Na zdjęciu od naszej Czytelniczki wygląda to niewinnie. Na ulicy Karsiborskiej mężczyzna podzielił się swoim jedzeniem ze zwierzętami. Niestety nie są to żyjące na wolności psy czy koty. Ale dziki, chyba już nie do końca dzikie, skoro nie obawiają się człowieka.
Na dłuższą metę takie zachowania skutkują coraz śmielszym wchodzeniem dzików na tereny , gdzie przebywa człowiek. I kończy się to ucieczką na drzewo lub odganianiem watahy kijem. Takie przygody miało dwoje naszych Czytelników. Być może od nich również zwierzęta domagały się jedzenia. I było bardzo niebezpiecznie.
Gdy kiedyś przechadzałem się po obrzeżach willowej dzielnicy Gdyni, natknąłem się na takie stadko i ku mojemu zdumieniu zauważyłem, że 2 warchlaki, które do mnie podeszły i wyciągnęły ryje...uwaga...merdały ogonkami, jak psy. To mnie tak rozśmieszyło, że mimo nawet obecności 15 m dalej maciory, nie mogłem powstrzymać śmiechu.
Dziczyzna jako potrawa regionalna, surowiec na miejscu, dostępność" od racicy" - materiał do przemyślenia.
z karsiborskiej powinni wywiezc te dziki sa dwa stada po ok 15 sztuk (niech wybiegna pod auto...)
dziki w swinoujsciu podchodza juz do czlowieka od 20 lat i sie go nie boja
Facet bez wyobraźni, żenada, po co artykuł mu w nagrodę dawać. Szok
Ludzie nie posiadają wyobraźni. A potem są pretensje o to, że" dziki wychodzą na ulicę" i nie da się normalnie jeździć. Ciekawe dlaczego?
robicie fotki i co i co dalej, no przecież to jest super chore prawo chory facet