- Słyszałam tylko pisk hamulców i hałas uderzenia. Myślałam, że wybuchła bomba - mówi jedna z mieszkanek pobliskich domów. Zdaniem jej syna, powinna być w tym miejscu estakada.
Catherine Baret, właścicielka ogrodu, gdzie upadł autokar, przeżyła szok, gdy w jej drzwiach pojawił się mężczyzna ranny w wypadku. Krzyczał: " Polak, Polak, Polak".
Gazeta przytacza również wypowiedź kierowcy, który zatrzymał się na parkingu przydrożnym tuż obok miejsca, gdzie autokar przerwał barierę. - Od razu widziałem, że autokar jechał bardzo szybko. W środku zakrętu zaczął się kłaść na bok, przełamał barierę i uderzył w ziemię pod mostem. Nie miałem mojego telefonu komórkowego, ale zatrzymałem dwóch motocyklistów i pożyczyłem ich telefon. Pomoc przyjechała dziesięć minut później - opowiadał kierowca.
Kobieta, która również widziała wypadek, znajdowała się po drugiej stronie mostu - Usłyszałam potworny pisk hamulców, a potem wielkie "bum". Mój dom się zatrząsł. Przechodząc pod mostem dotarliśmy do terenu, na którym znajdował się autokar. Jeden z pasażerów leżał w rzece Romanche. Innych próbowaliśmy wyciągnąć z autokaru. Sąsiedzi próbowali go gasić, ale opony wybuchły i pożar jeszcze się wzmógł. Kazano nam stamtąd odejść - relacjonowała kobieta.
Przyczyny wypadku są oczywiste dla wszystkich okolicznych mieszkańców. - Jestem emerytowanym kierowcą ciężarówki. Pamiętam, że już w tamtych czasach zabraniano nam jeździć tym zjazdem. Jeżeli już do tego dochodziło, trzeba było mieć wspomaganie hamulców - mówił jeden z mieszkańców. - Ten autobus nie mógł już w żaden sposób zapobiec tragedii. Dlaczego nie zainstalują w nich linki hamulca bezpieczeństwa! - dodał.
Pisk hamulców? Więc jednak działały?