Spektakl w klimacie zbliżającego się święta. Zobacz film!
fot. Sławomir Ryfczyński
Inicjatywa Ośrodka Działań Teatralnych MDK wprowadziła mieszkańców Świnoujścia w atmosferę zbliżających się dni poświęconych pamięci tych, którzy odeszli. Co ciekawe, Anecie Kruk i jej współpracownikom ten klimat udało się stworzyć na kilka dni przed 1 listopada w miejscu wydawałoby się zupełnie do tego nie pasującym – na placu Mickiewicza. A jednak. Wystarczyło nieco wyobraźni, słowa, muzyka, znicze i mnóstwo wielobarwnych spadających liści.
Płonące znicze to najbardziej czytelne znaki, które symbolizowały „dedykację” tego spektaklu. Wspomnieniem tych, którzy są już po drugiej stronie istnienia była nastrojowa muzyka Marka Grechuty. To jedna z postaci, którą także możemy już tylko wspominać. Wśród wykonawców znalazła się, doskonale znana w Świnoujściu Karolina Szczepanik.
fot. Sławomir Ryfczyński
Teksty czytali Aneta Kruk i Marek Żymła.
Pomiędzy nastrojowymi dźwiękami przewijały się skłaniające do refleksji słowa Tadeusza Nowaka. I choć o przemijaniu pisało wielu to twórcy spektaklu wybrali właśnie Nowaka. Ten polski poeta urodzony w 1930 roku w Sikorzycach koło Dąbrowy Tarnowskiej a zmarły w 1990, podejmował najważniejsze tematy kulturowe. W "Psalmie o powrocie" zajął się problemem przemijania. Naturalnym tłem spektaklu były jesienne zarośla, a tło uzupełniały nastrojowe obrazy Januarego Korfa. W tą scenografię wtopiły się wyświetlane na wielkim ekranie dzieła malarskie.
fot. Sławomir Ryfczyński
Głównym bohaterem utworu Nowaka jest Odyseusz, jedna z naczelnych postaci mitologii greckiej, której wędrówka stała się alegorią człowieczego losu, jest tutaj podmiotem lirycznym. Jego powrót po dziesięciu latach tułaczki jest symbolem zaczynania od nowa i wciąż pod nowa, gdy stare odeszło, gdy mamy na koncie straty, cudze, niezawinione śmierci i poczucie, że nie da się wrócić, że nie da się naprawić tego, co zepsute, nie można odwrócić biegu rzeki, nie można cofnąć czasu.
fot. Sławomir Ryfczyński
Sztuka życia polega na tym, by potrafić zaakceptować zachodzące zmiany. Najważniejsze - i najtrudniejsze - jest to, by nauczyć się przyjąć śmierć i koniec, by nie upierać się przy tym, że cokolwiek może wiecznie trwać.
fot. Sławomir Ryfczyński
Cierpienie, utrata i wędrowanie są nam przypisane, chęć ucieczki przed losem jest niemądra i dziecinna, przysparza jeszcze więcej bólu niż zaplanowana dla nas garść goryczy. To dalekie od religii za to bardzo „ludzkie” podejście do śmierci zmusza do refleksji niezależnie od naszego światopoglądu. Dziesiątki ludzi, które obserwowały spektakl przystanęły w biegu codzienności.
fot. Sławomir Ryfczyński
Naturalnym tłem spektaklu były jesienne zarośla, a tło uzupełniały nastrojowe obrazy Januarego Korfa, także prezentacje multimedialne na wielkim ekranie. Zatrzymać przechodnia, sprowokować do refleksji, wprowadzić w klimat nadchodzących dni. Taki cel stawiali sobie twórcy spektaklu. Widzowie byli zachwyceni. Oklaski na zakończenie były tego wyrazem.
Szczęśliwi ci którzy nie znali oryginalnych piosenek Grechuty z tekstami poety, mniej ich bolało.