Okazało się, że żaglowiec zatonął już w sobotę wieczorem, z jego wnętrza wydostawały się bąble powietrza oraz paliwo. Zaalarmowani strażacy postawili na wodzie bariery zapobiegające rozprzestrzenianiu się paliwa. Według informacji „Gazety” w zbiornikach było ok. 300 litrów. Publikacja wywołała spore zamieszanie w szczecińskiej marinie. Obecnie trwa ustalanie jak to się stało, że przez kilka godzin nikt nie zauważył zatonięcia jednostki. Down North to pechowa jednostka. To nie pierwsza poważna awaria tego żaglowca. W 2015 na Zatoce Pomorskiej, niedaleko Świnoujścia jednostka również spoczęła na dnie. W naszym archiwum zachowała się fotografia z tamtej dramatycznej nocy i akcji ratowników SAR.
Wówczas Down North płynął na Grenlandię, by uczcić 35 lat od zakończenia prac modernizacyjnych w polskiej stacji badawczej Hornsund na Spitsbergenie. Podczas tamtego wypadku zginął niepełnosprawny członek załogi - sportowiec i podróżnik Leszek Bohl. Po tamtym zdarzeniu żaglowiec powrócił jeszcze do służby. Nie wiadomo czy obecny wypadek nie oznacza jednak końca jego historii….
A może właściciel chce być w księdze Guinessa, jako najczęściej topiąca się jednostka?
Jano to najlepszy holownik bo ma super dzielną załogę.
Czy to ten sam żaglowiec co stał w PHŚ przy kei po podniesieniu z dna?
Ja na zdjęciu nie widzę, ani ratowników SAR, ani jednostki SAR, tylko holownik JANO, który holuje jednostkę po tym jak została podniesiona z dna... Pozdrowienia dla dzielnej załogi !!
no i tak właśnie się wyłudza odszkodowania dobrze kombinują
ja tu widzę samobójstwo...
To już się składa na" zespół downa". Pozostaje życzyć: Requiescat in pace".
Powinni go przerobić na mazut...