Historia, którą kilkakrotnie opisywaliśmy już na naszym portalu swoje początki miała już w pierwszej połowie lat 90 – tych ubiegłego wieku. Dariusz Kapała wraz z Lechem Grabowskim założyli wówczas spółkę „LEDA”, która zajęła się wyrobem i sprzedażą lodów amerykańskich. Pierwszą umowę dzierżawną ówczesna dyrekcja OS i R „Wyspiarz” zawarła ze wspólnikami. Przy jej przedłużeniu „zapomniano” o jednym z nich…, Mimo, że prawnicy zwracali uwagę na niedopatrzenie obowiązków i przekroczenie uprawnień przez dyrektora Ośrodka władze nie zrobiły nic by sprawiedliwości stało się zadość, a Lech Grabowski robił, co chciał. W 1997 roku wypowiedział umowę spółki z D. Kapałą. Ku zdumieniu tego drugiego okazało się, że Grabowski jest jedynym dzierżawcą gruntu. Ówczesny dyrektor Gaca tłumaczył wówczas publicznie, że gdyby Kapała obudził się w porę to zorganizowano by przetarg… Stary pawilon gastronomiczny został rozebrany, a jego resztki długo leżały w krzakach. Sprawą zajęła się prokuratura. Podczas kilku kolejnych rozpraw potwierdzały się argumenty skarżącego. Jednak nigdy nie doszło do ich egzekucji. Lech Grabowski nadal bez przeszkód, prowadził interes. Sprawa znana była także władzom miasta. Były zapytania radnych, interpelacje. Pojawiły się publikacje w mediach, m.in. kilka artykułów na portalu iswioujscie.pl. Zarządcy nieruchomości komunalnych zostali zmuszeni do uważniejszego przypatrzenia się sprawie. W odpowiedzi na ostatnią interpelację radnego Pawła Sujki całą historie analizował Wydział Gospodarki Nieruchomościami. Dziś, jego naczelnik – Małgorzata Borowiec ogłosiła, że miasto nie przedłuży już umowy dzierżawy z Lechem Grabowskim. Obecnie obowiązująca wygaśnie z końcem roku. O zadośćuczynieniu dla zwodzonego przez kilka lat Dariusza Kapały nie było jednak mowy. Może przyjdzie jeszcze
i na to czas…?
Kręcenie lodów? Co to za gwara więzienna?
Ciekawe, kiedy radni przyjrzą sie działaniom małżonki, pani Izabelli Grabowskiej, która od 1.01.1995 do czasu, aż została wyrzucona za czasów Możejki z ZGM-u, zajmowała sie okradaniem wspólnot mieszkaniowych poprzez nierozliczanie sie z nimi przez konto bankowe i demolowaniem budynków poprzez bezprawne grodzenie korytarzy, wskutek czego z połowa aktów notarialnych w mieście jest nieważna. Właściciele wykupionych od gminy lokali utrzymywali będący prywatnym folwarkiem ZGM, a wszystkie decyzje ZGM-u dotyczące wspólnot w/w były nieważne. Jak sama podobno twierdziła, wszystkie dokumenty miała mieć tak sfałszowane, że żadna kontrola nic u niej nie znajdzie. Czas może na audyt w ZGm-ie ? I uporządkowanie stanu prawnego w nieruchomościach, bo bagno ciągnie się w dalszym ciągu.