fot. Sławomir Ryfczyński
Mężczyzna leżał na wysepce u zbiegu ul. Armii Krajowej, Placu Wolności i Placu Słowiańskiego i mógł z daleka wyglądać na ofiarę wypadku. Ale tylko z daleka. Ratownik Medyczny pogotowia stwierdził na miejscu, że ma do czynienia z przewlekle chorym. Raz jeszcze potwierdziła się prawda o niskiej świadomości nt. schorzeń neurologicznych. Osoby cierpiące (np. epilepsję), gdy atak choroby przytrafi im się na ulicy, często brane są za pijaka albo narkomana i omijane "szerokim łukiem". Tymczasem w prosty sposób można by im pomóc tak by nie stała się tragedia. Ten mężczyzna miał szczęście bo zasłabł w takim miejscu, że narzucało się podejrzenie wypadku i Ratownik Medyczny zjawił się w krótkim czasie.
fot. Sławomir Ryfczyński
Co robić w podobnych przypadkach. Warto może podejść i spytać; "co panu dolega?"
A NAVIKONOWCY PO WYPADKU DOSTLI OD PREZESA PO 12 TYS ZL ZA TRZYMANIE GEBY NA KLODKE!!
czekalismy 20 min..." odpowiedni czas"
dobrze wyszkolony ratownik to powolanie, a tak jest w stosunku np/p/m-sza, przyklad w sklepie POLO, niepotrzebny byl lekarz sam wykonal badanie, lekarz byl zbedny dlatego ze nic nie zrobil, sam ratownik dal sobie rade, jesli o 15 byl ten sam zespol to ludzie nie maja czego sie obawiac to ten ratownik napewno dobrze jest przygotowany, nie jest po kursie tylko po prawdziwej szkole ratownictwa medycznego, tylko co z innymi bylem swiadkiem pomylki podania leku przez ratownika czym moglo sie skonczyc niewiadomo gdyby niebylo jeszcz wtedy lekarza, ratownicy musza byc po szkolach i miec odpowiednie certyfikaty