Niestety okazuje się, że w ostatnim czasie zarządzający stocznią Fundusz Inwestycyjny Mars postanowił szukać oszczędności tym razem na pracownikach.
Jak mówi Aneta Stawicka, Przewodnicząca
Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni. – Od stycznia 2015 roku może się okazać, że PUP w Świnoujściu będzie miał o wiele więcej bezrobotnych niż to się nam wydaje.
Na początek przyszłego roku planowane jest przeniesienie czyli wydzielenie do spółki zewnętrznej około 250 pracowników. Nie oszukujmy się, około 20 procent z tych osób może w przeciągu najbliższego roku stracić pracę.
Czas na reedukację zatrudnia
Powodem przeniesienia pracowników do spółek zewnętrznych jest próbą obniżenia kosztów przez właściciela stoczni. Jednak jak twierdzi Stawicka to tylko pozorne oszczędności, które na koniec roku zarząd wykaże w sprawozdaniach rocznych.
- 2012 takim pozornymi zyskami, którymi wykazał się zarząd były głównie zyski z wyprzedaży majątku i gruntów. Teraz przyszedł czas na ludzi pracujących w stoczni – mówi Stawicka. – Oferta, która została złożona przez firmę zewnętrzną, na przejęcie 250 pracowników zakłada efekt ekonomiczny na poziomie 7,5%, a więc daleki od oczekiwanego przez Zarząd Stoczni, który zdaniem Prezesa powinien być w granicach 18%, a także daleka od oczekiwań Załogi w sprawie gwarancji zatrudnienia. Nie oszukujmy się, są to zwolnienia grupowe w „białych rękawiczkach” i tu można się doszukać oszczędności zarządu, który nie będzie ponosił z tego tytułu żadnych kosztów. – dodaje z żalem przedstawicielka pracowników stoczni.
Związki zawodowe w ostatnim czasie negocjują i próbują podpisać umowę społeczną z nowym pracodawcą dla przenoszonych stoczniowców.
- Chcielibyśmy by ludzie, którzy zmienią pracodawcę mieli gwarancję zatrudnienia min na 3 lata. Ale rozmowy nie są łatwe i zobaczymy jaki będzie ich finał. – informuje nas przewodnicząca Aneta Stawicka.
Związkowcy jednak muszą przyjąć także czarny scenariusz tych rozmów, a wtedy bardzo wielu pracowników znajdzie się w niedługim czasie w dramatycznej sytuacji. A dodać trzeba, że stocznia współpracuje także z innymi kooperantami. Szacunkowo jest to kolejne 200 osób, które mogą stać się ekonomicznymi ofiarami sytuacji w stoczni Gryfia.
Problem stoczni spadnie na miasto
Aneta Stawicka nie ukrywa w rozmowie z nami tego, że staruje w tych wyborach do Rady Miejskiej w Świnoujściu, a wręcz to podkreśla.
- Mając na względzie dobro Załogi Stoczni i jej samej jako związki staraliśmy się zainteresować tą sytuacją organa administracji lokalnej i rządowej, również polityków różnej opcji jak dotychczas bezskutecznie. Podejmowane są działania przez te gremia pozorne, wnoszące do tematu MSR „Gryfia” iluzję a zatem nic konkretnego. Przecież koło problemu stoczni nie można przejeść obojętnie – mówi ze smutkiem w glosie Stawicka – a sprawy zaszył tak daleko, że problem za chwilę będzie miało również miasto. Jako przyszła radna będę namawiać wołdze miasta by ten problem rozwiązywano kompleksowo bo stocznia z czasem będzie się pozbywała pracowników i to jest pewne. Muszą oni znaleźć pracę gdzie indziej. Pamiętajmy, że zawody występujące w stoczni to często zawody specyficzne a średnia wieku zatrudnionych to 45 lat. Więc tym zwalnianym pracownikom miasto będzie musiało dać wsparcie. – dodaje Stawicka .
Przewodnicząca Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni uważa, że problem stoczni w najbliższych latach stanie się poważnym problem społecznym, który na barki będzie musiało wziąć miasto bo spółka Mars na pewno w tym kierunku nic nie zrobi, gdyż dba tylko o swój interes, co już wielokrotnie udowodniła.
- Od lat działam społecznie w związkach zawodowych i z bezpartyjnym stowarzyszeniem Grupa Morska –Cała Naprzód mi po drodze. Moje doświadczenie mówi mi, że gdy polityka zaczyna się mieszać do zarządzania firmami, a tak obecnie jest, to na tym na pewno ucierpi pracownik. Twierdzę, ze miasto pracowniczego problemu Stoczni nie może zlekceważyć i dlatego zdecydowałam się na start w wyborach gdyż problem ten trzeba rozwiązać w sposób kompleksowy. – twierdzi Aneta Stawicka.
(rzkaj)
Była to najlepsza stocznia Skarbu Państwa w Polsce. Codziennie przekraczało bramę stoczni 800 - 900 pracowników. Stocznia tętniła życiem na remontowanych jednocześnie 5-7 statkach oraz budowanych konstrukcjach" offshore" w ilości ok. 2500 ton rocznie. Zatrudniała wykwalifikowaną kadrę, posiadała nowoczesne urządzenia, generowała corocznie od 2000 roku zyski, płaciła należne państwu podatki, wypłacała terminowo wynagrodzenia i zobowiązania kooperantom i dostawcom, inwestowała w rozwój infrastruktury, w modernizację i budowę budynków, w nowoczesne maszyny i urządzenia oraz w zaawansowaną technologię. Załoga korzystała z funduszy socjalnych, była dobra atmosfera pracy. Teraz w stoczni przenikliwa cisza , puste place montażowe, hale i nabrzeża, sprzedawane są drogie podstawowe urządzenia do produkcji. Czy tak powinna wyglądać firma, która była perełką wśród polskich stoczni państwowych ??
do stołka po trupie stoczni, wstyd
To jest masakra w tym miescie niema juz nic podla odra inne fabryczki, pewnie pamietacie w miejscu grze teraz trwa budowa na przeciwko przechodni byla fabryka gdzie z plastiku produkowano miski wiadra i wiele innych przedmiotow, tez juz niema dawno, miaso zaczyna tylko i wylacznie zyc z turystow ale to tylko okres letni a co potem w tej chwili juz psy duuupami szczekaja, padnie stocznia i bedzie komplet. ...
Niczego nie rozumiecie? Stocznia świnoujska jeszcze pół roku temu prosperowała znakomicie. Jeśli ktoś odpowiada, w/g mnie, za jej kłopoty to wyłącznie Tusk. Połączenie świnoujskiej stoczni ze stocznią szczecińską miało na celu wypompowanie ze Świnoujścia pieniędzy i w efekcie jesteśmy świadkami początku jej likwidacji. Ale trzeba cofnąć się do 2007 roku kiedy to PO wygrało wybory a Tusk osobiście obiecał ratunek dla polskich stoczni. Tak się jednak składa, że w tym czasie kłopoty odnotowały stocznie niemieckie, o których likwidacji nie było mowy, więc Tusk ochoczo przystał na likwidację polskiego sektora stoczniowego by ratować niemieckie miejsca pracy. Niedawno Angela Merkel był w stoczni w Stralsundzie, która znalazła się w dramatycznej sytuacji, a to jest jej okręg wyborczy. Obiecała pomoc dla niej i Wolgastu i dotrzymała słowa, dlatego Tusk na odchodnym postanowił zniszczyć świnoujską stocznię i zrobił to skutecznie. W zamian za to dostał silne wsparcie Niemców w walce o kuriozalne stanowisko w UE.
Ta pani tez się niczym nie wykazała nigdy w Stoczni jak i jej koleżanka Gabrysiak teraz się za politykę próbują zabierac bo może tam się cos uda dla siebie załatwić...i tacy mają rządzić miastem to wstyd i hańba...
wywalic hnata na marsa won na szczecin !!
Wyborcza interesowność gdy już wszystko przesądzone to kpina z ciężko pracujących stoczniowców. Działacze związkowi :-) - dren dla pieniędzy firmy. Idz kobieto robić na drutach swetry bo zima idzie. Podobnie jak cała ta grupa zatroskanych ludzi.
Jak komuś się pali dupa na stoczniowym stołku w który pierdzi od kilku lat, To zaczyna Bić na alarm. Pracuje w stoczni Hamburg...tam wszystko działa na zasadzie podwykonawców. ..dlatego jeszcze działa
Jak Odra padała to miasto miało gdzieś pracowników i ich rodziny, że czarno to widzę.Szczecin się podparł MSR Swinoujście a teraz ich wykończy.