Na pogrzeb pracownika myjni samochodowej przyszli jego krewni i znajomi. Jak doszło do tego, że mężczyzna przyszedł na „swój” pogrzeb? 41-latek stwierdził, że chwilę wcześniej jeden z jego znajomych powiedział mu, że właśnie trwa ceremonia pochówku jego zwłok. Gilberto Araujo odwiedził więc miejsce, w którym zgromadzili się żałobnicy – czytamy na niewiarygodne.pl.
Ludzie, na widok „denata” reagowali w przeróżny sposób. Jedni, krzyczeli, drudzy uciekali, a jeszcze inni – mdleli.
Jak się później okazało, cała sytuacja była wynikiem najzwyklejszego błędu. Krewni mężczyzny zostali poinformowani o jego prawdopodobnej śmierci, a potem w czasie procesu identyfikacji potwierdzili, że leżące w kostnicy ciało należy do ich bliskiego.
no i co nie tylko w smoleńsku sie pomylili
Też bym przyszedł na swój pogrzeb z ciekawości kto tak naprawdę mnie lubi, a kto nie.
Gościu z 18:45. Ten jest winny kto identyfikował zwłoki. Co ty sugerujesz? Może, że Tusk jest winny? Czytaj niezależne źródła, a nie słuchasz ludzi chorych na schizofrenię paranoidalną/ Kaczor, Macierewicz i cała reszta PiSu/. Mamy jeszcze jednego Tu-154. Można by było jeszcze wsadzić na jego pokład kilkadziesiąt osób z kierownictwa Pisu i wreszcie byłoby normalnie w Polsce.
Mieli ochotą na spadek.
To podobnie jak z identyfikacją zwłok Katastrofy Smoleńskiej - kto tam jest winny czy ten co u nas.