Jeszcze żaden artysta w Polsce nie opowiedział tak szczerze i dosadnie o swoich nałogach, życiowych zakrętach, bolesnych upadkach i wnioskach, jakie wyciągnął z tych doświadczeń. Fani Macieja Maleńczuka długo czekali na taką spowiedź.
– Czytelnicy reagują entuzjastycznie i wszyscy mówią, że to jest świetna książka. Jest w niej bardzo dużo dowcipu, dużo do śmiechu. Wspominam swoją młodość, której nie zamieniłbym na żadną inną. Takie było moje życie, być może nie było wszystko normalne, ale żadna cenzura nie ma prawa tego objąć – mówi Maciej Maleńczuk agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Zdaniem artysty używki są dla ludzi, ale trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć stop. Maleńczuk przyznaje, że spróbował w swoim życiu wszystkiego – była heroina, kokaina, LSD i duże dawki alkoholu.
– Mój sukces polega jednak na tym, że ja nigdy nie przedawkowywałem – podkreśla muzyk.
– Oczywiście po to się to robi, żeby sobie podnieść nastrój, a nie po to, żeby się wykańczać. I warto, żeby ludzie o tym pamiętali. Myślę, że tak naprawdę moralnym jest dopuszczanie do kaca, niemoralnym jest niedopuszczanie do kaca. Jeżeli było ci wesoło, to musi też ci być smutno. Drzewo ma koronę i korzenie, więc to wszystko jest dualizmem, i dlatego być może przetrwałem, bo do kaca dopuszczałem i potrafiłem tego kaca przetrwać, i każdemu tego życzę – mówi Maciej Maleńczuk.
Artysta opowiedział Barbarze Burdzy o różnych etapach w swoim życiu – począwszy od momentu, kiedy będąc małym chłopcem, palił papierosy i w wieku 7 lat pił pięćdziesionę, a skończywszy na szaleństwach narkotykowych.
– Moim zdaniem to jest jeden procent moich przygód. Także jeszcze wiele przed nami – dodaje Maciej Maleńczuk.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.