POGODA

Reklama


Wydarzenia

Paulina Olsza • Poniedziałek [08.10.2007, 00:25:42] • Świnoujście

Hospicjum to też życie

Hospicjum to też życie

fot. Artur Kubasik

Gdy opowiada o idei hospicjum domowego, które założyła na początku września, w jej oczach pojawia się pasja. Jak sama mówi na ten temat potrafi rozmawiać godzinami – i rzeczywiście żadne deklaracje nie są w tej kwestii potrzebne, bowiem zaangażowanie, z jakim się wypowiada są dostatecznym dowodem tego, że robi to, o czym zawsze marzyła. Tak naprawdę chyba żadne słowo nie jest w stanie oddać klimatu naszego spotkania.

Siedząc przy przykrytym obrusem stole niesamowicie naturalnie, płynnie i z przekonaniem mówiła o rzeczach najtrudniejszych – śmierci i psychicznej gotowości na odejście bliskiej osoby. W pamięci pozostało mi szczególnie jedno wypowiedziane przez nią zdanie – że czasu, który pozostał do śmierci ukochanego człowieka nie powinniśmy przeznaczać na płacz, ale zadawanie pytań, na które odpowiedzi zawsze chcieliśmy usłyszeć. Zapraszamy na wywiad z Anną Junak – założycielką pierwszego w Świnoujściu domowego hospicjum.

Paulina Olsza: Jak powstał pomysł założenia hospicjum?
Anna Junak:
Sam pomyśl powstał we mnie bardzo dawno. Z zawodu jestem pielęgniarką i przy wyborze tej profesji kierowałam się tym, że od zawsze chciałam i czułam w sobie powołanie do pomagania innym ludziom. Idea hospicjum narodziła się w 1994 roku, gdy pracowałam na oddziale chirurgicznym. Pojechałam na konferencję, której tematem była opieka paliatywna. Brało w niej udział mnóstwo ludzi, którzy opieką paliatywną zajmowali się od dawna. Wysłuchałam wtedy wykładu prof. Jacka Łuczaka, sławy w tej dziedzinie, który mówił, że pacjenta nie powinno boleć, że można zwalczyć ból tylko trzeba go obserwować i ustawić odpowiednio leczenie. Na konferencji w Szczecinie obecna była też p. Ania – pielęgniarka naczelna z hospicjum stacjonarnego w Poznaniu. W czasie słuchania jej opowiadań po raz pierwszy obudziło się we mnie uczucie, że ja też tak bym chciała. Na każdych kolejnych szkoleniach, kursach gdzie spotykałam ludzi pracujących w hospicjach po prostu im zazdrościłam ich doświadczeń, przeżyć. Poza pomysłem musiałam mieć jednak jeszcze jakiś plan działania, a zdana byłam wtedy tylko na siebie. Mniej więcej od stycznia tego roku, gdy zaczęłam mówić głośniej o swoim pomyśle zaczęli pojawiać się wokół mnie ludzie, do których idea hospicjum domowego w pewien sposób przemówiła. Na swojej drodze spotkałam m.in. księdza Macieja Szmuca – dyrektora Caritas Archidiecezji Szczecińsko- Kamieńskiej, który po wstępnych rozmowach stwierdził, że hospicjum mogłoby powstać właśnie pod egidą Caritas. Tak się też stało. Zarejestrowaliśmy naszą działalność jako NZOZ, pozostała jeszcze kwestia pieniędzy na funkcjonowanie naszej placówki – za coś musimy się wyposażyć, zatrudnić personel żeby móc pomagać naszym pacjentom, ponieważ wszystkie świadczenia są dla nich absolutnie bezpłatne, niezależnie od tego czy są oni ubezpieczeni czy nie. Na razie więc funkcjonujemy z tych pieniędzy, które jest nam w stanie przekazać Caritas, ale o swoim pomyśle poinformowałam także Urząd Miasta i okazało się, że zrobiłam to w najodpowiedniejszym czasie. Spotkałam się z ogromnym zainteresowaniem, wszyscy byli zadowoleni z tego, że zdecydowałam się założyć domowe hospicjum, ponieważ w naszym mieście jest bardzo duże zapotrzebowanie na tego rodzaju opiekę, ale nikt się tego do tej pory nie podjął. Urząd Miasta wspomoże nas finansowo. Rozpisano konkurs na świadczenia hospicyjne, złożyliśmy swoją ofertę i czekamy na dotację. Mamy nadzieję i trochę przyobiecany konkurs na opiekę paliatywną dla nowych podmiotów, który ogłosi NFZ i wtedy moglibyśmy kontraktować nasze usługi. Każdy kto tylko będzie chciał nas wesprzeć będzie mógł to zrobić. Na razie jednak chciałabym, aby usłyszano o hospicjum i zaufano nam.

P.O.: Jakie cele obrało hospicjum na początku swojego istnienia?
A.J.:
Nasze hospicjum ma poprawić jakość ostatniego etapu życia pacjenta – ojca, matki, brata czy męża członków swoich rodzin. Bardzo istotną sprawą jest samo podejście do tego okresu. Hospicjum bowiem zajmuje się ludźmi w terminalnym okresie choroby czyli takimi, którym medycyna nie jest już w stanie pomóc, tzn. wyleczyć. Mówimy tu przede wszystkim o ludziach dotkniętych chorobą nowotworową Jednak to, że umieramy nie musi być jednoznaczne z tym, że ostatni kawałek naszego życia jest zły. Człowiek nie musi go spędzać w szpitalu, nie musi umierać sam na pustej sali. Nam zależy na tym, żeby osoba chora odchodziła wśród bliskich, żeby jej odchodzenie było zarówno dla niej, jak i członków jej rodziny nieodłączną i naturalną częścią życia. Ważną rzeczą jest uzmysłowienie sobie, że w odchodzeniu nie ma nic strasznego - to że kiedyś umrzemy jest rzeczą pewną. Nie uchronimy się przed tym. Medycyna idzie do przodu i wiele chorób z nieuleczalnych zamieniło się w uleczalnie, nie mniej jednak odchodzenie jest dalej integralnym etapem życia. Szczęściem jest dla nas to, że szybki rozwój medycyny umożliwia nam prawie całkowite uśmierzanie bólu, jaki towarzyszy nowotworom, przez co znacznie zmienia się jakość ostatniego okresu życia. Można powiedzieć, że od strony medycznej pomagamy przenieść pacjenta w przyjazne mu otoczenie bez uszczerbku natury medycznej – tzn. podajemy mu dalej leki, dbamy o niego pod względem lekarskim. Nasza pomoc nie kończy się jednak tylko na wsparciu medycznym – zespół hospicyjny składa się nie tylko z lekarzy i pielęgniarek, ale także psychologa, rehabilitanta, księdza, pracownika socjalnego. Ustalamy z rodziną rodzaj opieki, ale jest też tak, że każdy pacjent organizuje sobie tę opiekę sam i tak naprawdę nasi podopieczni są dla nas mistrzami – to od nich dowiadujemy się tego, co jest im potrzebne i jesteśmy po to, żeby właśnie to mu zapewnić. Żeby jednak móc zaspokoić pewne życzenia pacjenta musi być spełniony jeden warunek: nie może go nic boleć. Ból nowotworowy jest bólem wszechogarniającym – pacjenta boli ciało, ale boli go też dusza, jego odchodzenie boli rodzinę i wszystkich bliskich. Gdy uśmierzymy ból ciała możemy mówić o działaniu innym, niż medyczne – rozmawiamy z chorą osobą, przebywamy z jej rodziną, zapewniamy wsparcie psychologa czy księdza.

P.O.: Ludzie, którzy pracują w hospicjum...
A.J.:
Mają w sobie to coś, co przekonuje ich w stu procentach , że chcą nieść pomoc drugiemu człowiekowi w tym trudnym okresie. Praca w hospicjum nie należy do takich, które można obwarować godzinami – rodzina lub pacjent może poczuć w różnych porach dnia, czasem nocy, że nie da sobie rady i wtedy sięga za telefon i dzwoni do nas. Nie można wypracować standardów postępowania. Nasza praca to przygotowanie psychiczne rodziny na ostatni moment, opisujemy jakie są objawy agonii i że gdy wystąpią nie należy wzywać karetki, wymuszać zabierania najbliższego do szpitala, ale pozwolić mu umrzeć w domu np. trzymając go za rękę. Nie należy tracić czasu, bo nasz bliski właśnie odchodzi i może coś nam jeszcze powie, spojrzy w oczy...

P.O.: Nie boi się Pani o swoją kondycję psychiczną? Opieka nad pacjentami hospicjum nie należy do długotrwałej ze względu na charakter takiej placówki, ale człowiek jako istota czującą mimo wszystko przywiązuje się do drugiej osoby. Nie jest tak, że próbując pogodzić rodzinę ze śmiercią bliskiej osoby samemu pozostaje się nie do końca oswojonym z tym zjawiskiem?
A.J.:
Myślę, że nikt z nas nie jest w stanie do końca oswoić się z tym, że odchodzi ktoś bliski. Trudno mi jest powiedzieć, czy się o siebie boję – na pewno chcę to robić i na pewno chcę się w tym sprawdzić. Jestem przekonana, że mi się to uda. Z moją pierwszą pacjentką zdążyłam porozmawiać tylko raz, umówiłyśmy się na następne spotkanie i pogawędkę, bo taki charakter miała wizyta, jednak w noc po mojej wizycie Pani Basia zasnęła i następnej nocy odeszła. Gdy odwiedziłam jej rodzinę zaraz po tym, wiedziałam już, że to jest to, co chciałam robić przez całe życie. Wiem, że wiąże się ona z dużym obciążeniem psychicznym, ale myślę, że dam sobie radę. Kocham las i tam cudownie odpoczywam. Jest w zespole pani psycholog, z którą można porozmawiać, która może pomóc choremu, jego rodzinie i nam - pracownikom hospicjum Aż trudno jest uwierzyć w to, jak wiele może dać człowiekowi rozmowa i jak jej brak może zaszkodzić.

P.O.: Żyjemy w czasach, w których na topie jest przedłużanie życia i młodości. Nie czuje się Pani outsiderką zajmując się dziedziną, która przeczy tym modnym schematom?
A.J.:
Na pewno jestem pierwszą osobą, która hospicjum w Świnoujściu zorganizowała, ale nie przypuszczam, aby przede mną nikt się nad tym nie zastanawiał. Jestem wielką zwolenniczką tego, żeby ludzie żyli jak najdłużej, nie starzeli się i nie chorowali, natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że nikt z nas nie jest wieczny. Nie czuję się tak, jak gdybym szła w jakiś sposób pod prąd, chociaż muszę przyznać, że to czym chcę się zajmować jest mało popularne i trudne.

P.O.: Hospicja domowe pomagają ludziom, z którymi rodzina bądź bliscy są do końca, którzy odchodzą w poczuciu tego, że ktoś ich kocha i będzie ich wspominał. Dość powszechne jest natomiast stwierdzenie, że podopieczni hospicjów stacjonarnych to ludzie, których rodzina po prostu się pozbyła...
A.J.:
Podopieczni hospicjów stacjonarnych to zazwyczaj ludzie, których rodziny nie umieją się pogodzić z odchodzeniem bliskiej osoby, czasem chorym nie ma się po prostu kto zająć, a czasem wręcz przeciwnie: chory ma rodzinę, ale ona po prostu jest zmęczona i potrzebuje trochę odpoczynku, odreagowania i umieszcza chorego na ten czas w hospicjum. Pokutuje stwierdzenie, że hospicja domowe to umieralnie. Owszem, umierają tam ludzie, ale umieralnia ma negatywne zabarwienie, a w hospicjach stacjonarnych pracują cudowni ludzie, którzy tworzą domową atmosferę. Odwiedzający hospicja stacjonarne momentalnie zmieniają swoje zdanie na ich temat. Zamiast szpitalnych warunków tworzony jest tam dom ze swoimi zapachami zapraszającymi do kuchni, z fotelami i miękkimi kanapami. Podobno miarą tego, czy hospicjum spełnia swoją rolę jest ilość podopiecznych leżących w łóżkach. Hospicjum jest dobre jeśli chorzy w nich nie leżą, a przebywają na tarasie, oglądają telewizję itp. Ja odwiedzając pierwszy raz hospicjum stacjonarne zastałam prawie wszystkich na tarasie, była piękna pogoda.

P.O.: Myśli Pani, że coś jest w stanie spowodować to, że zrezygnuje Pani ze swojej działalności?
A.J.:
Absolutnie nie. W tej chwili spełniają się moje marzenia –niesienie pomocy drugiemu człowiekowi, zwłaszcza choremu jest tym, co zawsze chciałam robić. Mam nadzieję, że w Świnoujściu powstanie również hospicjum stacjonarne. Wierzę głęboko, że pojawi się lekarz, który będzie chciał pracować tylko w opiece paliatywnej.

P.O.: Dziękuję za wywiad.


komentarzy: 17, skomentuj, drukuj, udostępnij

Twoim Zdaniem

Dodaj Komentarz

Dodając komentarz akceptujesz
Regulamin oraz Politykę prywatności.

Zauważyłeś błąd lub komentarz niezgodny z regulaminem?
 
Oglądasz 1-17 z 17

Gość • Wtorek [30.10.2007, 19:24:09] • [IP: 80.245.187.**]

Chcieła bym wiedzieć jak można zalatwić pobyt starszej osoby w Hospicjum.Za jaką kolwiek informacje dziękuje. elanieznane@wp.pl

Gość • Sobota [13.10.2007, 23:28:10] • [IP: 212.2.100.***]

hmmm, może to i dobre..., ciekawe czy będzie na to kasa z NFZ

max • Sobota [13.10.2007, 09:46:20] • [IP: 217.97.199.*]

A już wątpiłem, że w tym mieasteczku są porzadni ludzie.Szczerze gratuluję Pani Anno :)

Gość • Czwartek [11.10.2007, 21:13:12] • [IP: 89.79.213.***]

Ania Junak to moja siostra.Pozdrawiam cię siostrzyczko i podziwiam.Jurek Tyc z rodzinką.

kloe • Czwartek [11.10.2007, 15:00:12] • [IP: 80.245.186.***]

Wyrazy szacunku i podziwu dla kobiety, która podjęła się tak trudnego i odpowiedzialnego zadania. Pani Anno życzę Pani, żeby wszyscy ludzie dookoła utwierdzali Panią w przekonaniu, że była to słuszna decyzja i żeby nigdy Pani w siebie nie zwątpiła. Poprzez takie osoby jak Pani buduje się społeczeństwo nie tylko obywatelskie, ale także świadome swojego człowieczeństwa i powinności jakie z niego wynikają. Trzymam kciuki!!

Gość • Czwartek [11.10.2007, 14:37:37] • [IP: 213.136.235.***]

zawsze byłaś dla mnie wzorem, ale po przeczytaniu tego wywiadu utwierdziłam się w swoim przekonaniu pozdrawiam cię serdzecznie Jadzia Sz.

telenowelka • Czwartek [11.10.2007, 11:18:09] • [IP: 217.97.199.***]

A te hospicjum jest czy dopiero sie otworzy ?

Gość • Środa [10.10.2007, 17:21:02] • [IP: 80.245.176.***]

Dobro aż bije z pani twarzy:)))))

Pielęgniarka • Środa [10.10.2007, 16:48:49] • [IP: 80.245.176.***]

Aniu łącze pozdrowienia dla ciebie i dla twojego personelu życzę sukcesów i trwania w tak trudnej ale potrzebnej misji.

Gość • Wtorek [09.10.2007, 14:35:07] • [IP: 80.245.181.***]

Pozdrowienia dla pani Anny i jej córki ;-)

kasia • Wtorek [09.10.2007, 09:04:33] • [IP: 217.97.193.**]

ta kobieta to aniol ma wielkie serce.jak sie czyta taki artykul to az powraca wiara w ludzi

Agnieszka • Wtorek [09.10.2007, 00:38:42] • [IP: 80.245.176.**]

Brawo, jest pani wspaniałą osobą i bardzo bardzo potrzebną... napatrzyłam się dawno temu na umieranie mojej babci, która dosłownie wyła z bólu... należy zrobić wszystko, by takie cierpienie nie miało miejsca, bo nikt mi nie wmówi, że to uszlachetnia, wręcz przeciwnie - degeneruje. Pozdrawiam serdecznie!

Gość • Wtorek [09.10.2007, 00:06:29] • [IP: 87.194.6.***]

Szacunek dla Tej Pani.

Gość • Poniedziałek [08.10.2007, 19:55:22] • [IP: 80.245.176.**]

Ładna, mądra i do tego dobra, bo wrażliwa na cierpienie drugiego człowieka - fajny jest ten świat, jak są tacy ludzie

małagosia • Poniedziałek [08.10.2007, 19:14:03] • [IP: 195.117.222.**]

Bardz bardzo potrzeba takich ludzi. Sama zetknęłam się z tym problemem gdy moja mama umierała na nowotwór i potrzebowała opieki 24 godz. na dobę. Na szczęście mieliśmy warunki żeby zapewnić ją w domu. Ale wsparcie innych i rozmowa są często niezastąpione.

E. • Poniedziałek [08.10.2007, 16:58:39] • [IP: 83.20.158.***]

Pani Anno, gratuluje i 3mam kciuki :)

Marek • Poniedziałek [08.10.2007, 12:43:15] • [IP: 80.245.187.**]

Wielki szacunek dla Pani!!

Oglądasz 1-17 z 17
■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344
■ Informujemy, że w związku z ogłoszeniem 26 kwietnia 2025 roku dniem żałoby narodowej w Polsce po śmierci papieża Franciszka, zaplanowana na ten dzień Ekologiczna Gra Miejska zostaje odwołana. Serdecznie dziękujemy za zrozumienie i zapraszamy do udziału w innych naszych wydarzeniach w przyszłości. Z poważaniem, Organizatorzy ■