Fascynat pogody, publikujący wyniki swoich badań między innymi w "Gazecie obserwatora", mieszka w swoim małym mieszkanku tuż przy plaży razem ze swoim niezwykle towarzyskim psem Terrym. W niezwykle miłej atmosferze opowiedział nam o swoim życiu, pracy, oraz wytłumaczył, jak to się dzieje, że w grudniu zawitała do nas wiosna....
iswinoujscie.pl: Cofnijmy się kilkadziesiąt lat. Kiedy przyjechał Pan do Świnoujścia i jaka była Pańska droga zawodowa?
Włodzimierz Jaworski: Skończyłem studia w 1955 roku, był to Wydział Biologii i Nauk o Ziemi na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem robiłem jeszcze specjalizację na Uniwersytecie Wrocławskim w zakresie hydrologii, meteorologii i oceanografii. Ponieważ obowiązywały wtedy jeszcze nakazy pracy, dostałem skierowanie do Dziwnowa, gdzie organizowałem morską stację badawczą. Pracowałem tam 4 lata, pływaliśmy po morzu, wykonując różne pomiary hydrologiczne, badaliśmy prądy morskie, falowanie w czasie sztormu. Wszystko to w oparciu o mały stateczek nadawczy wielkości pilotówki, oraz motorówkę. Naszym rejonem badań był obszar od granicy po Kołobrzeg. Łącznie 10 do 20 dni bywało się na morzu, na różnego rodzaju rejsach: jednodniowych, dobowych czy parodniowych. Potem zdecydowano się połączyć kilka placówek w jedną większą i badania z Dziwnowa zostały przeniesione do Świnoujścia. Trwały tu od roku 1959 do 1975. Potem obserwacje w naszym regionie zostały zakończone, a materiały opracowane i wydane drukiem w formie książkowej. Po zakończeniu tych badań pełniłem tutaj dalej funkcję meteorologa, szefa całej placówki. Szkoliłem też innych.
iswinoujscie.pl: Życie toczy się różnie. Niektórzy wybierają swój zawód z przekonania, powołania wręcz, inni z przypadku. Jak było u Pana?
Włodzimierz Jaworski: Byłem bardzo przekonany, że chcę zostać ... pilotem. Swoją przyszłość widziałem w Szkole Lotniczej w Dęblinie, przeszedłem nawet wstępne badania lekarskie, wszystko było w normie, ale okazało się, że mam pewne luki w wykształceniu. Gdy już zaliczyłem cały materiał, mogłem spokojnie wybrać sobie każdą szkołę, ale ... nie wojskową, gdyż celem szkolenia było kształcenie do uczelni cywilnych. Wtedy pomyślałem, że zapiszę się do aeroklubu, ale niestety nie było to możliwe, bo okazało się że mam już uszkodzony wzrok. Latać już więc nie mogłem, ale chciałem mieć cokolwiek wspólnego z lotnictwem. Znalazłem więc kierunek, który umożliwiałby mi pracę synoptyka na lotniskach wojskowych. W czasie praktyk doszedłem do wniosku, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – na widok pilotów kierujących maszynami robiło mi się przykro, że ja nigdy nie będę mógł tego robić. Zmieniłem więc kierunek ponownie i dzisiaj jestem w Świnoujściu.
iswinoujscie.pl: Czy trudno jest przewidzieć pogodę w Świnoujściu?
Włodzimierz Jaworski: Jeśli chodzi stacje meteorologiczne, nie zajmują się one przewidywaniem pogody, wykonują one jedynie pomiary i obserwacje, które potem przekazują do centrali, gdzie opracowuje się prognozy i przekazuje do wiadomości. Pogoda u nas jest bardzo zmienna, dlatego trudno cokolwiek prognozować. Zapewnia nam to nieustająca wędrówka niżów i wyżów. Obecnie prognozy, które prezentowane są w telewizji, są bardzo dobre. Ich sprawdzalność jest ogromna.
Paulina Olsza: Jakie było najdziwniejsze zjawisko pogodowe, z jakim kiedykolwiek zetknął się Pan w Świnoujściu?
Włodzimierz Jaworski: Widziałem w latach 50’ trzykrotnie w różnych odstępach czasowych. zorzę polarną. Jest to fascynujące zjawisko.
iswinoujscie.pl: Czy jest Pan meteopatą?
Włodzimierz Jaworski: Nie, nie reaguje na żadne zmiany pogody, ani wysokości – moim hobby jest nawet wędrówka po górach, które kocham.
fot. Artur Kubasik
Paulina Olsza: A jaka była Pańska najbardziej emocjonująca przygoda?
Włodzimierz Jaworski: Zdecydowanie pomiary falowania w czasie sztormu. Musieliśmy wypłynąć, kiedy tylko się zaczynał. Instrukcja mówiła co prawda, że w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa na morzu trzeba wracać do portu, ale często okazywało się to bardziej ryzykowne niż pozostanie na wzburzonych wodach. Szczególnie niebezpieczne były porty w Dziwnowie i Kołobrzegu, ze względu na swoją szerokość. Dość często rozbijały się tam kutry rybackie, małe stateczki. Przeszkodami były też zmienne wiatry. Osobnym problemem były też częste awarie silników – rzucanie kotwicy było w tych momentach często daremne. Zastanawialiśmy się wtedy nierzadko, czy prędzej silniki zostaną naprawione, czy szybciej wiatr rzuci nas na plażę. A trzeba wiedzieć, że dla statku wyrzucenie na mieliznę oznacza tragedię. Dlatego życzenia o pływaniu blisko brzegu to dla ludzi morza zła przepowiednia.
iswinoujscie.pl: Punkt pomiarowy na wydmach znajduje się kilkadziesiąt metrów od Pańskiego domu. Próbował Pan obliczyć kiedyś, ile kilometrów w swoim życiu Pan zrobił?
Włodzimierz Jaworski: Szczerze mówiąc nie. (śmiech) Dystans do pierwszej wydmy to jakieś 130 metrów. Póki system nie był skomputeryzowany, na pomiar chodziliśmy co godzinę. W miesiącu służb było około 180, łatwo więc to obliczyć.
Paulina Olsza: Wiosna w grudniu, 10˚C w styczniu... Co może nam Pan powiedzieć o ostatnich anomaliach pogodowych?
Włodzimierz Jaworski: Obecnie wody Oceanu Spokojnego u wybrzeży Ameryki Północnej czy Południowej mają temperaturę średnio 6 stopni wyższą niż przeciętnie. To zdarza się niezwykle rzadko. Ciepłe powietrze płynie przez rejony Ameryki Środkowej i podgrzewa dodatkowo Prąd Zatokowy zwany Golfstromem, który rodzi się właśnie w tamtym rejonie – Morza Sargassowego, Zatoki Karaibskiej. Prąd ten płynie wzdłuż zachodnich brzegów Europy, potem skręca w rejony Morza Północnego. My także jesteśmy pod jego wpływem, dlatego temperatura jest u nas w ostatnich latach wyjątkowo wysoka. Jest to pewnego rodzaju anomalia, która zdarza się, chociaż jak już wspomniałem, niezbyt często. Klimat morski ma to do siebie, że zimy są niezbyt ciężkie, a lata rzadko kiedy upalne. Przez lata twierdzono, że najwyższą temperaturą, jaka możne wystąpić w Świnoujściu, są 33 stopnie. Parę lat temu w sierpniu osobiście wykonałem jednak pomiar, z którego jednoznacznie wynikało, że słupek rtęci pokazuje 37,4 stopnia. Jest to także niewątpliwa anomalia. Od każdej reguły zdarzają się przecież odstępstwa.
Paulina Olsza: Czyli nie grozi nam całkowita utrata zim?
Włodzimierz Jaworski: Nie tak prędko. (śmiech) Generalnie klimat się ociepla, jest to spowodowane występowaniem efektu cieplarnianego, którego sami jesteśmy sprawcami.
iswinoujscie.pl: Mówi się, że w związku z globalnym ociepleniem są na świecie rejony, które potencjalnie mogą zostać zalane. Czy Świnoujście i nasze wyspy też są brane pod uwagę?
Włodzimierz Jaworski: Zapewniam, że są na świecie miejsca bardziej zagrożone. Nasza Ziemia ma jeszcze około 5 miliardów lat życia, zanim wodór, który ciągle w Słońcu płonie zamieni się w hel, co jest równoznaczne z końcem naszej gwiazdy . To wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko mogło się wielokrotnie zmienić.
Paulina Olsza: Czy sądzi Pan, że ostra zima jeszcze do nas zawita?
Włodzimierz Jaworski: Myślę, że typowo syberyjski wyż jeszcze do nas zawita.
Paulina Olsza: Dziękujemy za wywiad
woro Pan Jaworski jest O.K.Takich więcej!!
Widzicie jaka ma aure?
Sympatyczna i ciekawa postać,
Pan Jaworski jest spoko :)
Bardzo Cieply człowiek