Na początek koncertu z promenadowej sceny rozbrzmiewały tony tradycyjnej pieśni żydowskiej, wymagającej od wykonawcy niezwykłych zdolności wokalnych i wielu godzin ciężkiej pracy nad właściwą emisją głosu.
fot. Adam Strukowicz
W poniedziałek, 22 sierpnia scena muszli koncertowej zarezerwowana została dla najzdolniejszych wokalistów tegorocznej „Famy”. Swój talent zaprezentowali uczestnicy sekcji wokalnej. Od początku festiwalu doskonalili warsztat wokalny w sekcji prowadzonej przez Annę Serafińską, która jest pierwszym w Polsce właścicielem naukowego tytułu doktora w dziedzinie śpiewu rozrywkowego, wykładowcą m.in. Uniwersytetu Muzycznego i Akademii Teatralnej w Warszawie.
Na początek koncertu z promenadowej sceny rozbrzmiewały tony tradycyjnej pieśni żydowskiej, wymagającej od wykonawcy niezwykłych zdolności wokalnych i wielu godzin ciężkiej pracy nad właściwą emisją głosu.
fot. Adam Strukowicz
Jako pierwszą z przyszłych gwiazd, słuchaliśmy Weroniki Ziółkowskiej, dziewczyny o pięknym , pełnym wokalu. Weronika śpiewała również tekst XVI-wiecznego angielskiego poety do własnej muzyki.
Jako druga na scenie przy deptaku wystąpiła Marta Konik. Ona także zaprezentowała się nie tylko jako zdolna wokalistka ale także autorka. Marta wyśpiewała również swój autorski utwór pt. „Czary – koszmary”
Patrycja Wodzyńska – trzecia z wykonawczyń koncertu sięgnęła z kolei po motyw ze znanego musicalu. W jej wykonaniu usłyszeliśmy piosenkę „Na łów” znaną fanom popularnego wśród młodzieży scenicznego hitu „Rent”.
Joanna Smajdor wyszła na scenę trzymając w ręku okazałą, czarną gitarę akustyczną i – jako – jedyna śpiewała jazzowy standard.
Po tej porcji jazzu na scenę powróciła Marta Konik . Tym razem wraz zespołem śpiewała „Układankę” i „Ludologię”
Doczekaliśmy i świnoujskiego akcentu w czasie wieczoru wokalistów. Karolina Szczepanik wzięła na warsztat piosenkę jednej z legend „Famy”. „A kiedy mnie już nie będzie” Agnieszki Osieckiej to piosenka, która zaczarowała promenadę.
fot. Adam Strukowicz
Od występu Karoliny rozpoczął się wieczór muzycznych wspomnień. Patrycja Wodzyńska śpiewała „Nie wierz mi, nie ufaj mi”- słynny przebój Anny Jantar , a zaraz potem przypomniała „Portugalczyka Osculati” Kaliny Jędrusik.
Joanna Snajdor, choć dopiero zaczyna swoją wokalną karierę, a już okrzyknięta została „Polską Dianą Krall”
Na scenę powróciła raz jeszcze Karolina Szczepanik z piosenką „I Surrender”. A żeby nie było, że śpiewać potrafią tylko dziewczyny to na scenie pojawił się w końcówce koncertu także Adam. Adam Jaroszyński znalazł wyśpiewał wszem i wobec, ze śpiewając odnalazł swoją drogę.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Zaktualizowano: Wtorek [23.08.2011, 12:34:04]
rewelacyjne wokaleeeeeeeee!!
gówno prawda, każdy z nich był inny, a jeśli chodzi o, , umiejętność śpiewania" to nie kojarzę, żeby ktoś śpiewać nie umiał
na tyle grajków tylko jeden chłopak umiał śpiewać, reszta to porażżżżżżżkkkkaaa