę się, że ta praca ostatecznie przyczyniła się do opóźnień, a co za tym idzie – obecnego wstrzymania budowy Nord Stream 2. Z tym większym zażenowaniem obserwuję wyczyny pracowników tzw. mediów publicznych oraz tych bezpośrednio finansowanych i związanych z PiS, którzy chcą na siłę zrobić ze mnie „zwolennika” tej inwestycji.
Tym bardziej, że te same media - w czasach, gdy były rzetelniejsze - niejednokrotnie informowały o prowadzonych przez mnie pracach. Wczoraj podczas briefingu pytany o to przez pracownika Radia Szczecin mówiłem o tych faktach, ale nie znalazło to odzwierciedlenia w materiale wyemitowanym na antenie stacji.
Biuro Prasowe
Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego