W piątek 3 sierpnia do komisu przyszedł mężczyzna zainteresowany kupnem Skody Superb rocznik 2009, wycenionej na około 30 tysięcy zł. Pracownik komisu dał mu kluczyki oraz samochód w celu odbycia jazdy próbnej. I w tym momencie pożegnał się z autem. Niedoszły nabywca odjechał i ślad po nim zaginął.
W dzień feralnej próbnej jazdy, późnym popołudniem, wszczęto poszukiwania. Zostały sprawdzone zarośla i pobocza wzdłuż ulicy Karsiborskiej, aż do przeprawy promowej. I nic! Samochód jakby zapadł się pod ziemię. Jest to rzadkość, takie kradzieże na wyspie nie należą do prostych, a jednak.
Czym może się tłumaczyć aktualny "posiadacz" Skody Superb? - dostał kluczyki...
A przy okazji, kto poniesie koszty jeżeli taki" potencjalny" kupujący rozbije auto ?, przeciez koszty remontu trzeba bedzie ponieść, a pieniądze odzyska sie tylko na drodze sądowej, bo kto zagwarantuje że taki gośc nie przyszedł sobie pojeżdzić, a i inne pytanie przy okazji, który komis pyta o prawo jazdy ? przed jazdą próbną, przeciez w razie wypadku to komis poniesie cała odpowiedzialność za wyrządzone szkody przez nie uprawnionego" kierowce" a do tego dostanie mandat za udostępnienie samochodu osobie bez uprawnień.Uważam wiec że jeżeli ktos chce rzeczywiście kupić auto, to powinien wpłacić kasę jako zabezpieczenie, w innym przypadku może odbyc jazdę próbną ale na fotelu pasażera. NO ALE KASA NAJWAŻNIEJSZA !!
Hahaha bez żadnego dokumentu dostał auto? No to trafili na siebie 😉. Znajdzie się...
dlaczego pracownik komisu nie jeździ z zainteresowanymi kupnem? w komisach nie ma kolejek do takich jazd, to nie świeże bułeczki; taki system sprzedaży zachęca do prób kradzieży, jak widać skutecznych; ludziom niestety, ufać nie można
Typowy Polak.
Tak dla informacji, to ile aktualnie jest kradzionych aut w tym mieście?