Dr Józef Pluciński • Niedziela [22.01.2012, 01:58:30] • Świnoujście
Dawna rzeźnia miejska

Ogólny widok miejskiej rzeźni, stan 2011.(fot. Sławomir Ryfczyński
)
Materiał ten wysłałem Administratorowi jeszcze w końcu ubiegłego roku. Już bowiem przed kilku miesiącami obiecywałem, że coś o starej świnoujskiej rzeźni napiszę. Słowo się rzekło, materiał został opracowany aliści technika, chociaż komputerowa, nawaliła i dopiero teraz z danej obietnicy mogę się wywiązać.
W II połowie XIX wieku rozrastało się miasto i liczba jego mieszkańców. Słabło wprawdzie znaczenie miejscowego portu, ale przybywało gości kuracyjnych i letniskowych, rozrastał się miejscowy garnizon. Przekładało się to na zwiększone zapotrzebowanie na różnorodne usługi, jak też na popyt na przetwory spożywcze w tym głównie mięsne. Z coraz większym trudem popytowi temu sprostać były w stanie miejscowe rzemiosło z braku rzeźni. Pierwsze wnioski o zbudowanie nowoczesnej rzeźni miejskiej składane były do zarządu miasta przez przedstawicieli restauratorów i hotelarzy oraz miejscowego lekarza powiatowego już w 1866 r. Nie było jednak jednomyślności w kwestii, jakim ma być to zakład. Do szczególnie gorących sporów dochodziło między rajcami miejskimi a rzemieślnikami branży mięsnej, masarzami i rzeźnikami. Oczywiście chodziło o koszty i o to kto ma je ponosić. Natomiast nie kwestionowano konieczności budowy. Ton i kierunek dysput i sporów odmienił się gdy w sąsiednich miejscowościach a m.in. w Wolgaście od projektu bardzo szybko władze miasta przeszły do budowy podobnego zakładu. W tej sytuacji, także w Świnoujściu doszło do uzgodnienia stanowiska władz miejskich z rzemieślnikami oraz podjęcia prac przygotowawczych do tej ważnej inwestycji miejskiej. Zlecenie na przygotowanie projektu wydano ostatecznie w 1888 roku. Wykonał go mistrz budowlany i przedsiębiorca Adolf Plötz. Przedłożony miastu projekt, bardzo pozytywnie zaopiniowany przez rządowego radcę budowlanego ze Szczecina, nazwiskiem Lindner, był nietuzinkowy. Proponował mianowicie zbudowanie bardzo nowoczesnego jak na owe czasy zakładu z ubojnią, przetwórnią odpadów i również z mieszkaniem dla kierownika zakładu – weterynarza. Projekt zakładał też zastosowanie nowoczesnych technologii uboju zwierząt ( bez przetwórstwa ), pozwalających na zaspokojenie ówczesnych potrzeb. Zanim jednakowoż przekazano go do realizacji, upłynęło nieco czasu i praktycznie dopiero w następnym roku, na rogu dzisiejszych ulic Kołłątaja i Kościuszki, rozpoczęto budowę, którą zakończono w 1890 r. Przekazanie rzeźni do eksploatacji, nastąpiło w kwietniu 1891 roku. Lokalizacja i projekt zakładu nie były przypadkowe. W tamtym czasie były to faktycznie odludne peryferie miasta, dalekie od budynków mieszkalnych i odgłosy idących do uboju zwierząt nie zakłócały spokoju okolicznych mieszkańców. Dodatkowo, odgłosy te tłumione były stosunkowo grubymi murami i wysokim ogrodzeniem. Ponieważ praca ubojni wymagała dużej ilości wody, w zrealizowanym projekcie uwzględniono lokalną wieżę ciśnień. To jest właśnie ta charakterystyczna wieżyczka, górująca nad zakładem. Początkowo wodę z własnego ujęcia dostarczała tam pompa parowa. Magazynowana woda służyła jeszcze rzeźni przed 40 – 50 laty, kiedy miasto przeżywało poważne problemy z ciśnieniem wody. Konieczną technologicznie gorącą wodę, zapewniała wzniesiona wówczas kotłownia, której wysoki, ceglany komin wznosił się nad zakładem jeszcze w latach 90-ych ubiegłego wieku, kiedy to został ostatecznie rozebrany.

Jeszcze przed kilkunastu laty nad zakładem górował komin dawnej kotłowni zakładów mięsnych. Fot. z dokumentacji PSS.(fot. Archiwum
)
Osiągane wyniki produkcyjne, już w krótkim czasie okazały się niewystarczające i niedawno zbudowaną rzeźnię, trzeba było rozbudowywać i unowocześniać. Już w 1905 roku istniejącą dotychczas chłodnię – piwniczkę z lodem, zastąpiono nowoczesnymi urządzeniami chłodniczymi, które zresztą w 1928 roku ponownie wymieniono na bardziej nowoczesne. W trakcie kolejnej przebudowy zakładu w 1929 roku, na podwórcu wzniesiono halę ubojni, z nowoczesnymi elektrycznymi urządzeniami. Wraz z wprowadzaniem nowości technicznych i usprawnieniem procesu produkcji, rosła wydajność zakładu. Obrazują to liczby przetworzonych w zakładzie zwierząt: w 1913 roku było to około 8500 sztuk a w 1929 już blisko 15 000. W okresie II wojny światowej, jak w większości miejscowych zakładów produkcyjnych, zaistniał tu problem z siłą roboczą. Z zatrudnionych w 1938 roku 52 pracowników do różnych formacji bojowych i pomocniczych powołano około 24 osób. Braki uzupełniano pracownikami fachowymi kierowanymi z okręgu Warthegau oraz robotnikami przymusowymi, głównie z Polski.

Pracownikiem zakładu w czasie wojny był Józef Jakrzewski, jeden z pierwszych prywatnych rzeźników w powojennym Świnoujściu. Fot. zbiór AP w Międzyzdrojach. (fot. Archiwum
)
W 1945 roku zakład w całości został przejęty pod zarząd radzieckiej komendantury wojennej, wraz z niemiecką załogą. Przez kilka lat zabijano w niej bydło i trzodę chlewną dla potrzeb bazy Floty Bałtyckiej ZSRR. Zwierzęta początkowo pędzono z terenu radzieckiej strefy okupacyjnej Niemiec i tu dokonywano uboju. Później do przetwarzania dostarczano już tusze mięsa. Na skutek usilnych starań strony polskiej zakład nie bez oporów ze strony Rosjan, był od 1953 roku etapami udostępniany dla potrzeb miejscowej PSS. Początkowo udostępniano niewielką część zakładu, na niezbyt korzystnych dla strony polskiej warunkach. W zamian za użyczenie niektórych pomieszczeń produkcyjnych, Rosjanie byli zaopatrywani w gotowe produkty mięsne. Ten układ wynikał z tego, że już wówczas pod rosyjskim zarządem obiekty rzeźni z braku wykwalifikowanych pracowników, wykorzystywane były w znikomym stopniu, zgodnie z przeznaczeniem. W dużej chłodni przechowywane były n.p. wielkie zapasy beczkowanych, solonych śledzi i innych łatwo psujących się produktów. Jak wynika z relacji osób mających wówczas kontakt z zakładem, znajdowała się tam również tzw. zagłuszarka, urządzenie zakłócające odbiór fal radiowych o określonej częstotliwości. W 1955 roku umowa uległa zmianie i PSS „Społem”, mogła na terenie większej części zakładu organizować już normalną produkcję w przejętych pomieszczeniach. Do ostatecznego przekazania rzeźni przez Rosjan, doszło ostatecznie w październiku 1959 roku, w ramach tzw. Akcji „P”, czyli przemieszczenia radzieckich jednostek w Świnoujściu. W następnej kolejności, Prezydium MRN przekazało rzeźnię w zarząd i trwałe użytkowanie, a następnie w 1961 już na własność PSS „Społem”.

Wnętrze zdewastowanej już wieżyczki wodnej. Dokumentacja PSS(fot. Archiwum
)
Wspomniane decyzje organizacyjne umożliwiły w latach następnych dokonanie koniecznych remontów i dalszej modernizacji rzeźni i zorganizowanie masarni. Zagospodarowano i odpowiednio wyposażono dużą halę magazynową, zbudowano nową ubojnię i wędzarnię. Dotychczasowy rosyjski magazyn śledzi i dawną ubojnię przebudowano na masarnię, wyposażoną w nowoczesne na owe czasy urządzenia. W 1974 roku zlikwidowany został uciążliwy dla otoczenia ubój krów, który zastąpiono zakupem tusz w pobliskich rzeźniach. W ramach koniecznych proekologicznych przedsięwzięć, zbudowano też schładzany, hermetyczny pojemnik na odpady, a już w 1992 roku bardzo leciwą, a niezbyt bezpieczną chłodnię amoniakalną, zamieniono na nowocześniejszą, freonową. Instalując sprowadzone z Niemiec urządzenie do bezdymnego wędzenia, zmniejszono szkodliwe oddziaływanie na środowisko. Spore inwestycje skutkowały faktycznie coraz lepszą jakością i zwiększonym zapotrzebowaniem na wyroby. Zakład pracował na pełnych obrotach osiągając w tamtym niełatwym okresie najwyższą roczną produkcję. Najlepsze efekty osiągnięto w 1977 roku, kiedy to wyprodukowano 1.926 ton przetworów mięsnych. Znaczną część doskonałych zresztą wyrobów ze Świnoujścia kierowano na zaopatrzenie Szczecina, a także miejscowej bazy Floty Bałtyckiej ZSRR.

Pomieszczenia przetwórni. Fot. dokumentacja PSS(fot. Archiwum
)
Wspomniana koniunktura miała jednakowoż czasowy charakter. Zachodzące w kolejnych latach trudne dla społeczeństwa i gospodarki procesy, ujemnie wpłynęły na dalsze losy zakładu. Produkcja malała, zaczęły się pierwsze redukcje. W ostatnią dekadę ubiegłego wieku zakład wchodził już w kiepskiej kondycji. Gospodarka rynkowa jej nie poprawiła. Nie na wiele zdało się też przekształcenie go w samodzielną spółkę i działania modernizacyjne przez nią podjęte. Wejście do Unii Europejskiej przyśpieszyło proces upadku. Oznaczało ono bowiem konieczność dokonania radykalnych modernizacji i wdrożenie bardzo wysokich normy sanitarnych i jakościowych. Alternatywą było zejście z rynku. Niestety wszystko poszło w tym kierunku.

Ogólny widok świnoujskich zakładów mięsnych na krótko przed likwidacją. Niektóre z obiektów: 2 – hala uboju, 3 – chłodnia, 5 – budynek masarni. Fot. dokumentacja PSS.(fot. Archiwum
)
Zarządzająca rzeźnia i masarnią spółka niezbędnego wysiłku inwestycyjnego nie była w stanie dokonać. Dotychczasowi, stali odbiorcy jak i konsumenci indywidualni, rezygnowali z wyrobów świnoujskiego zakładu, na rzecz słabszych jakościowo, ale za to tańszych wyrobów, oferowanych w licznych hurtowniach i sklepach. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż do końca 2003 roku należało wykonać prace modernizacyjne, wartości 6 milionów zł, którymi niestety nie dysponowano. Rozpoczęła się agonia. Liczący wówczas 33 doskonałych, doświadczonych pracowników zakład, został zamknięty w roku następnym. W 2006 roku opustoszały budynek został sprzedany. Nowy właściciel z wiadomych tylko jemu względów, nie podjął żadnych działań, by ratować ten jeden z nielicznych zabytków architektury przemysłowej Pomorza Zachodniego. O ile mi wiadomo obiekt posiada już kolejnego właściciela, który również nie przejawia żadnej aktywności. Powoli starą rzeźnię rujnuje czas, zbieracze złomu i bezmyślne dzieciaki.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Trzeba zrównać to z ziemią, postawić parking duży dla samochodów.
Świnia ma twarz, a człowiek ma ryj. Czas wyprostować stare błędy głuptasy. Wy macie ryje, świnie mają twarze.
Miejsce masowej zagłady
a ja pamietam ciagly smrod i mase szczurow
Żaden prywatny inwestor nie wyłoży milionów na ratowanie wątpliwej wartości budynków-przeszłość koszmarna a miasto za biedne żeby z tego drugi Browar Poznański zrobić.Historia pięknie opisana ale prawda o kradzieżach i szwindlach jest brutalna.Mnie tego budynku nie szkoda- koszmarek architektury
Nadaje się na dyskotekę bo starsi mieszkańcy z budynków obok, przyzwyczajeni sa do wycia, kwików i ryków.
swinie nie maja twarzy tylko ryje
A teraz miejscowe kabany dra ryje po nocach to dobrze?
Jaki to zabytek? Jaka to architektura? To architektoniczny piard. Do dziś dnia żyją w Świnoujściu osoby odpowiedzialne w pośredni sposób za rozbiórkę pięknego i nowoczesnego kościoła luterańskiego - z którego pozostał tylko kikut wieży. Tamto ci sami ludzie rozebrali, a tu taki syfiaszczy budynek bronią. Zrównać teren, rozebrać, na miejscu wykonać mini park - z alejkami wśród drzew - a nie kolejne centrum handlowe. I tak Polaków nie stać na zakupy, a będzie przecież jeszcze gorzej.
Do 183...jak swinia byla bita po twarzy to ty powinienes dostac po ryju za takie brednie co wypisujesz.
a co ma być z budową centrum handlowego i kina na ul.Matejki podobno już sprzedane
powinni zburzyć ten smierdzący skansen i wybudowac z prawdziwego zdarzenia targowisko
Pieniądze na modernizację może byłyby gdyby pracownicy nie kradli na potęgę.Wstyd przyznać ale w latach 70 i 80 sam kupowałem wędliny oraz szynkę i karkówkę na wszystkie uroczystości rodzinne które odbywały się co roku.Nie byłem w tym procederze odosobniony.
Jak się zajrzało do okien na salę uboju to wisiało pełno świń do góry nogami, na podłodze kilka centymetrów krwi i jakieś prymitywne typy zabijały tam kolejne. Pamiętam jak dziś jak krowę prowadzono tam na ubój, która szła ze straszną miną, przerażona wręcz. Innym razem pamiętam jak wyładowywał jakiś prymityw świnie bijąc je czym popadnie i śpiewając sobie radośnie. Słyszałem też historie o tym jak puszczano disco polo na sali uboju i wielkimi pałami bito zwierzaki. Prądem pewnie też bito bo jak byłem w środku było tam sporo urządzeń elektrycznych. Więc chyba. Ogólnie miejsce którego powinniśmy się wstydzić gdyż krew niewinnych czujących istot lała się tam zawsze strumieniami. Pamiętam świnie która przy wyładowaniu próbowała uciec to jedna z kobiet z rzeźni biła ją po twarzy taką grubą z gałęzi zrobioną miotłą. Jestem za całkowitym zrównaniu z ziemią tego budynku hańby i wstydu. Dopóki ludzkość nie przestanie żreć mięsa nie będzie ludzkością tylko istotami człekopodobnymi. Pozdrawiam trzeźwomyślących.
Nie wspominam dobrze wyrobów z tej rzeżni . Szpikowane były w latach dziewięćdziesiątych dużą ilością wody !
! ! ! MIEJSCE MASOWEJ ZAGŁADY ! ! !
przeszkadzał wam zapach wędzenia to teraz macie plastikowe kiełbaski w smaku podobne do niczego, SMACZNEGO
to prawda dopoty masarnia podlegała Społem funcjonowala i przynosiła zyski, ale potem" przyszło nowe" i spólka zniszczyła wszystko co bylo do zniszczenia, kiedy nastały" nowe porzadki " nie było już co ratowac, prawda była uciazliwa bo miasto się rozbudowalo, ale takich wędlin przerobionych podrobow, szynki prawdziwej już nigdy nie jem, pachnialo jalowcem i było prawdziwym produktem mięsnym, a dziś jemy szajs z dodatkiem" pędzonej"soji"ktora wszedzie na swiecie jest juz zakazana, a u nas truje się nas bezkaqrnie, statek własnie przywiozł z Usraela truciznę do karmienia zwierzat rzeżnych i potem wszystko ma smak torebki foliowej, ani tego ugotowac ani usmazyć, ani zjeść, dlatego satąłm sie wegetarianka!!
żal było świnek, co ? a szyneczkę i kiełbachy to się wp...lało bez żalu ?
Dobrze, że fortami zaopiekowali się ich miłośnicy, bo gdbyby miasto tym zarządzało mielibyśmy już cudowne apartamentowce gdzie tylko wzrok by sięgnął. OPAMIĘTAJCIE się !! To też zabytek, nie pozwólmy go zaprzepaścić. No ale skąd Miasto ma wziąć kasę na ratowanie budynku jak nie potrafi nawet dobrze nadzorować i finansować szpitala??
No szkoda tej rzeźni bo jak ktoś podszedł by poważnie do trgo budynku można by go przerobić na jakieś centrum kultury albo coś podobnego. No ale cóż Miasto juz dawno pozbyło się problemu, sprtzedając budynki zamiast od razu zrobić z tego użytek. Tak samo było z poradzieckim szpitalem chociażby... Kiedy w końcu będziemy mieć władzę której będzie zależało na dobru Miasta i mieszkańców a nie tylko kasie?? Pamiętajmy o tym przy kolejnych wyborach samorządowych.
Nie bezmyślne dzieciaki! To było jedyne miejsce zabaw na naszym mieście za czasów mojego dzieciństwa, z resztą nie tylko i mojego lecz całego mojego osiedla. Pewnie i nie tylko mojego. Świnoujście to miasto dla Starców, tutaj nie ma kompletnie NIC. Nie ma gdzie się bawić, spędzać wolny czas, nie ma kina, nawet porządnego Centrum Handlowego. Świnoujście miało szanse zostać najlepszym kurortem na Morzem Bałtyckim, myślę że nadal ma... ale jeśli sytuacja w mieście się zmieni, jeśli będą atrakcje, będzie też więcej młodych ludzi którzy zechcą się tutaj osiedlić, miasto będzie młodsze i zacznie się w końcu rozrastać. Te Świnoujście to jak na razie dziura. Dziękuje.
STOP ACTA
Bardzo fajny artykuł, choć mało zdjęć : (
Gość • Niedziela [22.01.2012, 11:13] • [IP: 92.42.112.*** Ale ty delikatny szkoda cie bardzo.