Z wnętrza hali powiało tym razem Jarocinem sprzed trzech dekad. Tylko scenografia towarzysząca występom była jak najbardziej z XXI wieku. Wykonawcy koncertu grali na tle multimedialnych projekcji zachęcających do odwiedzenia Facebook owych profili zespołów.

Jak to bywa w przypadku takiego stylu trudno rozmawiać o warstwie tekstowej zaprezentowanych utworów. Warstwa muzyczna jest natomiast walącą się wprost na słuchacza ścianą dźwięku. W tej sytuacji najlepiej jest dać się ponieść drganiom powietrza by nie zostać przygniecionym.

Fani punka nadali swojemu transowi przed sceną formę i nazwę. „Pogo”- taniec połączony z obijaniem się o sąsiadów to najbardziej widowiskowy element zabawy w trakcie podobnych koncertów. Elementy tego wirującego transu mogliśmy obserwować w hali Basenu Północnego.

Koncert trwał do godziny 23.00. Dobrze, że nie dłużej bo niektórzy spośród żeglarzy poczuli się wypędzeni na czas koncertu z mariny. Kurz opadł. W przystani zapadła błoga cisza. A młodzi ludzie pojechali szukać kolejnego miejsca do ładowania akumulatorów. Na szczęście niejedno jest takie w Europie. Świnoujście w tym przypadku może spokojnie być przystanią na drodze wędrownych elektrycznych trubadurów aniżeli ich stałym gniazdem. Niech się poczują u nas równie dobrze jak przelotne ptaki!

źródło: www.iswinoujscie.pl