Wszystko zaczęło się 2012 r. Wtedy Marcin Pieczora postanowił wrócić do swojej największej pasji - tworzenia muzyki: - Przez kilkanaście lat robiłem to co w życiu lubię najbardziej. Tworzyłem… ale nie muzykę. Tworzyłem zespoły ludzkie, projekty, strategie... Czasochłonna kariera zawodowa zepchnęła gitarę na daleki plan. Ale zawsze obiecywałem jej wierność. Obiecywałem, że wrócę do niej i do muzyki. I choć wielu w to nie wierzyło, dziś do niej wracam. Pewnie nic by z tego nie wyszło gdyby Marcin na swojej muzycznej drodze nie spotkał Marka Dulewicza. Człowieka, który jako wszechstronny muzyk, gitarzysta i producent, dostrzegł w jego muzycznych szkicach potencjał i drapieżnymi aranżami przerodził je w pełni profesjonalne utwory. Z ich współpracy narodziły się kawałki godne wokalisty, który miał dopiero nadejść. Po kilkumiesięcznych poszukiwaniach wypatrzyli w „Must Be The Music” Pawła Łankiewicza: - Zadzwonił do mnie Marek z pytaniem, czy nie miałbym ochoty podziałać coś z ich muzyką. Kiedy otrzymałem propozycje dźwiękowe, nie zastanawiałem się nawet pół minuty. Muzyka od razu przypadła mi do gustu. Była melodyjna, z elementami dobrze brzmiącego new rocka, ze świetnie zrealizowanymi gitarami.
Już pierwsze wspólne nagrania pokazały dobitnie, że barwa głosu Pawła świetnie komponuję się z czekającymi na wokalistę aranżacjami. Po kilku kolejnych kreatywnych i błyskotliwych „frajdejach” było już wszystko oczywiste. Tej muzyki dłużej nie można
ukrywać przed światem!