Historycznie udokumentowanym, najstarszym cmentarzem był ten w nie istniejącej już starej wsi Swine, nazwanej później Westswine, która włączona została w XVIII wieku w granice nowopowstałej osady miejskiej – Świnoujścia. Mały, podmokły cmentarzyk nie odpowiadał potrzebom powstającego u ujścia Świny portowego osiedla i z czasem został zlikwidowany.
Dla mieszkańców Świnoujścia, decyzją króla Fryderyka II, z kwietnia 1771 roku, na nowy cmentarz przekazany został teren poza ówczesnymi granicami miasta ciągnący się wzdłuż drogi prowadzącej wówczas w kierunku Ahlbecku. Było to rozległe, piaszczyste, porosłe wydmową roślinnością wzniesienie, o powierzchni około 1,3 pruskiej morgi. Powstał tam cmentarz leżący między obecnymi ulicami Chopina, Wyspiańskiego i Piłsudskiego. W roku 1805 teren cmentarza został powiększony o kolejne 1,5 morgi. Całość ogrodzono ceglano-kamiennym murkiem, w obrębie którego, wzniesiona też została cmentarna kaplica. Cmentarz mimo powiększenia jego powierzchni, dość szybko zapełniał się, w związku z czym w XIX wieku część grobów została zlikwidowana a płyty nagrobne z najstarszych, historycznych nagrobków z XVIII wieku, na polecenie miejskiego budowniczego Herniga wbudowano w 1896 roku w ściany kaplicy. W ten sposób chroniono je przed zniszczeniem. Z przekazanych informacji wynika, że niektóre, co bardziej okazałe kamienne nagrobki były wykonywane w Szwecji i stamtąd dostarczone drogą morską. Była to praktyka dość rozpowszechniona w tej części Pomorza, gdzie trudno było o odpowiedni materiał kamieniarski. Niektóre z nich jak n.p. kamień z grobu kupca Schöneberga możemy zobaczyć na obecnym cmentarzu komunalnym przy ul. Karsiborskiej, w tzw. lapidarium gdzie został on wstawiony.
Przez ponad 100 lat w miejscu tym chowano zmarłych świnoujścian. Początkowo były tu mogiły skromne, później w miarę rozkwitu miasta i wzrostu zamożności jego mieszkańców, coraz okazalsze, zdobne w posągi, rzeźby, pomniki. Jeszcze przed 60-ciu, a nawet 50-ciu laty, można było podziwiać grobowce najznakomitszych świnoujskich rodów : Krause, Heyse, Scherenberg, Schöneberg. Niektóre zaś kamienne płyty przemawiały swojsko brzmiącymi nazwiskami świnoujskich mieszczan polskiego pochodzenia: Szymański, Sroka, Politzki, Klapitzki. Stał też tam między mogiłami, na wzniesieniu grobowiec i pomnik marynarzy poległych w pierwszej zwycięskiej bitwie morskiej małej floty pruskiej z okrętami duńskimi, w marcu 1864 roku, koło przylądka Jasmund. Dla niemieckiej marynarki było to nieomal sanktuarium, któremu oddawano cześć na miarę naszego Westerplatte. Jak na morskie miasto przystało, na tym starym cmentarzu znajdowała się też kwatera, w której przez blisko 100 lat chowano marynarzy, rybaków i żeglarzy, którzy na morzu utracili życie.
W miarę jednak, jak rosła liczba mieszkańców miasta, zaczęło brakować miejsca do pochówków. Stało się to problemem, gdyż już w początkach XX wieku zabudowane zostało całe bezpośrednie otocznie cmentarza, a więc ulice Chopina, Wyspiańskiego, będące przedtem terenami nie objętymi zabudową. Mimo podjętych starań o poszerzenie cmentarza m.in. przez przeniesienie żydowskiego cmentarza w rejon skrzyżowania ulic Sienkiewicza i Moniuszki, konieczne było wstrzymanie nowych pochówków. Praktycznie nastąpiło to około 1925 r. od kiedy to dozwolone były jedynie „dokładanie” zmarłych do istniejących grobowców rodzinnych. Oczywiście w tym czasie funkcjonował już nowy cmentarz przy ulicy Karsiborskiej. Ten stary, zwolna stawał się bardziej urokliwym parkiem w centrum miasta niż miejscem pochówków. Zachwycał on ciszą, chłodem w upalne nawet dni, oraz przebogatą zielenią. Szczególnie pięknie rosły tam bluszcze o liściach wielkich jak dłoń. Okrywały ziemię, wspinały się na drzewa. Do dziś też zachowały się tam niektóre rzadkie gatunki drzew.
Ciszę i piękno tego zakątka zakłócili ludzie. Gdy nad miasto nadleciały 12 marca 1945 roku alianckie bombowce, poza zniszczonymi domami, utopionymi statkami i tysiącami ofiar, zniszczony został w części cmentarz. W gruzach legła kaplica cmentarna a detonujące bomby rozrzuciły szczątki z dziesiątków grobowców i mogił. Bomby rozniosły też szczątki tych, którzy w pracy na morzu stracili życie. Bezpośrednio po nalocie, na cmentarzu z pomocą jeńców i robotników przymusowych, dokonano pobieżnego uporządkowania rozrzuconych szczątków, polegającego na wsypaniu ich do jednego z bombowych lejów i przykryciu ziemią. I tak pozostało do zakończenia działań wojennych. Po wojnie, przez czas jakiś na starym cmentarzu chowano ludzi; najczęściej zamieszkujących tu jeszcze Niemców, także kilkunastu Polaków. Później, już w latach 50-ych, całkowicie zaprzestano pochówków. Opuszczony cmentarz stał się terenem niewyobrażalnej wręcz dewastacji. Wszystko co można było wyrwać i sprzedać na złom, czy pokątnemu kamieniarzowi, znikało. Zdewastowane, opustoszałe grobowce, stały się miejscem spotkań miejscowych i przyjezdnych pijaczków oraz różnorodnych mętów społecznych. Wejście na teren cmentarza, po zapadnięciu zmroku, było przedsięwzięciem bardziej niż ryzykownym.
Może i dobrze się stało, że podjęto wreszcie decyzję o jego likwidacji i założeniu tam parku. Działania te poprzedziła w początku lat siedemdziesiątych ekshumacja kilkunastu mogił polskich obywateli, pochowanych po 1945 roku i przeniesienie ich prochów na cmentarz przy ulicy Karsiborskiej. Prace wykonywane były w ramach gierkowskich „dni czynu partyjnego” w latach 1975 - 76. Setki ludzi na różny sposób „porządkowało” pozostałości cmentarza, zamieniając go przy teoretycznym raczej udziale fachowych służb komunalnych w park. Nadzór fachowy polegał na dowiezieniu i rozdaniu grabi łopat i kilofów a po zakończeniu prac zebraniu tego co pozostało i na działki nie trafiło.
W założeniach miało powstać miejsce kulturalnego wypoczynku, spotkań, spacerów i rekreacji. W kilkanaście lat później powstał nawet nieco makabryczny zamysł zorganizowania tam ogródka jordanowskiego dla dzieci. Prac aliści zaniechano, po wykopaniu podczas wstępnych już robót szczątków pochowanych tam niegdyś ludzi. Szybko odkryły to dzieciaki doskonale bawiąc się odgrzebanymi szczątkami ludzkimi. Rozgłos na łamach prasy spowodował odstąpienie urzędników miejskich od tego wyjątkowo niemądrego pomysłu.
Obecnie jest to oficjalnie park, jednakowoż alejki i ławeczki okupują tu nadal, tak jak niegdyś, miłośnicy najpodlejszych gatunków win i nalewek, różnorodne szumowiny. Teren usiany jest kapslami, szkłem z butelek i wszelakim śmieciem po pijackich biesiadach. Tu i ówdzie dobiega plugawa mowa i jak za dawnych lat, strach po zapadnięciu zmroku tamtędy chodzić. Co i rusz wyłaniające się spod zieleni betonowe lub ceglane obrysy grobów, wynik niezbyt starannych prac likwidacyjnych cmentarza, nie pozwalają w dalszym ciągu zapomnieć o dawnym przeznaczeniu tego terenu.
chyba siebie tu widze...szkurde
Szkoda, że przy okazji tematu cmentarzy w Ś-ciu nikt nie wspomina o terenie zielonym przyległym do byłego" ruskiego szpitala", gdzie jak wszyscy świnoujścianie wiedzą byli grzebani Rosjanie, a dziś odbywają się tam wieczorki taneczne dla niemieckich emerytów. TRYTON 2012 r.
13:23:33] • [IP: 92.42.118.**]: oczywiście! i dać kopa w dupę straży miejskiej żeby zamiast na karsiborskiej stać w krzkach, pilnowała aby się na Chopina się menelstwo nie gromadziło... było by ładnie, tanio i bez wstydu i kontrowersji.
Do ofiary byłego ustroju • Czwartek 11:31, W której szkole uczono nienawisci do Mazurów, Niemców, Ukraińców itd? Do Niemców nienawiści nikt nie musiał uczyć, a o tym by w szkołach szczuto młodzież na Mazurów lub Ukraińców czy inne mniejszości nie zauważyłem. Może byłem wtedy na wagarach, z jakimiś mniejszościami, których w Świnoujściu nie brakowało nie tylko w szkołach, ale i na podwórkach.
szanujmy zmarłych tak jak byśmy chcieli być szanowanymi po śmierci, ale trzeba z domu to wynieść-nigdy nie śmiałem nawet nadepnąć na grób a co dopiero bawić się czaszką, ale mama mi to wpoiła abym zawsze szanował zmarłych-artykuł Pana Plucińskiego pokazuje wulgarną prawdę o tamtych czasach i o tym jak my Polacy szanujemy i jakie mamy podejście do tych spraw-jeśli to nas nie dotyczy, ale jeszcze mimo wszystko jest czas naprawić błędy i naprawdę nie ma się co o prawdę obrażac
Jeżeli ktoś myśli że po przebudowie cmentarza w Park nie będzie już meneli, to ja uważam że się ogromnie myli. Patrząc na projekt to te ławki dla meneli spełnią role łóżka --- Tylko Urząd Miasta powinien kupić in kołderki. Jak pili w Parku tak i pić będą, jak pieski robiły swoje potrzeby to nadal będą. A wystarczyło uporządkować teren, posadzić kwiaty, nowe drzewa za chore, wyciąć krzaki --- było by tanio i ładnie.
to niemcy na nas napadli i zrobili polaka pieklo na ziemi teraz to oni nazywaja sie nasisci szacunek umarlym sie nalezy
zdjęcie zostało zrobione w parku przy Szopena a dokładniej od ulicy Wyspiańskiego na górce zaraz za przedszkolem. Pamiętam, niedaleko była huśtawka z szlaufu:)
Gość 02:48:03 Gość 11:04:37 perwersiny z was nie waskie :]
Za czasow bylego ustroju, uczono nas w szkole nienawisci do mazurow niemcow, ukraincow itd Kto miał prawidlowe wzorce w domu rodzinnym dzis jest czlowiekiem.Mieszkam rowniez na ziemiach odzyskanych i mam szacunek do innych narodow. Takie miejsca to jest swietosc. Gdy po raz pierwszy robiono eshumacje nalezalo zrobic sumiennie. To jest moje skromne zdanie.
Na Warszowie zrobiono już wycinkę drzew pod melioracje, która min.będzie przebiegała przez były cmentarz.Jestem ciekaw co zrobił inwestor czytaj UM Ś=cie aby ew.znalezione szczątki, zostały zabezpieczone.
Gość 02:48:03 ja też :)
Bardzo dobrze oddał Pan Pluciński stan rzeczy. Sama pamiętam, jak z płyt nagrobnych był zrobiony murek, dzieci opowiadały sobie historie, że znaleźć można było szkielety ludzkie. W tym samym czasie blisko lasu na osiedlu domków obok ul. Matejki (za 4 Leningradem) znajdowaliśmy tablice cmentarne z tego cmentarza. Ale to były lata 80, gdzie nawet okopy z II wojny były obok - działki nastały później, a osiedle po działkach... Widać, że czyny społeczne jednak nie były owocne, skoro nie przeniesiono wszystkich zwłok. Przykre.
"Przyjaciele" dr Plucińskiego dali głos. Nie jest im w smak (co już pisałem) cywilizacyjne spojrzenie na problem szanowania miejsc pochówku zmarłych bez względu na to kim byli za życia. Koronnym argumentem za placami zabaw i parkiem rozrywki na cmentarzu jest to, że znikną menele i srające psy. Nie bierzecie barany pod uwagę tego, że nikt im nie zabroni robić tego co dotąd! Pod tym względem nie zmieni się nic. Jakaś pani pisała, że grała w bule. Czyżby nie zauważyła, że ta rodem z Francji gra wymaga kawałka płaskiego terenu? Na tym starym cmentarzu takiego terenu nie ma! Chyba, że rozryją wszystko na chwałę magistrackich pomysłodawców, wiedzących najlepiej co jeszcze i jak w tym mieście można urządzić...
Trudno zrozumieć marudzenie o budowie na tym kawałku zieleni placu zabaw dla dzieci. Czy dzieciom to miejsce będzie odpowiadać? Myślę, że tak. Wystarczy popatrzeć na załączone zdjęcie jak świetnie się bawią i przy okazji uczą. Nie piją, nie ćpają tylko z wielkim zainteresowaniem i powagą przyglądają się pracom archeologiczno-ekshumacyjnym kolegów.
1996-1999 to byly czasy xd !! kazdy z dzielnicy pewnie te czasy mile wspomina
Zabawy tych dzieci świadczą jak zostali wychowani przez rodziców.
Sentymentalne zdjęcie z dzieciństwa na Wyspiańskiego.
Podejrzewam, że cmentarz Orląt Lwowskich czeka to samo.
Zdjęcie ilustrujące tekst niesmaczne. Taka sama głupota jak ta inwestycja w parku po-cmentarnym na ulicy Chopina. Widać wspólnotę w bezmyślności i urzędniczej oraz pana Plucińskiego. Coś się tam poprzestawiało nie tylko w archiwum ale i w głowie autora.
Po co ta dyskusja. picie alkoholu, sranie piesków - to nie była profanacja? Po prostu nie ośmieszajcie się. Nikt nie wie po kim i po czym my chodzimy. Park w tym miejscu to super sprawa.
09:01:18] • [IP: 83.89.12.***]: POPIERAM !! Park bez placów zabaw, powycinanych drzew i ogromnego kibla w centralnej części też może być piękny !! Ale czy w tym urzędzie ktoś myśli ??
teraz tak klepiecie ze nie, nie, nie dla placu zabaw...a jak juz bedzie to banda dzieci i ich mamuski calymi dniami tam beda przesiadywaly i kanapki wcinaly, nikt nie bedzie myslal...do tej pory lumpy tam spijali wino i nikogo to nie bulwersowalo
mozna bylo polaczyc jedno z drugim. Zrobic park, zachowujac pamiec i godnosc tych, ktorzy tam pochowani.Tak jak Niemcy do dzis dbaja o groby radzieckich zolnierzy i pomniki, ktorych nie wyburzyli, a ktore do dzis sa na ich terenia
pierwszy raz byłam w s-ciu, jak jeszcze na dzisiejszej Piastowskiej funkcjonował" ?ten urzad", to była masakra, miałam przepustke i kontrolowana bylam z kilka razy, a ja przyjechał do ukochanego, ale powiem, że to bylo traumatyczne przezycie, myslłam, że tu nigdy nie zamieszkam a jednak, jak slucham opowisci pana dr.Plucinskiego, to jakbym ogladała czerno -biały film z tamtych koszmarnych czasow!!