Paulina Olsza: Pochodzi Pan ze Szczecina. Jak długa była Pańska droga do Świnoujścia i dlaczego wybrał Pan właśnie to miasto?
Dariusz Ryżczak: To wszystko przez kobietę (śmiech). Przyjechałem tutaj w 85' roku z myślą, że zostanę w Świnoujściu rok, dwa i albo wrócę do Szczecina, albo pojadę gdzieś dalej. Przyjechałem i okazało się, że to bardzo fajne miasto, pozytywni ludzie i tak naprawdę nie ma po co szczęścia szukać gdzie indziej, tylko tutaj.
P.O.: Czy trudno w mieście tak niewielkim jak Świnoujście odnaleźć potencjał, ludzi z pasją?
D.R.: Myślę, że w mieście małym łatwiej jest znaleźć pasjonatów i artystów. Ludzie się tutaj znają, środowisko osób zainteresowanych muzyką czy sztuką nie jest tak duże jak w wielkich miastach. Technicznie tych ludzi poznać i zgromadzić jest łatwiej, wiadomo poza tym, że klubów, które zajmują się szeroko pojętą sztuką jest niewiele. W niewielkim mieście dużo łatwiej jest zainteresować swoją działalnością.
P.O.: Został Pan wybrany Wyspiarzem Roku 2005, zdobył Pan także w tym samym roku Trytona. Świnoujscy artyści postrzegają Pana jako człowieka, który może pomóc im w dotarciu ze swoim wyobrażeniem sztuki do szerszej publiczności. Zgadza się Pan z tym?
D.R.: Właściwie tak. Zawsze fascynowała mnie sztuka nowa, to co się w niej zdarzy jutro, nie to co już było, chociaż oczywiście jest to nam potrzebne i sam też się tym interesuję. Sztukę jutra gwarantują mi młodzi ludzie, którzy starają się odnaleźć swoją drogę. Oni pozwalają mi właśnie na odczuwanie sztuki poszukującej. Nie odtwarzają tego co już było, nie tworzą czegoś komercyjnego, tylko chcą wyrazić siebie w nowej formie, i to jest chyba najbardziej pociągające w tym wszystkim.
P.O.: Na portalu plfoto.com napisał Pan o sobie: "Wszyscy mi mówią: zajmij się czymś innym, a ja z uporem maniaka robię to, co lubię". Traktuje Pan swoje zajęcie jako pracę czy już jako styl życia?
D.R.: Mam to szczęście, że mogę robić to, co lubię i z tego żyć. Uważam to za duże wyróżnienie w życiu.
P.O: Z Pana udziałem powstało także nieformalne stowarzyszenie "Art Cogito", zrzeszające artystów nieprofesjonalnych. Co decyduje o Pańskim włączeniu się w jakiś projekt?
D.R.: Osobiście angażuję się w coś dopiero wtedy, gdy forma przedstawianej sztuki mnie osobiście pociąga. Ogólnie rzecz biorąc nie neguję żadnego rodzaju sztuki - gdyby nie było disco polo, nie znalibyśmy wartości muzyki poważnej, na przykład Bacha. Angażuję się więc wtedy, gdy zaproponowana rzecz odpowiada moim kierunkom rozumienia kultury, szukania nowych, zaskakujących form. Jeżeli nie działam osobiście, staram się przynajmniej wspierać, pomagam technicznie, gdyż dysponuję całkiem niezłym sprzętem.
P.O: Co motywuje Pana do dalszej pracy?
D.R.: Myślę, że to, że ciągle będę poszukiwał i tak naprawdę chyba nigdy nie znajdę. Ale to dobrze - tak długo będę pracował, jak długo będę starał się znaleźć spełnienie w obcowaniu ze sztuką i jej tworzeniu.
P.O.: Jakie albumy moglibyśmy znaleźć w Pana domowej płytotece?
D.R.: Mam kilku ulubionych wykonawców. Polecić mógłbym z pewnością kanadyjską wokalistkę, gitarzystkę, malarkę i poetkę Joni Mitchell - w swoich zbiorach mam praktycznie wszystko, co nagrała. Bardzo dużo ciekawej muzyki prezentuje też według mnie Pat Metheny. W mojej płytotece dominuje zdecydowanie jazz i muzyka poważna. Nie stronię też jednak od muzyki elektronicznej, szczególnie tej starszej, z lat 70', 80'. Z muzyki poważnej moim absolutnym numerem jeden jest Bach, ze współczesnej - zdecydowanie Joni Mitchell.
W 2003 roku organizowaliśmy w "Centrali" wystawę okładek płyt analogowych kultowej niemieckiej wytwórni ECM. Wytwórnia ta, jeśli już wypuszcza na rynek jakiś album, kieruje się jedną zasadą - okładka musi być tak samo dobra, jak muzyka. Dlatego projektują dla nich najlepsi artyści, graficy, plastycy na świecie. Była to pierwsza tego typu wystawa w Polsce, która trwała przez całe wakacje. Napisałem list do wytwórni ECM, w którym opisałem mój pomysł. Bardzo się ucieszyli z takiego obrotu sprawy, udzielili mi wszelkiej pomocy. Cieszyło mnie to, że ludzie, którzy dowiedzieli się o tej wystawie, przyjechali do Świnoujścia np. aż z Lublina. Wszystko, co wytwórnia ECM kiedykolwiek wydała, polecam więc w ciemno - są to doznania muzyczne najwyższej miary.
P.O.: Jest Pan zwolennikiem kopiowania muzyki z Internetu czy woli Pan kupowanie oryginalnych płyt?
D.R.: Osobiście wolę kupować płyty, chociaż są strasznie drogie. Naturalne, że korzystam też z Internetu, rad znajomych, ale jeśli już się czymś poważnie zainteresuję, wolę kupić CD. Poza tym płyta "wypalona" na komputerze nie cieszy mnie tak bardzo jak ta oryginalna. Okładka, grafika, opis - to wszystko jest dla mnie ważne, mówi więcej o samej muzyce, gwarantuje to, że dowiesz się o niej dużo więcej.
P.O.: "Centrala" jest azylem dla artystów, miejscem spotkań, gdzie kawa czy herbata są tylko dodatkiem do miłego i twórczej atmosfery, o której się tutaj mówi. Jaki jest sposób na sukces przy tworzeniu takiego lokalu?
D.R.: Myślę, że istnieje chyba tylko jeden sposób, tak jak w każdej dziedzinie - trzeba się temu poświęcić i włożyć w to serce.
P.O.: Jakie są Pana plany na najbliższą przyszłość? Czym nas Pan zaskoczy?
D.R.: Przygotowuję małą kompilację. Od 1995 roku, kiedy otworzyłem "Casablancę", 1997 "Teatralną" i 2003 - "Centralę" nagrywałem prawie wszystkie koncerty, które się w nich odbywały. Część tych nagrań jest tak dobra od strony muzycznej, że postanowiłem sobie, swoim przyjaciołom i wszystkim innym miłośnikom muzyki zrobić prezent. Będzie to taki udostępniony do sprzedaży ślad muzyczny naszego miasta, muzyczny przekrój Świnoujścia. Pracujemy także nad stworzeniem Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Będziemy ściśle współpracować z Festiwalem Filmowym, który urodzi się w Świnoujściu w tym roku, w połowie sierpnia. Oprócz tego myślimy też o stworzeniu razem z pewnym stowarzyszeniem artystycznym ze Szczecina festiwalu filmów artystycznych. Gromadziłby on twórców kina artystycznego na światowym poziomie, trwałby dwa tygodnie. Jestem osobiście zaangażowany w tej projekt ze strony Świnoujścia i myślę, że jeśli to się uda, to nasze miasto zyska imprezę filmową na naprawdę wysokim poziomie.
P.O.: Dziękuję za rozmowę.
W tym jednym względzie to akurat popieram, że to bez sensu płacić, jeśli nie ma żadnej imprezy. To tak jakby się płaciło za to, że sie ma gdzie siedzieć i deszcz nie kapie na głowę... Ale to już jest polityka właściciela klubu. Tak czy siak, i tak jest to super miejsce :)
Jest zima. Jak się ociepli będzie więcej klientów :]
Nie mowie ze 5zl to duzo, jednak mimo wszystko teraz przychodzi tam znacznie mniej ludzi niz bylo to jeszcze kilka miesiecy temu. Nie mowie tu o dniach kiedy sa koncerty, bo wtedy przewaznie sala jest pelna po brzegi ;)
Zycze powodzenia w przygotowywanu festiwalu filmowego i klubu!!
Bez przesady. 5 zł to nie majątek. Jak kogoś stać na piwo to i na wejście... A sam lokal to rewelacja, przynajmniej jak na świnoujskie standardy. Brawo Panie Darku!
Co prawda to prawda, Centrala ma swoj klimat. Szkoda tylko, ze teraz zeby w piatek wejsc i napic sie piwa, trzeba placic juz 5zl na wstepie...Duzo przez to ten lokal traci..
Nie tylko" Centrala", ale Centrala jest chyba jedynym miejscem o takim klimacie... Dużo się dzieje, koncerty, występy młodych i utalentowanych. Swietny wystrój, klimat, muzyka... Centrala zawsze była otwarta i pomocna w organizacji jakiś kulturalnych przedsięwzięć. Wielkie Gratulacje dla Pana Dariusza i powodzenia! Oby tak dalej!
bez przesady nie tylko" centrala" w Świnoujściu, ale wszystkiego dobrego Panie Darku.
świetna rozmowa, zycze wszystkiego dobrego Panie Dariuszu. Ps. jest Pan bardzo przystojny na tym zdjeciu.
I tak trzymać Dareczku! Właśnie ty dodajesz coś do naszego miasta, te coś co ożywia go :)