Atrakcyjne lokalizacje na Wzgórzach Dylewskich koło Ostródy na sprzedaż. 26 działek z siedliskami, dookoła Mazurski Park Krajobrazowy, a obok nowoczesny hotel SPA. Nie, to nie oferta lokalnego biura nieruchomości, ale nowy biznes właścicieli największej polskiej firmy kosmetycznej - Dr Irena Eris. Nie porzucając podstawowej działalności, chcą teraz zarabiać na hotelarstwie i sprzedaży ziemi.
W nieruchomości inwestują dziś niemal wszyscy, swoje nadwyżki finansowe lokują w nich przedsiębiorcy (patrz "Forbes" nr 06/06).
Dla Orfingerów nie jest to jednak wyłącznie intratna dywersyfikacja działalności. To także działania budujące wartość i prestiż kosmetycznej marki, na którą od dawna ma chrapkę wiele zagranicznych koncernów. Orfingerowie celowo nie planują sprzedawać jej już teraz. Bo za kilka lat, gdy pod szyldem Dr Irena Eris będzie kilkaset produktów, kilkadziesiąt gabinetów kosmetycznych i pięć hoteli SPA, wartość transakcji może zabezpieczyć materialnie rodzinę na kilka następnych pokoleń.
Na razie nowy zastrzyk gotówki ma dać ziemia - ponad 200 ha, które Henryk Orfinger kupił w 2001 roku. Podzielił je na 26 działek z siedliskami (od 6 tys. do 44 tys. mkw.) i będzie je sprzedawał, w zależności od wielkości i atrakcyjności terenu, w cenie od 80 do 320 tys. złotych. Szef Erisu chce dwukrotnie pomnożyć zainwestowaną kwotę i zarobić ok. 2 mln złotych. Choć teren położony jest zaledwie 200 km od Warszawy, Gdańska czy Olsztyna, Orfinger nie liczy, że szybko sprzeda swoje włości.
- Chętni owszem się znajdą, będą przyjeżdżać, oglądać, wybrzydzać, ale tak szybko nie kupią, bo mamy jeden warunek: muszą postawić domki w dawnym mazurskim stylu - mówi Orfinger. Szef Erisu chce bowiem odtworzyć spaloną w czasie wojny miejscowość o nazwie Wysoka Wieś. Szacuje, że koszt każdego stumetrowego domu z budynkiem gospodarczym wyniesie około pół miliona złotych. Właściciele działek mogą zaprojektować i zbudować wille we własnym zakresie. Jeśli nie znajdą wykonawców, ich rolę przejmie nowa spółka Orfingerów Hotele SPA Dr Irena Eris. Niezależnie od tego wsparcia firma zapewni przyszłym mieszkańcom wodę oraz prąd. Może świadczyć również usługi porządkowe, kulinarne, ogrodnicze.
Nabywców ma przyciągnąć położony tuż obok Hotel SPA, który Orfingerowie otworzyli wiosną tego roku. 97-pokojowy obiekt na Wzgórzach Dylewskich, w którym doba kosztuje ponad 400 zł, ma stajnię, 35 gabinetów kosmetycznych, kompleks basenowy i klub bilardowy. Takie wyposażenie i luksusowy budynek kosztowały firmę Dr Irena Eris aż 50 mln złotych. Henryk Orfinger, który bezpośrednio nadzoruje hotelarski biznes (żona skupia się na produktach i gabinetach kosmetycznych), znalazł sposób na finansowanie nieruchomościowych inwestycji - leasing. Od roku spłaca się uruchomiony 10 lat temu w Krynicy pierwszy hotel SPA Dr Irena Eris. Orfingerowie wyleasingowali go na 12 lat, a w zamian dostali kilkadziesiąt milionów złotych. Mogli za to wybudować obiekt na Mazurach. Nowe hotele, o których już myślą właściciele Erisu, będą finansowane w podobny sposób.
Orfingerowie zaczęli inwestować w hotelarstwo w 1997 r., kiedy ich firma po 14 latach od rozpoczęcia działalności właśnie wspięła się na szczyt, osiągając przychody na poziomie kilkudziesięciu milionów złotych. Dziś ma 103 mln zł przychodu, 14 mln zł zysku i jest liderem wśród polskich firm - wyprzedza łódzką Grupę Kolastyna (82 mln zł) i sopocką Ziaję (80 mln zł przychodu).
Działkę ze starym domem wczasowym w Krynicy Orfingerowie kupili od lokalnej agencji nieruchomości za 200 tys. złotych. Na jego miejscu, zaledwie w ciągu roku, stanął nowy obiekt z 48 pokojami i dwoma gabinetami kosmetycznymi. Za ten pośpiech musieli jednak zapłacić. Kuchnia, recepcja i pomieszczenia biurowe wymagały poważnych przeróbek. Pomimo niedoskonałości ten najdroższy hotel w Krynicy (doba w dwuosobowym pokoju od 380 do 440 zł) od razu zdobył klientów. Prowadząc umiejętnie działania wizerunkowe w mediach i środowiskach opiniotwórczych, Irena Eris wykreowała modę na tzw. weekendy i tygodnie SPA - kompleksowe programy odnowy biologicznej. To właśnie dzięki nim hotel w Krynicy ma stale 70-proc. obłożenie, a Orfingerowie musieli dziesięciokrotnie zwiększyć liczbę gabinetów kosmetycznych, z 2 do 20. Łączny koszt tej inwestycji wyniósł ok. 20 mln zł i zwrócił się po ośmiu latach. W zeszłym roku z Krynicy do kasy Orfingerów wpłynęło 2 mln zł zysku netto. I to był impuls, by uruchomić odrębną spółkę zajmującą się wyłącznie hotelarstwem - Hotele SPA Dr Irena Eris.
Zadecydowały o tym jednak nie tylko dobre perspektywy branży hotelarskiej, ale i stagnacja na rynku kosmetycznym. Rośnie on zaledwie o 2-3 proc. rocznie, a śmietankę spijają trzy międzynarodowe koncerny: Avon, L'Oréal i Beiersdorf (Nivea). Polskim firmom trudno z nimi konkurować, zwłaszcza że mało zamożni Polacy niechętnie wydają pieniądze na kosmetyki.
Ale Eris i tak radzi sobie nieźle.
- To najlepiej sprzedające się kosmetyki w naszej sieci, zawdzięczają to w dużej mierze swojej znanej marce - przekonuje Ilona Charkowska, dyrektor marketingu drogerii Super-Pharm.
Dziś markę Dr Irena Eris rozpoznaje ponad 90 proc. Polaków. Jej właściciele bardzo dbają o ten wynik, przeznaczając rocznie na marketing 20 proc. przychodów, tj. ok. 20 mln złotych. Ale to i tak kropla w morzu przy wydatkach na reklamy telewizyjne, których nie szczędzą zachodnie firmy. Tylko w 2005 r. L'Oréal wydał na reklamę w mediach ponad 217 mln zł, Beiersdorf 107 mln zł (dane: Expert Monitor).
Irena Orfinger buduje wizerunek marki własnymi metodami, m.in. stale zwiększając portfolio luksusowych, wysokomarżowych kosmetyków. Dziś stanowią one 30 proc., ale za kilka lat, kiedy, jak szacuje Henryk Orfinger, rynek się podniesie, będą stanowiły już ponad połowę oferty.
Zapał Ireny Orfinger i jej męża jest porównywalny do entuzjazmu, z jakim Anita Roddick tworzyła przed laty znaną dziś na całym świecie markę The Body Shop. Niedługo będzie zarządzał nią L'Oréal. Roddick zarobiła na sprzedaży swojej firmy 200 mln dolarów. Ile zarobią Orfingerowie?
www.forbes.pl
Wbrew krytykom, podejrzewającym jakieś przekręty, transakcja miasta z firmą Eris może być korzystna dla miasta. Z pewnością rada miasta i prezydent rozważali to, że duża transakcja z tak prestiżową firmą przyciągnie do miasta więcej poważnych inwestorów, więc lepiej żeby tu ulokowała swe kapitały, a nie w konkurencyjnym Kołobrzegu, Rewalu, Darłowie, czy Łebie...zatem, może dlatego przystali na korzystną dla obu stron formę dzierżawy, a nie sprzedaży gruntu...
stawka 10 gr za metr dotyczy dzierżawy gruntu na pewien okres, a nie sprzedaży ziemi, a to wielka różnica...nie znam innych warunków umowy...ale gmina nie musi na tym tracić...ona też powinna być elastyczna w interesach - sprzedaż, leasing, dzierżawa, to zależy od konkretnych warunków umowy, np. płatności, okresu karencji, rat, dodatkowych klauzul, np.w sprawie dróg dojazdowych, korzystania z mediów itd.
Ciekawe, że interesu na gruntach gminnych nie robi gmina tylko majątek na tym zbijaja Ofingerowie. Tak trudno ogłosic przetarg na podzielone geodezyjnie działki i kase zgarnąć dla miasta ? Logiczne chyba. Majątek komunalny nie jest do powiększania majątku jakis Ofingerów, jego sprzedaz ma służyc Mieszkańcom. Chcesz na budowe dróg brac kredyty a działki oddawac za 10 groszy od metra ?
Układy są wszędzie na świecie... Złodzieje! - tak krzyczą zwykle niedouczeni i leniwi nieudacznicy, albo populiści, którzy przegrali z kretesem wybory...Faktycznie, ten kto mądry i zaradny, ten się przebije i coś osiągnie...Oczywiście nie od razu, tylko musi pracować parę lat...Na Zachodzie całe pokolenia pracowały od lat na dobrobyt, ale tam naprawdę się tyra, a nie udaje i traci energię na ciągłe kłótnie, zawiść, podgryzanie tych, którym się udało...Nie wierzcie czarnej propagandzie, która obrzydza kraj, spójrzcie tam gdzie gminy rozwijają się wspaniale - Rewal, Dziwnów, Międzyzdroje, Kołobrzeg - bez awantur, zapiekłej nienawiści, zawiści, oskarżeń o mafię, albo na Czechy, Słowację, Litwę, Węgry, gdzie się też nie przelewa...ale tam nie plują na siebie jak tu...Jeżeli kolejny rząd obiecuje i oszukuje, to trzeba go zmienić, a nie „srać na kraj”… Trzeba zakładać młodzieżowe spółki, spółdzielnie, budowy mieszkań, dróg, hoteli, pensjonatów, ośrodków SPA…ale potrafimy razem tylko burzyć, ale nie budować.
Wielu madrych i zaradnych mlodych Polakow musi z Polski wyjechac bo chciaz robili by pod siebie i pracowicie pracowali by po 24 godziny na dobe to i tak niewiele by osiagneli.Taki to kraj.Od dawnych wiekow pojeba. y.A bogaca sie ci ktorzy nakradli podczas przemian ustrojowych, a teraz pomnazaja kapital.Ale to nie oni tak ciezko pracuja, na nich pracuje armia ludzi, ktorzy nie sa juz tak bogaci, chociaz moga byc madrzejsi, pracowitsi i zaradniejsi. Nie masz ukladow (mordo ty moja, i.t. p.) , wyzej. uja nie podskoczysz !.
Najelastyczniejszy interes zrobiła w Urzedzie Miasta w Świnoujściu. Juz kilka organów sie tym zajmuje.
Oto jak się robi interesy w tym - jak tu piszą kretyni" zasranym kraju", elastycznie, bo i kupno, i leasing, i dzierżawa. Świetnie wyczuwają koniunkturę, bo wbrew niedouczonym, naiwnym malkontentom, w naszym kraju rośnie bogactwo Polaków, ludzi zaradnych, operatywnych, pracowitych, a nie obibokow i wiecznych ujadaczy...
Gdzie indziej mogli kupic 200 ha ziemi z nadwyżek finansowych, a u nie stac ich było na przystapienie do przetargu i kupna 3 ha ? Widza kto rządzi miastem, więc złatwili bez przetargu po 10 groszy za metr, a kase lokuja dam, gdzie nie dostana nic darmo ? Dobrze, że umowa niewazna z mocy prawa.