Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [25.07.2011, 08:51:20] • Świnoujście
Powstanie tej najpiękniejszej…
Świnoujska latarnia w starej szacie, 1890 r. (fot. Archiwum autora
)
W II połowie XIX wieku, w miarę nasilania się żeglugi, istniejące urządzenia nawigacyjne, o których pisaliśmy, już nie wystarczały. Zaczęto więc na dobre usprawniać drogę wodną z morza do Szczecina. Zakręty zbyt niebezpieczne prostowano, mielizny przekopano lub omijano. Rynna toru wodnego pogłębiona została do 5 metrów i oznakowana licznymi pławami i stawami, a nadto na Zalewie Szczecińskim zakotwiczone zostały, w okolicy najbardziej niebezpiecznych mielizn, 3 statki latarniowce.
Ustawiony też został latarniowiec, noszący nazwę „Adlergrund” na Ławicy Orlej. O nich napiszę jeszcze odrębnym materiale. Modernizacji, nadal jednak wymagało samo podejście do Świnoujścia, które z racji licznych mielizn na Zatoce Pomorskiej, pozostawało niezbyt bezpieczne. Za konieczną uznano budowę odpowiednio wysokiej, o dużym zasięgu światła latarni morskiej. Ta, istniejąca z 1828 roku nie spełniała już swego zadania.
Porównanie wysokości dawnej latarni, zbudowanej w 1828 r. z nową. (fot. Archiwum autora
)
Na wiosnę 1854 roku rozpoczęto więc na wschodnim brzegu Świny budowę nowej latarni, według projektu radcy budowlanego Severina’a. Projektant zakładał wzniesienie, możliwe blisko brzegu morza latarni, której światło będzie widoczne już w momencie wejścia na Zatokę Pomorską. Brak w tym rejonie nadbrzeżnych wyniosłości sprawiał, że potrzebną wysokość usytuowania światła, uzyskać można było tylko przez budowę na tym mało stabilnym gruncie, bardzo wysokiej latarni. Stabilność obiektu uzyskano przez posadowienie jego fundamentów, na głęboko w grunt wprowadzonych palach.
Szkic pokazujący sposób posadowienia świnoujskiej latarni morskiej. (fot. Archiwum autora
)
Mimo rozlicznych, technicznych problemów, związanych z budową tak nietypowego, imponującego swymi rozmiarami obiektu, cykl realizacji był bardzo krótki i już 1 grudnia 1857 roku, zabłysnęła ona pierwszy raz. Źródłem światła, były lampy z koncentrycznymi, grubości męskiego ramienia knotami, zasilane olejem rzepakowym, a system soczewek oraz pryzmatów tzw. aparatury Fresnala I klasy, dawał pożądaną wiązkę promieni. Zadziwiającym jest to, że przy tak prymitywnym przecież źródle zasilania, światło latarni widocznym było z morza, z odległości 20 mil morskich. Podstawę wieży latarni stanowił spory, dwukondygnacyjny budynek, który pomieścił mieszkania służbowe dla obsługujących obiekt latarników i ich rodzin. W pobliżu usytuowano tez budynek warsztatowy i magazyn na olej i inne materiały techniczne. Koszt latarni wyniósł ponad 60.000 talarów, ale jak podkreślał współczesny jej historyk świnoujski, Ferdynand Gadebusch : „była ona niezrównana na całym Bałtyku, ze względu na piękną sylwetkę, jak i solidność budowy”. Faktycznie była ona wówczas chyba najwyższą tego typu budowlą na świecie i zachwycać mogła swymi proporcjami. Tyle, że z tą solidnością, to już była chyba lekka przesada.
Latarnia, która ma dzisiaj kształt zwężającego się ku górze walca, miała niegdyś wieżę ośmiokątną, oblicowaną żółtą cegłą. Owa licówka, zakupiona ze względu na taniość i szybkość dostawy w Ueckermünde, okazała się po prostu kiepska. Wietrzała i odpadała bardzo szybko, na dużej powierzchni, szczególnie od strony zachodniej i południowo zachodniej, najbardziej narażonej na ataki wiatru i deszczów. W płaszczu bardzo szybko powstawały wżery, do głębokości półtora i więcej grubości cegły. Współczesne opisy określały, że latarnia sprawiała wrażenie, że lada dzień się rozpadnie. Na wszelki wypadek ostrzegano przed chodzeniem w jej pobliżu, jak też wchodzenia osób postronnych do jej wnętrza. O koniecznych naprawach oraz technicznych metodach ich realizacji, dyskutowano już 1868 roku w gronie wybitnych specjalistów Niemieckiego Stowarzyszenia Budowniczych. Rok potem, niespełna 12 lat po oddaniu obiektu do eksploatacji, prowadzono już pierwsze prace remontowe. Polegały one na swoistym „łataniu” cegłami i zaprawą cementowo-wapienną, licznych otworów powstałych prawie na całej wysokości wieży. Ze względu na ograniczony zakres robót, zastosowano w trakcie tych prac rusztowanie wiszące, mocowane w górnych partiach wieży.
fot. Archiwum autora
Prace te nie dały jednak trwalszego rezultatu. Proces erozji fasady postępował nadal. Groziło to wnikaniem wody w konstrukcję murów a następnie rozsadzaniem przez mróz. Tu i ówdzie było to już widoczne, w postaci wyrw w murze o głębokości dochodzącej do 70 cm. Latarnia rozsypywała się, a przebywanie w jej pobliżu mimo wspomnianego remontu było znowu niebezpieczne.
Sprawa była na tyle poważna, że zdecydowano się, na całkowitą zmianę płaszcza wieży. By zagwarantować długi żywot nowej okładziny, wyboru materiału budowlanego dokonywano bardzo starannie. Ostatecznie, użyto żółtej, znakomicie wypalonej cegły z fabryki Skromberg ze Szwecji oraz czerwonej , klinkierowej z cegielni Zastrow w Wittenberg. Niektóre elementy wykonano z ciosanego granitu, absolutnie odpornego na działanie czynników atmosferycznych. Roboty zostały wykonane w latach 1902 – 1903. Latarnia na całej wysokości, aż pod kopułę świetlną, pokryta została solidnym rusztowaniem umożliwiającym skucie całego starego oblicowania i nałożenie nowego.
Schematyczny rysunek ukazujący sposób mocowania i funkcjonowania wiszącego rusztowania zastosowanego podczas remontu w 1869 r. (fot. Archiwum autora
)
Żeby zmniejszyć podatność wieży na erozję, kształt ośmiokątny zamieniono na kołowy. Zlikwidowane też zostały zbędne gzymsy i nisze, w których mogła się zbierać woda. Przebudowie poddano też podstawę latarni, czyli budynek zamieszkały przez latarników, nadając mu obecna formę. W czasie trwania robót, w pracy latarnie nie było przerw. Koszty tak gruntownego remontu były dość wysokie, wyniosły bowiem prawie 80 000 ówczesnych marek. Prace prowadził zespół budowniczych z Urzędu Rozbudowy Portu, kierowanych przez inżyniera Kohlenberga.
Latarnia obudowana rusztowaniem w czasie remontu w latach 1902 -1903.(fot. Archiwum autora
)
Zmiana systemu zasilania lamp, nastąpił dopiero w latach 20-ch XX wieku. W ten sposób, znacznie zwiększyła się siła światła i jego zasięg oraz uprościła się obsługa. W tej postaci, bez większych już technicznych zmian, przetrwała ona kolejne burze dziejowe do 1945 roku. Techniczne aspekty funkcjonowania latarni będą przedmiotem odrębnego artykułu.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Bździągwa podgrzewa dyskusję a to pasuje wszystkim wydawcom, jedyna broń to pełna ignorancja.
Patrzac na pierwsza fotografie nasuwa sie mysl jak piekne tereny poszly pod Swinoport.
precz z bzdziągwą!
Gość Niedziela [31.07.2011, 14:02] [IP: 80.54.123.**]...podpisuję się pod Twoim apelem...
Pierwszą drewnianą motorówką hydrograficzną była STYNKA w 48 roku była remontowana w stoczni na Kosie. ..(melinowaliśmy się na niej aby wymigać się od kręcenia sznurów z konopi do uszczelniania planek) z powodu swojej wielkości nie mogła ściągać na zimę bojek z toru wodnego... (Na zimę były ściągane bo pomimo kotwic z betonowych bloków kra potrafi przemieścić bojkę)...Najwyżej można z niej było wymienić butlę gazowe służące do oświetlania bojek w systemie IALA" bo taki system nas obowiązuje"Jednostki hydrograficzne z prawdziwe przyszły pózniej.Jakie uroczyste przyjęcie było jednostki ratowniczej SZKWAŁ, jaki dumny był kapitan Podwysocki.Pomimo żę był to drewniany kuter z kadłubem w części dziobowej obity blachą (nie poruszał się kiedy była kra i posiadał jeszcze komplet żagli) To historia związana z nawigacją. Mam nadzieję że szanowny Dr. J, p, opisze to kiedyś w swoich historyjkach.o naszym mieście.Ps...Jakie radosne uczucie miało się kiedy po powrocie z morza widziało się tę NAJWIERNIEJSZĄ...
14:02 - jesteś społeczniak i burak pastewny. Ciekawe kto komu pierwszy ubliżał. Ja nie zacząłem Fallusie.
APELUJEMY DO ADMINISTRATORA, PROSIMY ABY ADMINISTRATOR NIE ZAMIESZCZAŁ KOMENTARZY OD GOSCIA O NICKU BZDZIAGWA.NIGDY TU DO TEMATOW PORUSZANYCH NIE WNIOSŁ ON NIC POZYTWNEGO, WRECZ PRZECIWNIE UBLIŻA TU WSZYSTKIM I NA PROSBY BY NIE KOMENTOWAŁ UBLIŻA WSZYSTKIM BEZ WYJĄTKU
Czas wojny lata 40 - 45 ubiegłego wieku, czy latarnia wtedy działała czy była wyłączana. To ciekawe bo światło latarni stanowi doskonały nabieżnik - punkt orientacyjny dla samolotów czy okrętów podwodnych przeciwnika. Nigdzie w literaturze nie znalazłem wzmianki na ten temat ?...Natomiast czytałem że radiostacje cywilne zmieniały nazwy aby goniometr(czyli antenę ramową w czasach kiedy nie było GPS - tak można było określić pozycję namierzając się na dwie radiostacje znając ich położenie) Może szanowny Dr. J.P coś napisze lub ktoś z czytelników na ten temat.
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
Bździagwa-czy twoi rodzice są rodzeństwem?
Bździągwa stul dziub i nie pisz tu nic więcej. Nie chcemy tutaj chamów twojego pokroju. Kazdy twój jeden wpis świadczy o twojej głupocie. Śmiało, na ten komentarz tez odpisz, pokaz jakim jesteś idiotą.
21:42 - a Ty jesteś nic nie wartym pomiotem.
Sznowny Panie Plucinski, Serdecznie Panu dziekuje za te wszystkie informacje ktore pan publikuje o historii Swinoujscia na tej stronie. Przez przypadek znalazlam te strone internetowa i z wielka przyjemnoscia czytalam wszystkie Panskie wspomnienia, te nowe i te wstecz. Zabralo mi to sporo czasu, ale jaka mialam radosc powspominac te znane mi miejsca i dowiedziec sie wiecej o historii Swinoujscia. Od ponad 30 lat mieszkam w USA, w Swinoujsci spedzilam swoje dziecinstwo. Rodzice zostaliprzesiedleni d teg miasta, ojciec moj byl wojskowym. Teraz staram sie co 2 lata odwiedzac to miasto bedac w Polsce. Musze przyznac ze pieknieje z roku na rok. A sentyment mnie nie opuszcza. Zycze sukcesu i wytrwalosci i z przyjemnoscia bede czytac wiecej. Excellent Job! jak to mowia Amerykanie. Prosimy wiecej. Sle serdeczne pozdrowienia.
Bzdziągwa=pluskwiak =odorek obrałeś sobie taki nick i zasmradzasz jak ten pluskwiak odorem, co napiszesz poziom rynsztokowy tylko inwektywy, więc jesteś godny swojej nazwy.
jeszcze jakiś czas temu było tu tak fajnie...kulturalni ludzie, ciekawe wspomnienia...można było nauczyć się wiele...Pozdrawiam autora i czekam na więcej i więcej i więcej...
Bardz ciekawa opowiesc o Latarni Morskiej Ja sie kolo latarni wychowalam ale tej histori nie znalam obecnie mieszkam w szvecji
16:38 - Nagadałeś się Mormonie?
pluskwiaku nie pisz tu wiecej, szacunku w sobie nie masz nawet za grosz... bzdziagwo ty jedna
serdeczne dzięki panie doktorze jak zawsze pięknie i na temat sporo pamiętam jak przyjechał 50 lat temu własnie przez kilka miesięcy mieszkałam na latarni/budynek obok/potem na Kutrowej niedaleko doktora Borowskiego, to były super czasy pomimo wszystko, no ale cóz nie tylko my doswiadczylismy" dobrodziejstwa NKWD i SB.milicji i ormo!!
18:37 - Pluskwiak, to Twój stary. To powiedz tym mendom, żeby nie prowokowali. Nie pozdrawiam.
Litości szanowny Pluskwiaku - pisz wtedy jak coś wiesz na dany temat i masz coś do powiedzenia. ..bo że znasz alfabet i umiesz pisać to wiemy.Nie piszę to złośliwie ale zastanów się. ..stanowiłbyś folklor komentarzy gdybyś jak piszesz pomyślał co masz do powiedzenia.i przekazania. ..Pozdrawiam
jak to o co kaman? właśnie o to!
09:05 - A powiedz mi, co mnie jacyś ludzie obchodzą? Poziom wyższy i tak nie będzie, więc o co kaman?
Bździągwa, zrób coś dobrego dla ludzi i nie pisz tu nic wiecej! Prosimy Cię o nie obniżanie poziomu dyskusji...