Pierwszy pożar powstał o północy środę minionego tygodnia. Spłonęła wówczas stodoła oraz przechowywane wewnątrz maszyny i urządzenia. Ogień sięgał nawet budynku mieszkalnego. Właścicielka oszacowała straty na dziesiątki tysięcy złotych.
Kolejny raz ogień pojawił się dwa dni później również w nocy. Tym razem pożar strawił wnętrze obory. Policjanci, którzy wyjaśniali okoliczności ustalili tożsamość 20-latka, który dzielnie pomagał w gaszeniu pożaru. Strażak ochotnik mimo późnej pory, był przy każdej akcji gaśniczej. Jak się później okazało przy podpaleniu też był obecny.
Mężczyźnie już przedstawiono zarzuty do których przyznał się tłumacząc, że jako strażak lubi jak coś się pali. Wobec podpalacza zastosowano areszt tymczasowy, grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
asp. Aneta Sękalska- Cybul/AG
Jak widać praca to był jego żywioł. Może gdyby było więcej akcji gaśniczych nie musiałby posiłkować się inicjowaniem takich zdarzeń. Może zamiast do więzienia to wysłać go w rejon zagrożony pożarami. Teraz biedny pójdzie siedzieć za coś co było jego pasją.
Kiedyś na pudełkach zapałek był napis" Zapałki w ręku dziecka to pożar". Dziś trzeba zmienić tylko jedno słowo.
Gdybym był tyranem Falarisem, to umieścił bym gówniarza w Byku z brązu, i pod bykiem rozpalił ogień.