Na sali obrad poważne dysputy i kąśliwe uwagi (bo przecież elektorat ogląda sesję a wybory tuż tuż) dotyczące istotnych (a niekiedy zupełnie błahych, ale jak można się trochę „lansować” przed kamerami, to czemu nie?) spraw miasta. A na korytarzu, w przerwach, szeptem po sali, w palarni, pewno nawet i w toalecie (choć tego nie sprawdzaliśmy) – wszystkich droczył jeden temat. Co się stało Januszowi Żmurkiewiczowi, że ma okrutnego strupa na środku nosa?
I nas ten temat zastanowił. I nie dał się skupić na owych poważnych i istotnych (a często idiotycznych) polemikach. Zaczęliśmy nawet – z troski o władarza miasta (no i bohatera wielu naszych publikacji) – zastanawiać się czy aby prezydent nie powinien mieć osobistej ochrony?
Straż miejska jest, ale ma pełne ręce roboty. Zwłaszcza, że jest ich tylko czworo. Urzędnicy też się ledwie wyrabiają z robotą. Na to przynajmniej wskazują czasem wyniki ich pracy. Ale gdyby tak nająć ze dwóch bodyguardów?
Przystojne, dobrze zbudowane chłopaki. Ileż to problemów by rozwiązało, panie Prezydencie… Proszę się nad tym poważnie zastanowić.
Mogliby (delikatnie) przyciągać inwestorów do miasta. Czasem (też delikatnie) tłumaczyć petentom, że prezydent jest akurat zajęty. No i przecież też radnym opozycji (delikatnie oczywiście) perswadować poprawną strategię polityczną. A z dziennikarzami, jaki miałby Pan spokój?
w morde dostał od zdesperowanych młodych:)
Może cos z betoniarki wyskoczylo i go uderzylo. Bolało??