Wspólne przebywanie przez dwa dni po kilka godzin jest niezwykle cenne. Uczniowie mogą się lepiej poznać i zaakceptować. Wychodzą poza krąg dotychczasowych znajomych. Okazuje się, że można polubić kogoś z innej szkoły, innego środowiska, kogoś, kogo do tej pory nie zauważaliśmy. Zabawy, rozmowy prowadzone przez panie z Poradni pozwalają pozbyć się lęku, nabrać pewności siebie. ,, Wrzuć strach do kapelusza” - to chyba niezłe hasło tych spotkań. Teraz tylko należy przenieść tę pozytywną energię na szkolną codzienność. Na pewno się uda.
Aż raz usnął gdzieś na sianie... Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, a tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze. Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! — Pędzi jakby chart ze smyczy... — Tygrys, tato! Tygrys! — krzyczy. — Tygrys?... — ojciec się zapyta. — Ach, lew może!... Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi... — Gdzież to było? — Tam na sianie. Właśnie porwał mi śniadanie... Idzie ojciec, służba cała, Patrzą... a tu myszka mała, Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!...
O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha... — Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję! Wilki?... Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!... Cóż lew jest?! — Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk?... Straszna nowina! To jest tylko większa psina!... (Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka!) Komu zechcę, to dam radę! Zaraz na ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! - I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały.