Spotkania z przyjaciółmi od dawna odkładam na jutro, kiedy będę mieć więcej czasu. Byle nie za dużo. To uczucie też znamy doskonale: bardzo na coś czekamy, a tu wszystkie zegary jak na złość chyba przestały działać. Wskazówka leniwie posuwa się do przodu, a nawet - stoi w miejscu! Zajmę się czymś... szybciej zleci.
Co na to naukowcy?
Do niedawna utrzymywali, że za poczucie upływającego czasu odpowiada w mózgu jeden konkretny obszar. Zbadano w tym celu aktywność mózgową mnichów w czasie medytacji - okazało się, że wyłączeniu z rzeczywistości i utracie poczucia czasu towarzyszyło wyłączenie się płata ciemieniowego kory mózgu. A więc czas umiejscawiać się może gdzieś na czubku głowy? Ostatnio jednak naukowcy skłaniają się ku teorii, że to nie jeden region w mózgu odmierza czas, ale sieć komórek nerwowych rozsiana po całym mózgu.
Do badań wykorzystano alfabet Morsea. Gdyby nie zdolność mózgu do odmierzania czasu - głosi hipoteza - sygnały alfabetu Morsea odczuwalibyśmy jako jeden długi pisk. Pierwszy sygnał pobudza pewną grupę neuronów wprowadzając mózg w inny stan niż ten, w którym znajdował się dotąd. Kolejne dźwięki, impulsy, wprowadzają nowe stany, a różnice między tymi stanami wyznaczają upływ czasu.
Krótkie chwile przyjemności
Wyścig z czasem zawsze przegramy. Im szybciej go gonimy, tym prędzej ucieknie. Im bardziej myślimy o tym, czego nie zrobiliśmy, tym mniej go mamy do dyspozycji.
To jasne: im więcej zajęć, tym mniej czasu, bo nadmiar impulsów zmysłowych z zewnątrz sprawia, że mózg wprowadzany w takim tempie w coraz to nowe stany - coraz szybciej rejestruje upływ czasu, a w konsekwencji czas pędzi jak szalony. Ale jeśli impulsów zewnętrznych zabraknie, wskazówka zegara nagle zwolni, aż w końcu stracimy poczucie czasu.
Więc to już pewne: czas dla każdego mózgu tyka inaczej. A nasz wewnętrzny zegar ma moc ten czas rozciągać lub maksymalnie skracać, np. w zależności od nastroju. Osobom smutnym dni dłużą się niemiłosiernie - szczęśliwym mijają zbyt szybko.
Dlatego przyjemne chwile wydają się krótsze niż inne. Urlop minął jak z bicza trzasł, pierwszy dzień w pracy będzie wiecznością.
Film życia
I jeszcze zjawisko, które wspominają ci, co otarli się o śmierć: film życia. W sytuacji nagłego zagrożenia, w jednej chwili potrafi przelecieć nam przed oczami film naszego życia. Jak to możliwe? W reakcji na ekstremalnie silny bodziec nasz wewnętrzny zegar może nagle zwolnić, a "chwila" wydłużyć się na tyle, byśmy zdążyli racjonalnie zareagować, choć później wyda nam się to niepojęte.
O mózgu ciągle wiemy mało
"Poruszamy się z kalendarzem, ale nasz czas sypie się nieustannie jak ziarenka piasku w klepsydrze" - od chwili, w której Tadeusz Konwicki wypowiedział te słowa minęło wiele lat, a my ciągle o mózgu wiemy mniej niż więcej. Zanim nabierzemy pewności, gdzie tak naprawdę mieści się nasz wewnętrzny zegar, upłynie jeszcze dużo dużo... czasu.
Ten film z zycia mialem kiedys mozliwosc obejzec ale nie do konca i moze to mnie uratowalo albo Pan Bog dal szanse na dalsze zycie..;.Ten film biegnie wstecz.Moze jak dobiegnie do poczatku zycia to czlowiek umiera?A moze w tym momencie ktos na Gorze oglada i ocenia jak zylismy i na co zaslugujemy?Jest to bardzo dziwne i ciekawe zjawisko. ..