- Przecież to nie chodzi o naszą wygodę, ale o pasażerów – mówi jeden z taksówkarzy. – Teraz, aby wysadzić kogoś pod promem, musimy łamać przepisy. Zatoczka jest wiecznie zajęta, więc zatrzymujemy się na drodze, gdzie zjeżdżają samochody z promu.
Jest jeszcze jeden problem. Chodzi o odbieranie pasażerów z promu. Taksówkarze niezrzeszeni toczą boje z kierowcami z korporacji, twierdząc, że ci drudzy „podkradają” im klientów, podjeżdżając na przystanek autobusowy. Turyści nie chcąc już nigdzie dalej chodzić wsiadają do pierwszej lepszej taryfy.
Z kolei taksówkarze z korporacji tłumaczą, że zabierają tylko te osoby, które umawiają się na telefon.
- Nie możemy więc czekać na nich na postoju, tylko podjeżdżamy, pakują się i uciekamy. Tak jak życzą sobie tego klienci. Szybko i bezproblemowo – wyjaśniają.
złotówy nie mają racji bytu. Śmierdzące auta, starymi capami, większość tych aut cudem ma pozwolenia techniczne uprawniające auto do ruchu (badania techniczne) no i oszukują klientów. Nieprawdaż ??
STARE DZIADKI NA EMERYTURACH ZABIERAJA PRACE MŁODYM, KTÓRZY PŁACA P E Ł E N ZUS ! WNUKI BAWIC ! WSTYD !
prosze niewsiadac kasuja jak za zboze