Do osoby, która wymagała medycznej interwencji przy wejściu na plażę od Słodkiego Centrum karetka gnała przez piaski kąpieliska. W rezultacie mężczyzna, który leżał przy wejściu (Słodkie Centrum) na kąpielisko obok pawilonów promenadowego centrum handlowo-gastronomicznego czekał na pomoc nie kilka a kilkanaście minut. Jak to możliwe, że w tak nie dużym mieście na pierwszą pomoc trzeba było czekać tak długo? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do kierownictwa stacji ratownictwa medycznego w Świnoujściu – Zdzisława Nowaka.
- Na miejscu byliśmy już w cztery minuty od wezwania – wyjaśnia – kierownik świnoujskiego pogotowia ratunkowego. Problem jednak w tym, że karetka zdążała do czekającego na pomoc, przedzierając się przez… piaski plaży. Skąd taki pomysł?
„Osoba zawiadamiająca nas o zdarzeniu powiedziała, że jesteśmy potrzebni na poziomie Słodkiego Centrum od plaży – mówi Z. Nowak. Żeby jak najszybciej dotrzeć w to miejsce karetka wjechała na plażę i gnała wzdłuż brzegu.
Na wysokości wskazanego wejścia ratownicy zostawili samochód i sami ze sprzętem udali się w wskazanym kierunku.
Dopiero gdy ratownicy zorientowali się jak naprawdę ma się sprawa, powiadomili dyspozytora, który natychmiast wysłał drugi samochód od strony lądu. Do chorego zdążały w tym momencie dwie ekipy; jedna na piechotę od strony wody i drugi samochód od strony miasta.
Nie upłynęło go na szczęście tak dużo by stało się coś naprawdę niedobrego ale wystarczająco dużo by gapie zaczęli złośliwie komentować „nieudolność pogotowia”. Trzeba by tu jednak przede wszystkim skomentować nieudolność informowania. W takich przypadkach, osoba, która pierwsza chwyci za telefon by dzwonić po karetkę musi dobrze przemyśleć jak najsensowniej określić miejsce zdarzenia. Od tych słów, w sytuacji gdy liczą się sekundy, może zależeć czyjeś życie!
tak, ewidentnie blad wzywajacego, mogl powiedziec, ze NA PROMENADZIE a tak na marginesie, ilez to razy karetka krazy, bo zle oznaczone sa numery blokow, architektura zabudowy wola o pomste do nieba
Najgorsi są" obserwatorzy" to tacy co gówno wiedzą nie podejdą do poszkodowanego tylko wyciągną telefon i sobie zadzwonią nie wiedząc nawet gdzie się znajdują. .. współczuję ekipie co szła na piechotę od plaży bo tachać tyle sprzętu i to idąc po piachu to niezła harówka.
Dobrze, że nie zadzwonił niemowa.
To prawda, błąd wzywającego i nie ma co wieszać psów na obsłudze karetki, dobrze, że nic się nie stało z chorym.