To były chwile fascynujące. Któregoś razu pojawił się nowo przybyły z Gambii korysta, griot Buba Badjie Kuyateh. To spotkanie zaowocowało kilkoma innymi. Tu i ówdzie. Dni Kultury Afrykańskiej w Warszawie, jakiś folk festiwal w Sandomierzu, prywatne spotkanie majowe u Jacka Kleyffa. Poczuliśmy z Bubą jakąś więź mimo obcości. Nie znałem jego pieśni, ale i on nie znał niczego z moich stron, jednak ładunek emocjonalny podczas tych spotkań mówił: trzeba coś razem zagrać. Sam na sam. Kora i skrzypce, spotkanie dalekich światów. Muzyka nie zna granic. Dla mnie spotkanie z griotem grającym na korze (zachodnioafrykańskim instrumencie dworskim) było eureką. Umówiliśmy się, że się spotkamy w studio. Byłem przekonany, że takie spotkanie ma sens i wróży ciekawy rezultat. Wiosną wczesną 2016 roku doszło do spotkania w Studio Załuski. Siedząc pod mikrofonami uzbrojeni we własne umiejętności, wrażliwość muzyczną, talenty improwizatorskie, oceany dobrej woli – zamieniliśmy się w słuch. Action direct/akcja bezpośrednia to nic innego jak muzyka i m p r o w i z o w a n a.
Zastanawiałem się po udanej sesji, co z tym zrobić. Zaprezentowałem nagrania przyjaciołom, różnymi innym cywilom a w końcu wierchuszce Universal Music Polska, z którym to wydawnictwem łączą mnie przyjacielskie związki. Wszyscy byli na tak.
Griot to opowiadacz historii rodziny, plemienia. Kora to instrument strunowy szarpany. Strun 24. służy o p o w i e ś c i. Nasze nagrania to siedem opowieści i jedna staroafrykańska pieśń ludowa. Kiedy dochodzi do oficjalnego publikowania dzieła, trzeba nadać mu tytuł. „Stanisław SOYKA & Buba Badjie KUYATEH. ACTION DIRECT” to jedna z możliwości. „Siedem opowieści i stara pieśń” to druga możliwość.
Ta sesja w Studio Załuski, to dowód na to, że muzyka jest językiem uniwersalnym. W Cafe Baobab można porozumieć się po polsku, po angielsku, a i po francusku. Kiedy jednak „moi warszawscy Afrykanie” rozmawiają językiem wolof – porozumienie się urywa. Jesteśmy daleko od domu. Jednak jest język, który nas łączy przyciąga do siebie, jakoś cholernie zaciekawia. To jest m u z y k a. Ta płyta trwa niewiele ponad 50 minut. Bywa, że to dużo, za dużo. W tym jednak wypadku kończy się za szybko, czyli coś w rodzaju dużo za mało.
Na mnie ta muzyka działa kojąco i pobudzająco jednocześnie. Mam nadzieję, że i Was nie zdoła znudzić.”