Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [01.08.2011, 07:21:41] • Świnoujście
Historii latarni ciąg dalszy
Widok na ujście Świny w okresie międzywojennym.(fot. Archiwum autora
)
Wracając do historii naszej latarni, wypadało by rozstrzygnąć pewną wątpliwość dotyczącą jej wieku. Zajmując się jej historią, natrafiłem bowiem na spore różnice w ustaleniach, dotyczących daty budowy a szczególnie jej rozruchu. Rozbieżności w tym względzie w różnych źródłach były dosyć spore, podawano bowiem już to 1857 już to 1859 jako daty rozruchu. Problem ten udało mi się rozwiązać, dopiero w trakcie lektury oryginalnej urzędowej korespondencji zawartej w aktach wspomnianego już Urzędu Budowu Portu ( Hafenbauamt ), w szczecińskim Archiwum Państwowym.
Sprawa okazała się bardzo prozaiczna i dziwnie nam znajoma. Otóż faktycznie, światło latarni świnoujskiej rozbłysnęło pierwszy raz po zapadnięciu mroku, 1 grudnia 1857 roku, tyle że daleko było jeszcze do zakończenia całości prac przy latarni. Trwały one jeszcze cały następny rok i dopiero w styczniu 1859 dokonany został oficjalny ich odbiór. Usuwanie wykazanych wówczas usterek i niedoróbek, trwało kolejnych kilka miesięcy. Taki tryb prowadzenia inwestycji posiada jak widać w naszym mieście bogatą tradycję.
Widok świnoujskiej latarni przed przebudową, rycina z końca XIX w.(fot. Archiwum autora
)
Latarnia po dokonanej w początkach XX wieku przebudowie, zmieniającej jej kształt, pozostała nie zmieniona do naszych dni w swej nowej postaci. W tym okresie przewalały się nad nią i ujściem Świny burze dziejowe. Już w latach pierwszej wojny światowej została ona, w obawie przed spodziewanym rosyjskim desantem z morza, zaminowana, a nawet na czas jakiś wygaszono jej światło. Po odwołanym alarmie światło rozbłysło, a późną jesienią 1918 roku zdjęte zostały, mające ją zburzyć, ładunki wybuchowe.
W okresie dwudziestolecia między dwoma wojnami światowymi, latarnia pod względem technicznym przeszła proces gruntownego odmłodzenia. A więc znakomitą, aliści mocno już wysłużoną aparaturę świetlną, zamieniono na nowoczesną, w której źródłem światła jest potężna żarówka elektryczna. W jej pobliżu wzniesiony został też stalowy maszt o konstrukcji kratowej. Między obu obiektami rozciągnięte zostały przewody nadawczej i odbiorczej anteny. Powstał zatem nowy, mało jeszcze wówczas znany obiekt, jakim była radiolatarnia. Wobec rozpowszechnienia się na statkach urządzeń radiowych i radionamierników, przybyło nawigatorom jeszcze jedno, czynne całą dobę urządzenie służące lepszej nawigacji. Sercem nowej technicznie latarni, stał się stojący obok niej domek, w którym znalazła miejsce aparatura nadawczo – odbiorcza i urządzania kontrolne latarni. Tak zresztą jest do dzisiaj.
Ponieważ na tamte czasy przypadł rozkwit popularności kąpieliska Świnoujścia, stała się też latarnia ulubionym celem dla tysięcy ciekawskich. Dowoziły ich małe stateczki a raczej motorówki z uznamskiego brzegu, wprost do rybackiego porciku leżącego u jej stóp. Inni docierali tu od promów, spacerkiem wzdłuż Świny, jako że droga tamtędy, była wówczas jeszcze nie zabudowana urządzeniami portowymi.
Już przed 100 laty latarnia była ulubionym celem wycieczek i spacerów.(fot. Archiwum autora
)
Lata II wojny światowej przyniosły znowu zagrożenie dla naszej jubilatki. Pod koniec wojny, pod latarnią miały być ponownie zainstalowane ładunki wybuchowe, do zdetonowana których, miał nie dopuścić niemiecki latarnik nazwiskiem Shary. Uczynił on to, jakoby ze względu na przywiązanie uczuciowe do latarni, w której był zatrudniony przez wiele lat. Ile jest w tym prawdy a ile legendy, trudno dociec. Faktem jest, że obiekt przetrwał. Pewne uszkodzenie budowli, w postaci pęknięć i rys, powstały w wyniku detonacji bomb, które spadły w jej pobliżu 12 marca 1945 r. podczas wielkiego alianckiego nalotu na Świnoujście. Po wojnie, tak jak port i szereg innych ważnych obiektów na terenie miasta, latarnia pozostawała we władaniu rosyjskiej komendantury. Służbę na niej pełnili niemieccy latarnicy. W kilka lat po wojnie, wraz z portem, administracji polskiej przekazywano także latarnię morską. Konkretnie nastąpiło to w 1947 r., kiedy to starszy inspektor Latarń Morskich, Marian Sankowski, na podstawie dwustronnego porozumienia polsko-rosyjskiego, przejął latarnię polskie władanie. Problemem było jedynie zastąpienie niemieckich latarników, polskimi. Po pewnym okresie, koniecznym dla przeszkolenia potencjalnych kandydatów, zostało to osiągnięte. Tak gwoli informacji, pierwszym polskim latarnikiem, który objął służbę na świnoujskiej latarni, był Karol Wojniusz.
Latarnia ze śladami uszkodzeń i spękań.(fot. Archiwum autora
)
W latach siedemdziesiątych, gdy następował szybki rozwój portu, w pobliżu latarni przystąpiono do budowy nabrzeży przeładunkowych. Za konieczne uznano wyburzenie, z użyciem materiałów wybuchowych, części starych fortów znajdujących się na Warszowie. W efekcie detonacji, nastąpiły dalsze uszkodzenia i zarysowania murów, starej przecież budowli, wzniesionej przy tym na chybotliwym gruncie. Dzieła dokończyło uruchomienia w bezpośredniej bliskości latarni przeładunków chemikaliów. Ogromne zapylenie spowodowało, że zamieszkujące w latarnianym budynku rodziny zostały wysiedlone, jako że pyły chemikaliów nie pozwalały wręcz oddychać. To chemiczne sąsiedztwo zaszkodziło również samej budowli. Zewnętrzne oblicowanie wieży, w szybkim tempie ulegało dalszej dewastacji.
Portowa infrastruktura otaczająca świnoujską latarnię przed 40 lat.(fot. Archiwum autora
)
Próby remontu podejmowane były już w 1959 r. Wówczas na zlecenie Urzędu Morskiego w Gdyni, ówczesnego administratora obiektu, dokonano pobieżnej tylko łataniny spękań i uzupełnienia ubytków. Dalszym losom latarni towarzyszyły kolejne reorganizacje, zmiany zarządcy i naturalnie niszczenie. Pomyślniejsze lata nadeszły po przejęciu jej przez Urząd Morski w Szczecinie. W 1997 roku wykonano ekspertyzę i na jej podstawie, w końcu następnego roku, w oparciu o projekt opracowany przez szczecińską Pracownię Konserwacji Zabytków, rozpoczęto remont. Prace miały w gruncie rzeczy szerszy zakres niż te, wykonane przed stu laty. Wymieniono pokrycie dachów, stropy, wszystkie instalacje wewnętrzne, stolarkę, misternie zlikwidowano spękania, zabezpieczając jednocześnie mury stalowymi kotwami. Katalog wykonanych robót był bardzo długi. Była to naprawdę wspaniała praca ! Po wieloletniej przerwie trwającej praktycznie od lat 60-tych ubiegłego stulecia, w lipcu 2000 roku, latarnia została znowu udostępniona zwiedzającym.
Rusztowanie okalające latarnię w okresie renowacji.(fot. Archiwum autora
)
Działania Urzędu Morskiego były inspirowane i wspomagane przez Stowarzyszenie Miłośników Latarń Morskich, które zawiązało się w czerwcu 1996 r. Z inicjatywy Stowarzyszenia, w pomieszczeniach latarnianych powstała też ekspozycja urządzeń nawigacyjnych, wyposażenia statków, sprzętu ratownictwa morskiego. Miastu przybyła jeszcze jedna, autentycznie morska atrakcja turystyczna. Obecnie przygotowywany jest kolejny etap rozbudowy ekspozycji oraz program wzbogacenia jej walorów poznawczych.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Rodziny z latarni wysiedlono i przydzielono im mieszkania przy ówczesnej Armii Ludowej 6-obecnie Witosa.Były to rodziny m.in. Z, K, L, M, M...wszystkich pozdrawiam;)
nigdy za dużo historii.dziękuję, pozdrawiam.
do 19.50--- nie szkoły sa miara człowieka! Ty pewnie magister inzynier ale w sercu pustka, a w głowie bezuzyteczne formułki! i nie obrazaj ludzi bo po takich zdaniach twoich wniskuje żeś pospolity cham i imbecyl nie szanujący ludzi!!
Osy tam są bardzo agresywne
Cieszmy się z faktu, że wsród nas jest Dr Józef Pluciński. Praktycznie każdy jego artykuł, jest dla mnie miłym zaskoczeniem.
Panu Plucińskiemu niskie ukłony - za kolejne miłe chwile spędzone przy jego gawędzie.
00:55- proponuję słownik języka polskiego i szkolę wieczorową- bo po stylu. ortografii i poglądach znacz widzieć w Panu mega buraka i kretyna, który nie tylko nie skończył podstawówki, ale i o życiu, sztuce, ludziach wie i tyle co szczur o kosmosie.
Akórat?
Byłem na latarnii już po jej renowacji, i była to jedna z ciekawszych chwil na Warszowie(sorry Warszów). Do tematu - będąc miejscowym, od jkichś 30 lat, oczywiście przedmiotowe (świetne słowo!!) miejsce widziałm i wcześniej, i w znacznie gorszym stanie niż obecny. Niemniej, wycieczka ze słoikiem kawy, kanapkami i latarkami do starych fortów, pod masą ziemi, krzaczorów i (wybaczcie za słownictowo) całej masy trudnego do zdefiniowania gówna, oraz WIDOK TEJ STAREJ LATARNI, JEJ SUROWEJ FORMY, był INSPIRUJĄCY, i OSOBISTY!!. Teraz, kiedy mamy masę (OK, Amatorów historii -" gości"), odwiedziny fortów, latarniii itd, osobiścnie smucą mnie niesamowicie(odwiedzam, bo w rodznie sporo kuzynów, bratnków itd, którym coś by trzreba pokazać, kiedy akórat słonecznych, rzadkich w Świnoujściu dni, brak. Widzę śmieszne - ba, infantylne - parodie postaci wzorowanych na Prusakach, żenujce bary i zabawy dla kretynów - a pamiętam (tu podkreślając smak KAWY ZMIELONEJ I ZAPARZONEJ SAMEMU), i smutno mi, kiedy widzę żłobek.
Do- 123 bo-140 chciał napisać że:" Najciemniej jest pod latarnią"
Dziękuję za świetny artykuł.Tradycyjnie Pan dr.Pluciński stanął na wysokości zadania.Pozdrawiam i tak trzymać.Andrzej.
[IP: 212.183.140.**] pewnie chciał napisać :Świetny artykuł. Mieszkam 40 lat w Świnoujściu i po przeczytaniu tego artykułu okazuje się, że mało wiedziałem o losach latarni.
Brawo dla autora :)
Świny artykuł mieszkam 40 lat w Świnoiujściu i po przeczytaniu tego okazuje się, że mał wiedziałem o osach latarni.
Świetna historia najlepsza z cyklu o latarni.Ale czuję pewien niedosyt bo nie dowiedziałem się o przejściu z oświetlenia olejowego na elektryczne które jak wiem nie odbyło się bezpośrednio - nim powstały potężne żarówki nitraphot specjalne do latarni morskich było coś innego. ..gaz czy nafta ? Ciekawe czy w okresie działań wojennych lata 40 - 45 latarnia była czasowo wyłączana aby jej światło nie było punktem orientacyjnym dla samolotów czy okrętów podwodnych.(dziwne by było aby podczas-zaciemnienia świeciła latarnia) ...Ps. ..byłem świadkiem zdarzenia jak krowa ocierając się o obciążnik napinający antenę radiolatarni zerwało ją a ta spadając na przewody elektryczne spowodowała fajerwerk iskier, oszalałe z strachu zwierzę pędziło jak koń wyścigowy.