Dawno temu zabrał kraj ze sobą, aby móc wracać do rodzinnej Bielawy. Mówi się także, że to on wprowadził depresyjną Islandię do literatury polskiej. Był pielęgniarzem, pierwszym w kraju skubaczem indyków, oblewał koła tramwajowe, pracował na cmentarzu, łączono go także z Grecją (wielu nadal twierdzi, że to jego kraj rodzinny). Sam o sobie mówi, że ma „czadowy życiorys”, ale w trakcie żadnego etapu życia nie zapomniał o tworzeniu. Już w tym roku ukazały się trzy tomy prozy Huberta Klimko-Dobrzanieckiego: nowa powieść „Grecy umierają w domu”, premierowy zbiór opowiadań „Pornogarmażerka” oraz wznowienie „trylogii islandzkiej”.
Pisarz prowadzi nieustępliwą grę z czytelnikiem, bowiem nigdy nie wiemy co jego w opowiadaniach jest fikcją, a co jest fałszem. Klimko-Dobrzaniecki nigdy nie broni swoich książek, wstydzi się czytać wierszy i twierdzi, że aby osiągnąć pełny sukces na rynku wydawniczym, powinien publikować pod czeskim nazwiskiem. Dlaczego w narodzie nie ma powinności czytania, czy książki powinny ranić? Szukać odpowiedzi na te pytania będziemy w trakcie najbliższych spotkań. Najbliższa okazja już w sobotę o godz. 16.30 w Galerii Miejsce Sztuki 44. Gościem FAMY będzie Krzysztof Varga.
a moze FAMA na Islandii