To wciągający przewodnik po historii tego przedsiębiorstwa, które jeszcze pół wieku temu było dumą Świnoujścia. Książka powstała na bazie materiałów archiwalnych, prac i artykułów dotyczących historii polskiego rybołówstwa oraz przede wszystkim bezcennych dla tej publikacji rozmów z dziećmi „Odry” – jej byłymi pracownikami.
Publikacja obejmuje czas od 1952 do 2003 roku, czyli od momentu powstania Przedsiębiorstwa Usług Rybackich „Odra” aż do końcowych etapów jej istnienia. Całości dopełniają unikatowe zdjęcia ze zbiorów Muzeum Rybołówstwa i prywatnych albumów.
„Matka Odra” Konstantego Chłapowskiego jest już do nabycia w świnoujskim salonie EMPiK, w Księgarni Neptun, w siedzibie Muzeum Rybołówstwa Morskiego oraz w sklepie internetowym wydawcy: www.e-zapol.com.pl.
Witaj Kostek, album mi sie podoba, jednakże za mało wspomnień prawdziwych ludzi morza, Smolika i Krajniaka za dużo, dobrze, że brak Szustakowskiego
dlaczego to co było dobre jest zniszczone komu to przeszkadzało wiele ludzi do dziś miało by prace gdyby był dalej legelendarny Hebel
Moje refleksje z podróży sentymentalnej do Ś-cia, po 20tu latach nieobecności na 60cio lecie Odry. Widzę też w tej książce odniesienie do Karola Borchardta, który zapytany czy w swoim życiu nie spotkał złych ludzi, odpowiedział że tak ale nie warto o nich pisać. Tu chciałbym wspomnieć o 3ech wskazówkach Karola na bezpieczną nawigację przez życie: 1.NIEPOMNAŻANIE ZŁA 2.UNIKANIE PRĄDÓW GNIEWU 3.WYIMAGINOWANA WŁADZA W RĘKACH, , nieczłowieka" PROWADZI DO ZWYRODNIALSTWA. Jako, że było to w czasie Euro a wcześniej przypadkowo parkowałem pod Bryzą w Juracie, gdzie mieszkały WAGs(wifes and girlfriends)hiszpańskich piłkarzy przywołało mi piękne wspomnienia przyjazdów dziewczyn i żon do Ś-cia w najmodniejszej bieliźnie po długich rejsach. Jak już się ściemniało udało mi się odwiedzić kolegów na wiecznej wachcie, gdzie łowią i krzyczą:PISZE a za chwile WCHODZI. Dzięki Zdzichu za towarzystwo A później już w nocy w czasie burzy 4 piwka na stół na pięknej nowej promenadzie dopełniły końca moją sentymentalną podróż do Swinoujści
w odpowiedzi gościowi ze środy:" krytyk i eunuch z jednej są parafii, każdy wie jak lecz żaden nie potrafi"
W następnych latach byli już na burcie japońscy inspektorzy i tak kombinowali aby ta niedojrzała Gumko była jak najdłużej a potem zaraz Mizuko-przejrzała. Na Marlinie nie chcieli przebywać bo nie mieli pozwolenia na rozmowy przez satelite, chociaż telexowac mogli dowoli. Było i jest wiele problemów, których nie da rady rozwiązać od ręki. Np problem pomocy do ryb załogimaszynowej, kucharzy, lekarza.Szczególnie do pozyskiwania ikry byli potrzebni dodatkowi ludzie, ale w efekcie tego mechanicy uciekali do floty handlowej i Odra musiała zatrudniać Rosjan i Ukraińców. Problem ten rozwiązano kilka lat później np na Nowej Zelandii, redukując załogę do 50-55 osób a cała załoga miała obowiązek chodzenia do ryby co 2gi dzień na 2 godziny, otrzymując od ręki w gotówce 10$. Moja refleksja, że musi minąć trochę czasu, zmienić się ludzie i okoliczności a problem staje się rozwiązywalny! Chociaż widziałem wyjątek w 1975 na Jasieniu kpt St Kamiński miał tak ułożoną współpracę, że jak były 3 lasty to R/O i Elektryk sypali rybe na rucze
Książkę przeczytałem i chciałbym podziękować autorowi bo ze sposobu opisania życia w Odrze na statkach i na lądzie jest mi bratnią duszą i wiele rzeczy czuje tak samo. W latach 1984-90 byłem kapitanem na Marlinie i dzięki technologowi Nawrockiemu zaczęliśmy nie tylko w Odrze ale w całym ryb dalekom produkcję ikry z mintaja stąd był ten baner na 60cio leciu Odry, , Pozdro Gdynia od Marlina pioniera produkcji ikry z mintaja". Produkcja ta niewielka wagowo dawała niesamowitą wartość. Dlatego przypadł mi do gustu opis znaczenia wielkości produkcji, wartości miesiąca, -bycie na topie mobilizowało załogi do większej wydajności, do lepszej organizacji. W sezonie 84/85 dla Odry ikrę wyprodukowały trawlery:Grinwal 362, Kolias 487, Marlin 1558, Mors 1140, Otol 946, Tazar 1000 kartonów.Gumko, Mako, Mizuko, Metsuko to klasyfikacja ikry pod względem dojrzałości. Gumko-niedojrzła, Mako-dojrzała, Mizuko-przejrzała.Jakość ikry wyprodukowana przez nas była tak dobra, że Japończykom wychodziły gały ze zdziwienia. cdn...
Tak to wychodzi, jak za pisanie bierze się amator. Żyją jeszcze osoby, które są w stanie napisać historię ODRY I JEJ LUDZI w sposób pełny, taki na jaki z pewnością zasługują.
Jak pan Pluciński sie za to nie weżmie, to nie doczekamy się ciekawego opracowania.
Też mnie zawiodła.
Kupiłem, przeczytałem, raz i drugi, weryfikując informacje i stwierdzam jedno - SZKODA. Szkoda świetnej okazji i znakomitego pomysłu na album podsumowujący dzieje naszej" Matki Odry" Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Autor nie podołała zadaniu. Otrzymaliśmy chaotyczny zbiór różnych historyjek, głównie skupiającym się na łopatologicznym tłumaczeniu maluczkim dlaczego to Odra upadła. Brakuje choćby rzetelnego i szczegółowego opracowania historii przedsiębiorstwa, dobrego opisu statków, połowów i łowisk. Książka jest napisana z punktu widzenia gabinetów dyrektorskich, przez osobę nie posiadająca uzdolnień w kierunku ładnego i ciekawego pisania. Jedynym plusem są zdjęcia, choć też nie jest ich dużo, niestety. Wszystko sprawia wrażenie amatorskiej pracy, spisanej szybko, na kolanie, bez porządnej kwerendy i bez porządnego zebrania materiałów, opisane w kiepskim stylu. Ale innej nie ma i nie wiadomo czy się takowej doczekamy, czyli cieszmy się z tego co mamy. Historia Odry czeka ciągle na opracowanie.